„Księga jesiennych demonów” – recenzja

Recenzja książki „Księga jesiennych demonów”.
Według wydawcy obowiązkowa lektura dla wszystkich wielbicieli stylu Stephena Kinga, według mnie – nie tylko!

Czy „Księgę jesiennych demonów” powinno czytać się jesienią? Niekoniecznie. Nawet letni, wakacyjny, czasem pachnący deszczem wieczór doskonale zda pod tym względem egzamin. W atmosferę książki pomoże nam się wczuć także spokojna, mroczna muzyka, kadzidełko i kieliszek dobrego wina. Kiedy wszystko już przygotujemy, siądziemy w ulubionym fotelu lub położymy się na wygodnym łóżku i zaczniemy czytać pierwszą stronę, zostaniemy wciągnięci w świat z pozoru znajomy, codzienny, „nasz”, z biegiem czasu dający się poznać jako odmienny, magiczny i niewytłumaczalny. Dokładnie taki, jaki znamy z najdziwniejszych i najbardziej nieprzewidywalnych snów.

Czy można powiedzieć, że powieść Jarosława Grzędowicza składa się z opowiadań? Jakkolwiek to brzmi, tak właśnie jest. Przedstawione w niej opowieści nie są bowiem odrębnymi całościami, nie mającymi żadnego związku z początkiem, czy końcem książki. Jest to jedna, długa historia, opowiadana zagubionemu mężczyźnie, którego prześladuje wyjątkowy pech, przez zagadkowego szamana z przekrwionymi oczami. Jej „segmenty” można czytać zarówno ciągiem, wciąż mając w pamięci, że rozegrały się w przeszłości i są tylko przekazywane słuchaczowi, a także wydzielać je sobie, jak kostki doskonałej, ale bardzo kalorycznej czekolady. Ja musiałam skorzystać z drugiej opcji, dzieląc przyjemność czytania na trzy dni. Trzeba mieć bowiem na uwadze, że „Księga jesiennych demonów” to całkiem obszerne dzieło, liczące niemalże pięćset stron. Choć na kilku z nich pojawiają się ilustracje – skądinąd bardzo interesujące i uzupełniające tekst; ich autorem jest Dominik Broniek - to jednak czcionka jest dość mała, a między akapitami nie ma sztucznych odstępów. Nie warto zatem czytać na siłę, przemęczając oczy i umysł, bo straci się to, co najlepsze.

A „najlepsze” w kontekście tej książki nie oznacza wyłącznie jej mrocznego stylu, ale i przejawiający się w opowieściach humor Grzędowicza. Powieść będzie miodem na serce posiadaczy notatników z cytatami. Znajdą w niej bowiem nie tylko te egzystencjalne, refleksyjne i głębokie, ale i lekkie, komiczne, warte przytoczenia podczas imprezy ze znajomymi, czy nieoficjalnego obiadu, np. w gronie rodzinnym. Jeden z moich ulubionych, to: „Skręcał się ze śmiechu na dywanie, rechotał, kwiczał, wył i chichotał, aż lekko zsikał się w spodnie i leżał bezsilnie niczym ryba na plaży, w mokrej bieliźnie, z obolałą przeponą i szczęką”. Jest to fragment większej całości, której z wiadomych powodów nie będę przytaczać. Niech zachęci was do sięgnięcia po książkę, bo – jak cały czas powtarzam – naprawdę warto!

Z tyłu okładki wydawca zapewnił, iż jest to „obowiązkowa lektura dla wszystkich wielbicieli stylu Stephena Kinga”. Ciekawe, bo nigdy nie byłam fanką Kinga, a wręcz oburzało mnie, że nazywa się go królem horroru. Mój pierwszy poważny kontakt ze „straszydłami” miał miejsce gdzieś w połowie gimnazjum, nad morzem, w namiocie z tanimi książkami, które zna chyba każdy urlopowicz kochający wyjazdy nad ojczystą słoną wodę. Doskonale pamiętam, jak w ręce wpadła mi powieść Grahama Mastertona, jak zapłaciłam za nią niecałe 10 zł i jak nie mogłam się potem od niej oderwać. I tak oto oddałam serce jej autorowi, a teraz podobnym uczuciem obdarzyłam „powieścioopowiadania” Grzędowicza. I żeby nie było – Kinga czytałam również, ale porównanie „Księgi jesiennych demonów” do stylu amerykańskiego autora jest co najmniej nie na miejscu. Mastertona owszem, ale nie Kinga. Zresztą oceńcie sami, wgryźcie się w dzieło każdego z autorów, zróbcie porównanie, miejcie własne zdanie i opinie. A potem przekazujcie je dalej, żeby wieści o premierach tak dobrych pozycji nie ginęły w natłoku innej literatury.

Olga Kublik
(olga.kublik@dlalejdis.pl)

Jarosław Grzędowicz, „Księga jesiennych demonów”, Lublin, Fabryka Słów, 2014




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat