„Mali mężczyźni” - recenzja

Recenzja książki „Mali mężczyźni”.
Czy „Mali mężczyźni” dorównają popularnością pierwszej części cyklu?

Małe kobietki” to powieść ponadczasowa, przesiąknięta klimatem epoki i wciąż atrakcyjna dla filmowego świata. „Mali mężczyźni” mają potencjał, by stać się godną kontynuacją serii autorstwa Louisy May Alcott.

„Mali mężczyźni” skupiają się na losach chłopców – wychowanków szkoły założonej przez Jo Bhaer i jej bardzo nietypowego oraz dobrotliwego męża. Poprzednie dwie części emanowały kobiecością. Tym razem autorka postawiła na pierwiastek męski w nastoletnim wydaniu. Szkołę w Plumfield poznajemy bowiem oczami Nata, który znalazł tu spokojną przystań i możliwości rozwoju. Ta nader oryginalna szkoła - nie koncentrowała się tylko na nauce. Jo, jako krnąbrna panienka, potrafiła bez trudu zajrzeć w duszę każdego z uczniów. Dzięki temu mogła zaoferować im to, czego potrzebowali – od matczynej troskliwości, po surową ocenę czynionych postępów. Rozwój umysłowy stawiany był w Plumfield na równi z aktywnością fizyczną. Dzieciaki mogły prowadzić także własne, drobne interesy. Oprócz tego uprawiały warzywa, a także otrzymywały pod opiekę zwierzęta, za które brały pełną odpowiedzialność.  Warto wspomnieć, że bitwy na poduszki czy zjeżdżanie po poręczy były naturalnym obrazkiem w szkole prowadzonej przez małżeństwo Bhaer.

„Mali mężczyźni” stanowią zbiór luźnych anegdot z życia mieszkańców Plumfield. Wrażliwy i nieśmiały Nat, niesforny i szorstki z pozoru Dan, zawadiacki Tommy i zbyt poważny na swój wiek Demi. Z nimi naprawdę nie można się nudzić. Jednak jeśli myślicie, że Louisa May Alcott w zupełności pominęła w swojej książce aspekt kobiecy, to jesteście w błędzie. Oprócz pełnej dziecięcego optymizmu Jo znajdziemy tu krnąbrną Nan oraz ułożoną i grzeczną Daisy. Od czasu do czasu Plumfield odwiedzi także córka Lauriego. Złotowłosa Bess potrafi ujarzmić największych, chłopięcych twardzieli, którzy w jej towarzystwie stają się prawdziwymi dżentelmenami.

„Mali mężczyźni” nadal są powieścią trochę patetyczną, mocno skupioną na przestrzeganiu zasad i norm moralnych. Na szczęście autorka tym razem znalazła „złoty środek: i wprowadziła do powieści małą dawkę łobuzerskiego humoru. Bardzo mocno wybrzmiewa tu także pochwała koedukacji.  Czyta się szybko i przyjemnie, ale to pozycja przeznaczona głównie dla fanów klasyki. Dla pozostałych będzie zbyt grzecznie i mało emocjonująco.

Anna Wasyliszyn
(anna.wasyliszyn@dlalejdis.pl)

Louisa May Alcott, „Mali mężczyźni” , Kraków, Wydawnictwo MG, 2020




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat