„Miłość pod koniec świata” – recenzja

Recenzja książki „Miłość pod koniec świata”.
Oto powieść, której historia wydarza się u schyłku świata, za delikatną mgłą ludzkich emocji. Jeśli uda ci się ją rozwiać, zobaczysz lustro, a w nim... siebie.

Na początku lutego 2016 roku w księgarniach ukaże się powieść o tajemniczym tytule „Miłość pod koniec świata”, za której istnienie odpowiada Grzegorz Filip. Nie jest to jednak pierwsza książka tego autora, gdyż ma on już za sobą powieść pod tytułem „Studnia”, a także zbiór historii „Teoria strun”. Ponadto mężczyzna znany jest z publikowania pojedynczych opowiadań, które znajdziemy zarówno w tomie „Zemsta jest kobietą”, jak i w kilku gazetach. Każde z dzieł zostało napisane w Lublinie, skąd wywodzi się Filip i – jak sam podkreśla na swoim blogu – gdzie się uczył, studiował i mieszka.

Miłość pod koniec świata” jest powieścią wyjątkową. Kiedy po nią sięgnęłam, było to moje pierwsze spotkanie z autorem z Lublina, ale już po kilku stronach wiedziałam, że będę chciała... nie, że będę wręcz musiała sięgnąć po więcej. Z pozoru jest to zwykła historia, obyczajowy romans jakich wiele. Mamy bohaterkę imieniem Anna, która dostaje zadanie napisania artykułu o korupcji w pewnej firmie i w tym celu udaje się na Zamojszczyznę. Tam, szukając ludzi do rozmowy o owej podejrzanej o łamanie prawa firmie, poznaje mężczyznę imieniem Bernard, a wkrótce i jego matkę. Tym jednak, co wyróżnia „Miłość pod koniec świata” spośród przeciętnych romansów i jednoznacznie od nich odcina, jest emocjonalny poziom powieści. Fabuła to jedno – czytamy o wydarzeniach, decyzjach i ruchach bohaterów. Znacznie więcej dzieje się w ich głowach. Sposób, w jaki przepracowują swoje doświadczenia, w jaki podejmują walkę z rodzącym się uczuciem, w jaki ważą swoje czyny i słowa, by ich zbudowane na szklanych podstawach życia nie rozprysły się po raz kolejny... Naprawdę rzadko trafiam na książki, w której sfera psychologiczna byłaby tak dopracowana i odgrywała tak wielką rolę. Byłam pod wrażeniem.

Polskie podwórko, ciekawa fabuła i dopasowana do niej, rozbudowana warstwa psychologiczna to jednak nie wszystko. Kiedy sądziłam, że lepiej już być nie może, zaczęłam zwracać uwagę na język, jakim powieść została napisana. Jaki jest on lekki, poetycki, zupełnie jakby autor pisał wiersz, który samoistnie i nie pytając mężczyzny o zdanie, przekształcił się w powieść. W końcu nie bez przyczyny uznałam, że Grzegorz Filip zanurzył pióro w umysłach i sercach swoich bohaterów, a potem przelał ich rozterki i uczucia na papier. Wydarzenia są także rzeczywiste i tak prawdziwe, a jednocześnie potraktowane tak delikatnie i z wyczuciem, że każdy miłośnik bogactwa, jakie niesie ze sobą język polski, będzie zachwycony. Zachwyceni będą również ci, którzy poszukują historii, która poruszy ich serca i zaszkli oczy. „Miłość pod koniec świata” to literacka perła.

Olga Kublik
(olga.kublik@dlalejdis.pl)

Grzegorz Filip, Miłość pod koniec świata, Chorzów, Videograf, 2016




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat