O wszystkich, nie dla każdego

Recenzja spektaklu "Hermeneia".
Trudno napisać recenzję spektaklu, w którym nie ma jednolitej narracji ani żadnej opowieści o typowej strukturze. Są za to bohaterowie, którzy mówią, krzyczą, tańczą, pełzają.

Dają z siebie wszystko, więc wchodzimy w wir jakiejś opowieści lub pewnych fragmentów, które zależnie od własnych kaprysów, możemy poskładać w całość, albo nadal zostawić jako pojedyncze elementy jakiegoś świata lub wielu. Konfrontacja z czymś całkowicie innym, do czego może być przyzwyczajony statystyczny odbiorca w teatrze. Oto, co można uchwycić w spektaklu Hermeneia” w reżyserii Tomasza Bazana.

Przyzwyczajenia bywają zgubne. Tak jest podczas diety odchudzającej. Tak też jest, jeśli idziemy do teatru i nawet nieświadomie oczekujemy czegoś podobnego do znanych nam rzeczy, sytuacji, ludzi. Jeśli wchodzimy nagle, z pełną siłą w bliżej nieokreśloną relację miedzy matką a synem, między nim a nią, między nimi a nią. O ile nie mamy narzuconych ram tej opowieści, kontekstów kulturowych, społecznych czy psychologicznych trochę czasu zajmuje nam przestawienie się na po prostu bycie w tym. Szukamy odpowiedzi na pytania: kto to jest dla kogo, czy ona jest młodsza a może starsza, on nawet jej nie kocha, bo nienawidzi kobiet. Jednym zdaniem – dobudowujemy to, co jest nadrzędnym materiałem. A może jako ludzie, niektórzy nawet humaniści, powinniśmy sięgać głębiej, do źródła naszych emocji. Nie wszyscy współcześni przechodzą kryzys tożsamości. Ci, którzy mają ten problem, bez względu na wiek, wiedzą, jak trudno jest nieraz uchwycić własne źródło mojego ja. Tego, co powoduje, że jestem taka, jaka jestem. Tego, że tak a nie inaczej odbieram świat, umiejscawiam się w nim i przerabiam go we własnej głowie również w mój specyficzny sposób. Mechanicyzm naszego życia jest czasem posunięty do skrajności. Codziennie trzeba wykonywać akrobatykę logistyczną między własną pracą, dbaniem o dzieci, partnera, rodzinę. Gdzieś między tym wszystkim jesteśmy my – nie zawsze do końca świadomi jaka jest nasza natura. Po spektaklu miałam myśl, że nieraz na własne życzenie spłycamy swoje życie. Z drugiej strony sztuka może umożliwić nam przeżycie skrajnych emocji w bardziej kontrolowany sposób. Dlatego też „Hermeneia” w jakiś sposób może skonfrontować nas z tym, czego nie chcemy lub z tym, do czego nieraz nie chcemy się przyznać nawet przed sobą.

Skromna scenografia, światło ilustrujące spektakl i bohaterów, muzyka, kostiumy oraz zdolni wykonawcy. Elementy budujące całość sztuki. Przyznam jednak szczerze, że już w trakcie spektaklu, momentami czułam się jak ktoś wykluczony – z trudem usiłowałam zrozumieć, co autor miał na myśli lub co ja mam na myśli, patrząc na rozgrywające się sceny. Udawało mi się wczuć w jakieś momenty, odnajdywałam w tym siebie. Gdybym jednak później nie wysłuchała wywiadu z reżyserem, prawdopodobnie nie miałabym w ogóle pojęcia, co było przewodnią myślą budującą taki a nie inny obraz. Poszukiwanie źródła emocji, tożsamości, przekraczanie granic, badanie czym jest jaźń, tu i teraz. Symbolika miłości i nienawiści, psychiki ubrana we współczesne obrazy, której podstawą stały się różne teksty. Nie ma sensu wymieniać ich autorów, gdyż ideą nie było streszczenie lektur, lecz próba oddania tego, co najgłębiej siedzi w nas. Dla mnie ważne chyba było uchwycenie pewnych chwil własnych odczuć, które zwykle mam tylko w swoich myślach i wyjście poza pewien schemat. W końcu „Hermeneia” w języku greckim oznacza sztukę interpretacji, ale też sztukę pośrednictwa.

Agnieszka Pater
(agnieszka.pater@dlalejdis.pl)

„Hermeneia”, reż. Tomasz Bazan, Teatr Praga




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat