„Komedianci debiutanci” to dramat z elementami komedii, przedstawiający historię na faktach. Choć został wyprodukowany już w 2020 roku, w Polsce ma premierę dopiero teraz – w październiku 2021 roku. Opowiada o niezrealizowanym aktorze imieniem Etienne, który rozpaczliwie pragnie udowodnić sobie i światu, że stać go na więcej. Jako nauczyciel teatralny prowadzący warsztaty wcześniej w ośrodkach poprawczych dla młodzieży, teraz zaś więzieniu dla osób dorosłych, postanawia wystawić z grupą chętnych sztukę „Czekając na Godota”. Problemów jest sporo. Po pierwsze trupa składa się w całości z osadzonych odsiadujących wyroki za różne przewinienia. Po drugie wybrana sztuka jest poważna, a dla niektórych trudna do zapamiętania. I w końcu po trzecie Etienne i jego aktorzy trafiają na nieuniknione przeciwności biurokratyczne.
Co ciekawe, wspomniane problemy zdają się nie mieć znaczenia. Fabuła „Komediantów debiutantów” jest płynna, a potencjalne zwroty akcji – momentami wręcz boleśnie pożądane – nie następują. Jest to jeden z moich głównych zarzutów wobec filmu. Czy to możliwe, że trupa złożona z więźniów bez większych problemów otrzymuje każde kolejne pozwolenie na pójście o krok dalej: dłuższe próby, odroczenia kar za złe zachowanie w więzieniu, opuszczanie więzienia, dawanie występów w coraz ważniejszych miejscach kultury? Być może pominięto długie starania, które miały miejsce w rzeczywistości, aby film nie trwał kilku godzin. Jeżeli tak, według mnie sposób, w jaki tego dokonano, podziałał na niekorzyść.
Wartością filmu jest ukazanie relacji budującej się między reżyserem a aktorami, a także stopniowe odkrywanie ludzkiej twarzy więźniów, obrazowanie ich jako ludzi mających zupełnie normalne, zwyczajne pragnienia (np. zobaczyć dziecko, pójść do fryzjera, móc dostać kwiaty i pluszaki otrzymane od zachwyconej widowni). Widz zapomina, że patrzy na osoby osadzone, które z pewnością nie trafiły do więzienia za przejście przez ulicę na czerwonym świetle. Rodzi się w nim współczucie i chęć pomocy.
Tu jednak znów pojawia się drobne „ale”. Ja wcale nie zapomniałam, że trupa składa się z więźniów. Z tego powodu zupełnie nie rozumiem zakończenia filmu, pogodzenia się z finalnym faktem (nie chcę zdradzać fabuły, na wypadek gdyby czytelnik nie obejrzał jeszcze filmu), a tym bardziej pochwały czy wręcz… zachęty? Dumy? Moim zdaniem finalne wydarzenie jest złe i nie powinno do niego dojść. Rozumiem jego sens w świetle sztuki „Czekając na Godota”, niemniej nie widzę w nim niczego wzniosłego.
Olga Kublik
(olga.kublik@dlalejdis.pl)
Komedianci debiutanci [film], reż. Emmanuel Courcol, Galapagos Films, Warszawa, 2020.