„Wielkie zarazy ludzkości” – recenzja

Recenzja książki „Wielkie zarazy ludzkości”.
Opowieść o największych zarazach, jakie dotknęły ludzkość, albo… prezentacja światopoglądu autora.

Jakiej treści można się spodziewać po książce zatytułowanej „Wielkie zarazy ludzkości” i oprawionej w okładkę ze słynnym obrazem Johannesa Vermeera „Dziewczyna z perłą”, którego bohaterka nosi maseczkę antywirusową? Po książce, której opis zapowiada opowieść o grypie hiszpańskiej, trądzie, syfilisie i innych plagach chorobowych? Jeśli sądzisz, że znajdziesz w niej historię świata pod kątem tychże chorób, jesteś w błędzie.

„Wielkie zarazy ludzkości” to jedna z niewielu książek, z którymi miałam (nie)przyjemność się zetknąć, bardzo luźno traktujących motyw przewodni. Przede wszystkim została poświęcona historii – głównie wojnom, polityce i gospodarce – do których choroby stanowią dodatek (i o których autor napisał mniej niż o wojnach właśnie). O ile jednak ten aspekt książki jedynie rozczarowuje, o tyle drugi – natarczywe prezentowanie prywatnego światopoglądu – irytuje, denerwuje i odpycha.

Już po przeczytaniu kilku pierwszych stron zorientowałam się, że coś jest nie tak. Przerwałam lekturę, by zerknąć na notkę biograficzną Macieja Rosalaka. Tak oto dowiedziałam się, że jest historykiem i dziennikarzem zajmującym się pisaniem i publikowaniem treści w magazynach liberalno-konserwatywnych. Co oczywiście nie miałoby dla mnie żadnego znaczenia, gdyby do czytelników – Polaków o różnych poglądach – pisał neutralnie, nie zaś forsując swój sposób postrzegania świata.

Aby nie być gołosłowną, podaję część z długiej listy zarzutów, które wypisałam podczas lektury „Wielkich zaraz ludzkości”. Oto one:

  1. Zbędne opinie z przedmowy autora:
    • Akapit dotyczący tego, że Polska doskonale poradziła sobie z pierwszą falą pandemii koronawirusa: „Jedynie ślepy lub przepojony złą wolą rodak mógłby negować w tej sprawie zasługi rządu, z premierem i ministrem zdrowia szczególnie, którzy okazali się ludźmi na właściwym miejscu.” – Cóż, Rosalak uznał sporą część Polaków za ludzi ślepych bądź „przepojonych złą wolą”,
    • „Czy Polacy nauczą się kiedyś odróżniać wolność od anarchii, prawdę od fałszu, celowość poczynań służących dobru ogólnemu od nienawistnej demagogii? Takie pytania nurtowały rzeczywistych polskich patriotów zmierzających ku naprawie Rzeczypospolitej już od XVI wieku.” – Ach, serce aż rośnie od działań tych wspaniałych, wzorowych, doskonałych Prawdziwych Polaków Patriotów. Tylko co to ma wspólnego z epidemiami, o których miała być książka?
    • „Opadła pierwsza fala pandemii koronawirusa, wypuszczonego w świat na podobieństwo upiornego dżina z butelki przez dalekowschodnie Państwo Środka.” – Każdy bowiem wie, że wrogie Zachodowi dalekowschodnie Państwo Środka stworzyło i wypuściło w świat wirus, by wybić ludzkość i łatwiej zapanować nad tymi, którzy przeżyją.
  2. Absurdy z części właściwej „Wielkich zaraz ludzkości”, czyli rozdziałów:
    • Jakim cytatem najlepiej zacząć książkę dotyczącą światowych epidemii? Oczywiście z biblijnej Księgi Rodzaju, wszak od wypędzenia z raju zaczęły się wszelkie ludzkie niedole. Sami sobie zgotowaliśmy przykry los! (E, Adam, było nie żreć tego owocu).
    • „Jaką egzystencję wiódł człowiek po wygnaniu z raju, czy – inaczej mówiąc – po uzyskaniu w drodze ewolucji stadium homo sapiens?” – Uff, jak dobrze, że Rosalak wskazał na początki ludzkości w raju, bo bałam się, że uległ tej lewackiej darwinowskiej propagandzie.
    • „Żal, że nie dotyczy to [dobre warunki życia na Ziemi] wszystko milionów ludzi z Afryki, Azji, Ameryki Południowej… (notabene tamte rejony zaludniają się coraz bardziej, a bogaty „cywilizowany” Zachód stosuje aborcję).” – Ja też nie cierpię tego „cywilizowanego” lewackiego Zachodu. Kobiety powinny znać swoje miejsce, które jest w kuchni i łóżku Szanownego Męża.
    • „Deklaracji WHO, zalecającej lekcje dla kilkuletnich dzieci, w trakcie których poruszane są kwestie „radości i przyjemności z dotykania ciała, masturbacji w okresie wczesnego dzieciństwa”, a także „odkrywania własnego ciała i własnych narządów płciowych.” – Właśnie tego brakowało mi w innych książkach o epidemiach światowych. Ponadto nie mogę uwierzyć, w jakich czasach żyjemy. Kiedyś pięciolatki przychodziły do domu z przedszkola i recytowały wierszyki, żeby pochwalić się nową umiejętnością. A teraz? Rzucają worki z kapciami w kąt, ściągają majtki i chwalą się, jak ich przedszkolanka nauczyła osiągać orgazm. To może już lepiej zezwolić na tę lewacką aborcję…
    • „Czy jednak autor zawsze posługuje się rzetelnymi i rzetelnie zestawionymi faktami oraz formułuje bezstronne oceny – kwestia dyskusyjna.” – Czyżby wreszcie uczciwa autoanaliza? A nie, to opinia o francuskim koledze po fachu.
    • „Krucjaty [Krzyżaków] jawią się więc jako odruch chrześcijańskiej samoobrony i uprawnionego upomnienia się o sprawy dla każdego człowieka najświętsze.” – Racja, z tych Krzyżaków to w sumie byli całkiem sympatyczni ludzie.
    • „Cóż, ani król, ani dowódcy, ani zresztą nikt inny nie wiedział wtedy, jaką pokutą zaczęły grozić miłosne igraszki przygodnie spotykanymi osobami, czyli łamanie szóstego przykazania.” – Co tam kiła! Mnie bardziej uderzył fakt, że złamali jedno z przykazań.
    • „Szkoda, że żołnierzy nie pouczono o konieczności zachowania ostrożności na polu ars amandi.” – Rzeczywiście byłoby to znacznie lepsze, niż jakieś tam przypominanie im, żeby nie gwałcili kobiet.
    • „Próbki jej [ospy prawdziwej] wirusów przechowywane są […] nieoficjalnie również w zbiorach mikrobiologów, a zapewne też – całkiem tajnie – dla potrzeb wojny bakteriologicznej.” – Zapewne trzymają też zamrożone DNA największych zbrodniarzy wojennych, by w odpowiedniej chwili wypuścić w świat armię szalonych fanatyków w wersji GMO.
    • „Aż chciałoby się powiedzieć, że może jedynym korzystnym dla naszej cywilizacji skutkiem COVID-19 będzie zanik fałszywej poprawności politycznej z ideologią LGBT na dokładkę…” – Mam podobny wniosek. Ci cali geje i pedofile są najgorsi, szerzą swoją ideologię uczenia dzieci masturbacji i w ogóle. (Żarty na bok, bo „Pamięci Jeana Raspaila” to najbardziej żałosny rozdział tej wcale nie lepszej książki).


Dla tych, którzy nie mają jeszcze dość, przygotowałam bonusową listę zarzutów. Jeśli czujesz się zmęczony, przejdź do podsumowania.

  1. Rosalak tak bardzo skupił się na historii i wyznawanej ideologii, że zaniedbał wątki najciekawsze. Przykładowo wspomniał o doktorze Semmelweisie, dzięki któremu spadła umieralność chorych w szpitalu, bo kazał lekarzom myć ręce. Zupełnie pominął dalszą – najciekawszą – część historii, iż mimo racji nie mógł dłużej pracować w szpitalu, bo lekarzy oburzyły zarzuty, poza tym prawda kolidowała z wygodniejszą teorią częstych śmierci. Inny przykład to zdanie: „O tym, że istnieją bakterie i wirusy (o różnicach między nimi i wśród nich nawet nie wspominajmy)”, w którym porzucił najciekawszy wątek.
  2. Moje odnoszenie się do lewactwa w ramach komentarzy do pierwszej listy zarzutów wobec Rosalaka nie jest bezpodstawne. Sam bowiem napisał, że dzięki pandemii koronawirusa „nawet w Parlamencie Europejskim ustały (na jak długo?) wrzaskliwe dyskusje wszczynane przez lewą (czy raczej „lewacką”) stronę dialogu społecznego, politycznego i ideologicznego”.
  3. Autor ma zwyczaj nieumiejętnego używania wielokropków, najczęściej na końcach akapitów. Przykłady:
    • „Dzisiejsze wprawdzie szerzą się wolniej, trudniej dochodzi do zakażenia, ale po upływie setek lat organizmy ludzkie stały się bardziej odporne…”
    • „Główny (ale nie jedyny…) kierunek roznoszenia pandemii w obu wypadkach jest podobny.”
    • „Kiedy dżuma zaczęła się rozszerzać, sami mieszkańcy zorganizowali dla siebie kwarantannę. Zmarło trzy czwarte z nich, ale to wyraźnie ograniczyło skutki choroby w okolicy…”


Tego typu przykładów jest mnóstwo, bo Rosalak stawia wielokropki co kilka-kilkanaście kartek.

Niestety „Wielkie zarazy ludzkości” to bardzo, bardzo zła książka. Autor niemal zupełnie rozminął się z tematem. Zamiast tego postawił sobie za cel uświadomienie czytelnikom, kto jest dobrym Polakiem, jak trzeba żyć i jak powinien wyglądać świat. Z uwagi na zaściankowe opinie prywatne fundowane w każdym rozdziale trudno mi nawet potraktować pozycję jako historyczną. Skoro Rosalak tak rozmija się w prawdą o rzeczywistości, jaką mam gwarancję, że nie przepuścił historii przez sito swojego światopoglądu?

Ostatecznie autor przedstawia prywatne opinie jako prawdy. Sporo pisze o wojnach i realiach politycznych, mało o samych chorobach. Ponieważ to ze względu na nie sięgnęłam po „Wielkie zarazy ludzkości”, czuję się zawiedziona na każdej płaszczyźnie. Za najbardziej interesujące fragmenty uważam obszerne cytaty – skądinąd ciągnące się przez wiele stron, co powiększa książkę i podnosi cenę (sugerowana: 49,90 zł) – z innych dzieł, np. wstępu „Dekameronu”. W efekcie wszystko, co w książce Rosalaka interesujące, wyszło spod pióra innych ludzi.

Olga Kublik
(olga.kublik@dlalejdis.pl)

Maciej Rosalak, „Wielkie zarazy ludzkości. Jak choroby i epidemie wpływały na dzieje cywilizacji", Warszawa, Fronda, 2020




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat