„Co-dziennik” – recenzja

Recenzja książki „Co-dziennik”.
Notesy, kalendarze – w szufladzie każdej z nas znajdzie się ich cały stos. Teraz jednak nadchodzi nowa era – era dziennika, który przyjmując ślady atramentu napisze nowe karty naszej historii.

Wszelkiego rodzaju notatniki służą nam do zapisków, które w mniejszym lub większym stopniu odzwierciedlają nasz otaczający świat. Lucyna Klimczak stworzyła jednak dziennik, który ma za zadanie wyciągnąć z nas to, co schowane na samym dnie naszych serc, odkryć to, o czym jeszcze nie wiemy i oświetlić delikatnie nową drogę do zmian. Książka już swoją okładką informuje nas, że ma ona bardzo osobisty charakter. Miejsce na nasze zdjęcie i dane stawiają nas w roli autorów, nie tylko wpisujących kolejne słowa, ale przede wszystkim kreujących własne życie. Na każdy dzień roku autorka przewidziała zadania – jedne dość poważne, inne z przymrużeniem oka, ale zawsze dotykające naszych najgłębszych tajni. Najbardziej do gustu przypadły mi natomiast tak zwane autozadania, które zostawiają nas samych z własnym wnętrzem, co dla wielu może być ciekawym i (o dziwo) nowym doświadczeniem.

Współczesny świat zewsząd bombarduje nas informacjami, w skuteczny sposób zagłuszając nasze prawdziwe JA. Często sami na własne życzenie wpadamy w wir spraw, bojąc się stanąć w prawdzie przed samym sobą. Takie spotkanie kojarzy nam się z bólem, pustką w głowie i dziwną paniką. Lucyna Klimczak wkłada jednak do naszych rąk dziennik, który każdego dnia będzie nas zachęcał właśnie do takich spotkań – w ciszy własnego serca i w szczerości do bólu. Nie wolno nam przed tym uciekać, bo wtedy tak naprawdę uciekamy przed sobą, rzucając się w pogoń za czymś, z czym tak naprawdę się nie identyfikujemy. Chcąc wtapiać się w tłum, jak kameleon przyjmujemy barwy otaczającego nas świata, często uważając je za naszą własną skórę. Teraz jednak mamy nieocenioną możliwość odnalezienia siebie. Prawda może zaboleć, ale na pewno nas wyzwoli, a także ukaże zakurzoną i spowitą mgłą drogę do szczęścia.

Pojawia się jednak pytanie: czy zwykłe kartki, pytania i obrazki mogą zmienić nasze życie? Przecież to wydaje się śmieszne i naiwne. Jak strzała wystrzelona z łuku pojawia się odpowiedź rozdzierająca nasze maski przybrane dla niepoznaki przed światem: śmieszne i naiwne jest to, że chcemy nadal udawać kogoś, kim nie jesteśmy i udawać szczęście, którego nie mamy. A te niepozorne białe kartki, które zapełnimy przez następny rok, nie będą już wywoływać na naszej twarzy lekko kpiącego uśmiechu tylko radość z odszukania własnej tożsamości i wejścia na jedyną słuszną drogę do prawdy. Za rok będziemy innymi osobami – czy lepszymi? Z pewnością, bo wreszcie żyjącymi NAPRAWDĘ.

Katarzyna Kubiak
(katarzyna.kubiak@dlalejdis.pl)

Lucyna Klimczak, „Co-dziennik”, Helion 2017




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat