„Czarna góra” – recenzja

Recenzja książki „Czarna góra”.
„Poznajemy jakieś wycinki cudzego życia, okruchy, fragmenty. Całość jest pewnie jeszcze ciekawsza…”

O Andrzeju Pilipiuku można napisać naprawdę dużo – pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że osobną książkę. Uważam, że, podobnie jak bohater swoich najbardziej znanych opowieści – Jakub Wędrowycz - jest niezwykle barwną osobowością. Można mu też wiele wytknąć – że jego książki bywają czasem nudne, że powtarzalne, że bohater za dużo lub za mało przeklina albo za dużo lub za mało pije (żartuję! bohaterowie Pilipiuka nigdy za mało nie piją), ale nie można mu odmówić jednego – pomysłowości. Warto też zaznaczyć, że autor ma niebywałą lekkość w tworzeniu opowiadań, które wydają się być czymś banalnym, a jednak – stworzenie naprawdę dobrego opowiadania jest sztuką.

„Czarna góra” należy do serii tzw. „opowiadań bezjakubowych”, a to z kolei oznacza spotkanie z Pawłem Skórzewskim i Robertem Stormem. Opowiadania zawarte w książce, a jest ich pięć, są niby osobne, a jednak tworzą całość. Czytając, miałam wrażenie, jakby ktoś wziął życiorysy bohaterów, pociął je na kawałki, poukładał według jakiegoś klucza i skatalogował. Każde z opowiadań jest inne, trzymające w napięciu i cóż… pozostawiające spory niedosyt.

Opowiadanie otwierające tom, tzn. „Czarna góra”, opowiada o Pawle Skórzewskim (jest on lekarzem epidemiologiem) i o tym, w jaki sposób znalazł on w sobie powołanie do leczenia oraz pomagania innym. Akcja dzieje się na Syberii. Gdy jeden z zesłańców umiera, pozostali znajdują przy nim mapę i dokumenty, które pozwolą któremuś z nich przetrwać… Co będzie dalej?  „Decha” i „Dwie czaszki” są opowiadaniami, w których bohaterem jest Robert Storm – omnibus, historyk, człowiek zakochany w antykach, który totalnie nie pasuje do rzeczywistości, w której przyszło mu żyć. Obydwa opowiadania są pełne różnych ciekawostek historycznych; w obydwu bohater jest poszukiwaczem… nie tylko przygód. Na tle opowiadań wyróżnia się „Grom” – i to nie tylko pod względem fabularnym. Przedstawia on alternatywną wizję historii naszego kraju, w której I wojna światowa nie miała miejsca, a Polska odzyskała niepodległość dzięki… podstępnemu szantażowi. Nie zdradzę nic więcej, dodam tylko, że w grze pojawią się… polskie bomby atomowe (!!!).

Zbiór trzyma naprawdę dobry poziom.  Z kolejną częścią „kronik bezjakubowych”, jak ktoś gdzieś słusznie napisał, jest jak z kolejnym sezonem ulubionego serialu. Bohaterowie znani, ich historia mniej więcej też, więc czekamy i śledzimy, jak potoczą się ich losy. Opowiadania utrzymane są w stylistyce charakterystycznej i znanej dla Pilipiuka, a mimo to nie można odmówić im elementu zaskoczenia. Widać i czuć z każdej strony, że autor jest doskonałym i wnikliwym obserwatorem rzeczywistości; znawcą ludzkiej psychiki i przede wszystkim sprawnym literatem.

Nie ukrywam, że nie  zaliczam się do wielkich fanek Pilipiuka – autora znam, lubię, cenię, czasem czytam – jednak nie należy on do twórców, na których książki czekam z niecierpliwością, czego nie można powiedzieć o moim mężu, który wprost ubóstwia tego autora i któremu poświęcił nawet osobną półkę w naszej domowej bibliotece. „Czarną górę” wzięłam trochę z myślą o nim, że ją przeczyta, podzieli się ze mną przemyśleniami, a ja ujmę jego słowa w zgrabny tekst. Oczywiście zrobił to, jednak poprosił mnie, abym dała szansę tej książce albo chociaż jednemu opowiadaniu. Dałam. Po przeczytaniu pierwszego opowiadania, wzięłam się za drugie, a potem za kolejne… Cóż. Naprawdę było warto, choć dłuższy czas zastanawiałam się: „Gdzie w ciągu tych kilku dni, u licha, podziało się kilka moich wolnych godzin?”

Anna Stasiuk
(anna.stasiuk@dlalejdis.pl)

A. Pilipiuk, „Czarna góra”, Fabryka Słów, Lublin, 2021.




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat