„Historia pewnego narzeczeństwa” – recenzja

Recenzja książki „Historia pewnego narzeczeństwa”.
Po niespełna roku oczekiwania nadszedł czas na trzecią część „Historii pewnego...”, tym razem narzeczeństwa.

Od wydania „Historii pewnego związku” do ukazania się drugiej części serii, czyli „Historii pewnej niewierności”, Danka Braun kazała nam czekać aż dwa lata. W tym czasie mogliśmy zapomnieć wiele szczegółów z życia Renaty i Roberta, a już na pewno oderwaliśmy się od przedstawionego w powieści świata. Tym jednak razem autorka postarała się skrócić czas rozłąki z ulubionymi bohaterami, oferując nam „Historię pewnego narzeczeństwa” niespełna rok później.

Nie ukrywam faktu, że jestem jedną z osób, która niecierpliwie czekały na kolejną powieść, kontynuującą skomplikowaną historię Renaty i jej rodziny. Podczas gdy na polskie książki patrzę podejrzliwie i traktuję je z lekkim dystansem, w serii autorstwa Braun zakochałam się od pierwszych kartek. We wcześniejszych recenzjach porównałam ją do dzieł Grocholi, szczególnie zaś sagi o życiu Judyty, a dziś owo porównanie podtrzymuję. To istna gratka dla miłośniczek literatury zarówno polskiej, jak i kobiecej, będącej mieszanką komedii, romansu, eratyku i dramatu. Takie literackie all inclusive.

Miłość do dzieł Braun nie zaślepiła mnie jednak na tyle, bym w najnowszej powieści nie znalazła żadnych wad. Pierwszą z nich jest pominięcie sporego okres, w którym nie do końca wiadomo, co się wydarzyło. Jak autorka wyjaśnia na swoim fanpage’u, planuje napisać krótki kryminał opisujący pominięte losy, co mnie jednak nie zadowala. Po pierwsze nie każdy wchodzi na fanpage’a i czyta aktualności, po drugie przeciąganie nawet najlepszej serii w nieskończoność najzwyczajniej w świecie ją niszczy. Druga wada jest zaś taka, że autorka za bardzo wszystko komplikuje. Owszem, „komplikacja” to esencja wszystkich trzech powieści, które dzięki zawiłości i graniu na emocjach (i nerwach) czytelnika nie pozwalają mu odłożyć lektury na bok, ale w pewnych momentach przedobrzyła. Z niespotykanej, ale „życiowej” historii zrobiła coś, co po prostu nie mogłoby się wydarzyć. Być może jestem zbyt wielką optymistką, choć wiem, że wcale nie, ale nie wierzę, że na jednego człowieka może przypadać aż tyle pechowych chwil. Fikcja literacka? W porządku, ale siłą książek był ich realizm. Którego, niestety, trochę zaczyna brakować.

Trzecia część sagi, tak jak pierwsza, kończy się w bardzo „gorącym” momencie, przez co autorka po raz kolejny stawia nasze nerwy na skraju przepaści. Co jest zabiegiem bardzo dobrym, sprytnym, gwarantującym masowy zakup kolejnej książki. Mam tylko nadzieję, że nie zafunduje nam tej samej atrakcji, co między pierwszymi powieściami, czyli dwóch lat przerwy. Tego nie zniosą nawet najbardziej wytrwali, zapominając wszystkie detale historii. Autorka powinna bowiem pamiętać, że oprócz jej książek czytamy również parę innych, a znów odświeżyć sobie trzy dość grube powieści naraz to nie taka prosta sprawa. Jeśli będzie warto, na pewno to zrobię, ale i tak wolałabym nie czekać aż tak długo.

Olga Kublik
(olga.kublik@dlalejdis.pl)

Danka Braun, „Historia pewnego narzeczeństwa”, Warszawa, Prozami, 2014




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat