„#Instaświęta” – recenzja

Recenzja książki „#Instaświęta”.
Wolisz święta #zfiltrem, czy bez?

Świąteczny sezon czytelniczy 2023 roku pora zacząć i to od razu dość nietypowo. Książka Nataszy Sochy, co prawda, jak wiele innych cieszy oko i skrzy się brokatem na minimalistycznej czerwonej okładce. Jeśli jednaki ten fakt podsuwa komuś myśl, że będziemy mieć do czynienia z klasycznie lekką, łatwą i przyjemną lekturą z Bożym Narodzeniem w tle, lepiej najpierw zapoznać się z blurbem.

Protagonistką „#Instaświąt” jest Julia, dwudziestokilkuletnia studentka, która po wizycie u ciotki w Londynie wpadła na pomysł zapożyczenia idei na biznes i została dekoratorką choinek. Zleceń ma tak dużo, że część musi robić już w listopadzie, a na grudzień zostawia sobie cztery najbardziej zamożne i wymagające klientki. Panie nieco się od siebie różnią – mamy żonę/matkę krnąbrnej jedynaczki, rozwódkę z trójką dzieci, oświeconą mężatkę z mężem, który w tym małżeństwie obecny jest nawet nie do końca ciałem i samotną kobietę, dla której całym światem jest pies. Łączy je to, że aktywnie działają w mediach społecznościowych i bardzo zależy im, żeby to ich drzewko i świąteczny wystrój domu/mieszkania wzbudził wśród obserwatorów zachwyt. W miarę upływu czasu Julka nabiera coraz bardziej ambiwalentnego stosunku do swej pracy i zleceniodawczyń, które w jej naznaczonym traumą sprzed lat i tajemnicą dziadka życiu zaczynają zajmować więcej miejsca niż by chciała.

Jak łatwo można dostrzec po tytule, krytyka powierzchowności, konsumpcjonizmu i podążania na lajkami zajmuje w tej pozycji centralną pozycję. Autorka nie mówi jednak tylko „to jest złe, głupie i warte potępienia”, ale również próbuje pokazać motywy, jakie kierują ludźmi z obsesją na punkcie idealizowania swojej rzeczywistości ku uciesze zupełnie obcych im ludzi. Drugim wątkiem jest nieprzepracowana żałoba Julii, która powstrzymuje ją przed nawiązywaniem głębszych relacji, jeśli nie liczyć tej, jaka łączy ją z dziadkiem. Pan Antoni dobiega jednak osiemdziesiątki i diagnoza, jaką słyszy w gabinecie lekarskim, sprawia, że pomimo wrodzonego optymizmu zaczyna martwić się o przyszłość swoją i wnuczki.

Podsumowując, wiele jest tutaj mniejszych i większych dramatów zarówno osób dorosłych, jak i nastolatków, chociaż nie można powiedzieć, że postaci są jakoś znacząco rozwinięte. Natasza Socha próbuje nieco ożywić atmosferę sytuacjami, które być może miały być bardziej komiczne niż tragikomiczne, ale skończyło się na tych drugich. Poza finałem, który jest bardzo w zgodzie z świąteczną konwencją cudów i przemian, niewiele jest tutaj okazji do śmiechu, co nie znaczy, że książka jest zła, bo tak nie jest.

Jest to prosto napisana, całkiem niezła i krótka (267 stron) obyczajówka ze stałym tempem rozwoju akcji i końcówką, w której wszystkie elementy splatają się w całość. Ze względu na bardziej poważny ton może stanowić odskocznię od lżejszych i mocniej nasyconych klimatem, stereotypowych propozycji filmowych i literackich, jakimi będziemy zasypani w okresie świątecznym, chociaż i tutaj nie uciekniemy przed wątkiem romansowym.

Izabela Fidut
(izabela.fidut@dlalejdis.pl)

Natasza Socha, „#Instaświęta”, Wydawnictwo Literackie, Kraków, 2023.




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat