„Klub” – recenzja

Recenzja książki „Klub”.
Kryminalna historia rozgrywająca się na wyspie dla bogaczy, w którą uwikłanych zostało kilka postaci. Na dodatek każda z nich pojawiła się na miejscu w innym celu.

Wraz z nadejściem jesieni naszła mnie ochota na dobry thriller. Przejrzawszy nowości wydawnicze na polskim rynku, sięgnęłam po „Klub” autorstwa Ellery Lloyd – powieść poświęconą kryminalnej zagadce rozgrywającej się na prywatnej wyspie przeznaczonej na kurort dla największych i najpopularniejszych bogaczy, członków tytułowego klubu. Jej głównym właścicielem – a przy okazji prezesem klubu – jest Ned Groom, który za nic w świecie nie chce dzielić się władzą ani zaszczytami nawet z osobami, którym za wkład pracy należałoby się dobre słowo. Potrzeba absolutnej dominacji, jaką przejawia mężczyzna, nakreśla atmosferę, w jakiej funkcjonować muszą pozostali bohaterowie, a wraz z nimi czytelnik.

Chociaż to i tak nie wszystko. Wystarczy wyobrazić sobie ograniczony teren (tu: wyspę), na którym spotykają się wyłącznie osoby zakłamane, trzymające się pozorów, strzegące prywatnych sekretów pilniej niż pieniędzy na koncie i nawykłe do wysługiwania się innymi. Ot, celebrycka śmietanka towarzyska – od prawdziwych gwiazd kina i muzyki po rasowych celebrytów znanych z bywania tu i ówdzie. A wiadomo, że kiedy w grę wchodzą największe sekrety, najgorsze prywatne brudy i wielkie pieniądze, może zrobić się gęsto. Zwłaszcza wtedy, gdy ktoś poznał owe sekrety i wyciąga rękę po pieniądze.

W główną oś fabuły „Klubu” uwikłanych jest garstka osób: Ned, jego brat, asystentka Neda, organizatorka wydarzeń odpowiedzialna za kontakt z członkami klubu, nowa menedżerka ekipy sprzątającej i goście zaproszeni na kolację otwierającą weekend na wyspie. Każde z nich udało się do nowego kurortu w innym celu i z innego powodu. Owe cele i powody wychodzą na jaw w toku lektury. Rozdziały poświęcone głównym postaciom przeplatają się, zatem wątki są czytelnikowi dawkowane. Nie tylko odracza to przyjemność rozwiązania zagadki, ale także ma znaczenie dla sensu fabuły – informacje z rozdziałów uzupełniają się, tworząc całość.

Muszę przyznać, że nie mogłam się oderwać od „Klubu”. Nie tylko dlatego, że byłam spragniona thrillera, ale także dlatego, że po prostu jest to bardzo dobra książka. Dobrze napisana pod kątem językowym i dobrze przetłumaczona oraz rewelacyjnie poprowadzona fabularnie. Napięcie dawkowane jest w idealnym stopniu, a każda z historii wciąga i powoduje chęć dalszego śledzenia. Podoba mi się też sposób, w jaki zostały napisane postacie. Każda jest wyrazista i można ją polubić lub nie, kibicować jej bądź nie.

Zapoznawszy się z kilkoma recenzjami w internecie, zauważyłam, iż powieść Lloyd zirytowała niektórych czytelników ilością opisów luksusu, bogactwa i przepychu. Mnie się to bardzo, bardzo podobało. Nie czytałam jeszcze książki osadzonej w takich realiach, a plastyczność opisów sprawiła, że w toku lektury byłam na wyspie wśród bohaterów. Nie tylko więc nie przeszkadzał mi nadmiar luksusu kurortu Island Home, ale także wessał mnie sposobem zaprezentowania do świata przedstawionego.

Ostatecznie i bez chwili wątpliwości „Klub” zasila domowy regał i za parę lat z przyjemnością do niego wrócę.

Olga Kublik
(olga.kublik@dlalejdis.pl)

Ellery Lloyd, „Klub”, Czwarta Strona, Poznań, 2023.




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat