„Mikołajek. Klub zaginionych traperów” – recenzja

Recenzja książki „Mikołajek. Klub zaginionych traperów”.
Kolejna odsłona kultowej postaci, którą bez wątpienia jest tytułowy Mikołajek.

Trudno uwierzyć, że Mikołajek (czyli Le Petit Nicolas) skończył w tym roku 67 lat. Nie do końca wiem, jak to ująć, ale o ile niektóre postacie z książek czy filmów są już dziś passe, o tyle Mikołajek „zestarzał się” fantastycznie, a właściwie w ogóle się nie zestarzał. Ta postać nadal bawi, uczy i jest kochana przez rzesze najmłodszych czytelników, którzy inspirując się niesfornym chłopcem, poszukują swoich sposobów na nudę. Mikołajek przecież nigdy się nie nudził, a nawet jeśli mu się to zdarzyło – natychmiast robił coś, aby przekuć ją może niekoniecznie w coś pożytecznego, ale z pewnością zajmującego.

Seria książeczek o Mikołajku wydana przez Znak powstała na bazie kreskówki dla dzieci „Fantastyczne lato Mikołajka”. Powiem szczerze, że uwspółcześnione wersje starych bajek w ogóle do mnie przemawiają; mam wręcz wrażenie, że wysysają z nich całą magię. Obecne Smerfy są dla mnie porażką, dużo bardziej podobały mi się w starym wydaniu i dubbingu. Podobnie jest z Myszką Miki, Muminkami czy Pszczółką Mają. Po prostu komputerowa grafika i „powiew świeżości” burzą w jakiś sposób moje wyobrażenia o postaciach i poczucie estetyki. Co prawda Mikołajek nie miał swojego kreskówkowego pierwowzoru, jednak postać z książek narysowana kreską Jeana – Jacquesa Sempègo wyglądała zupełnie inaczej. Bohater z tej bajki, w moim mniemaniu, nie oddaje ducha tego Mikołajka, którego poznałam w dzieciństwie i którego pokochałam. Niemniej jednak zdaję sobie sprawę, że współczesnym dzieciom ta postać się po prostu podoba. Mój synek jest nią zachwycony, mimo że ja jego uczuć nie podzielam w całości.

Książeczka „Mikołajek. Klub zaginionych traperów” jest komiksem, czyli formą lubianą przez dzieci; łączącą ilustracje z tekstem, z przewagą pierwszego aspektu. W tej części Mikołajek wraz z przyjaciółmi, pod baczną opieką druha Gerarda, ma nauczyć się sztuki przetrwania w lesie. Oczywiście grupie dzieci bardzo szybko zaczyna się nudzić wędrówka przez las, podczas której nic się nie dzieje. Alcest pyta się o podwieczorek, Mamert boi się i chce wracać do domu, a Izabela proponuje wezwać taksówkę. Druh Gerard jest jednak nieprzejednany i mimo narzekań dalej wpaja w dziecięce umysły podstawy survivalu. Jak skończy się ta podróż? Przeczytajcie i odpowiedzcie sobie na to pytanie sami.

Historyjka niesamowicie mnie rozbawiła i pokazała, nieco w krzywym zwierciadle, jak dziwni są dorośli, którzy niejednokrotnie dają wskazówki dzieciom, jednak sami się do nich nie stosują. Bardzo ciekawym pomysłem są zagadki i łamigłówki zamieszczone na końcu książeczki. Znajdziemy tu zabawę w odszyfrowanie kodu, labirynt czy szukanie par.

Jestem przekonana, że wasze pociechy spędzą w towarzystwie Mikołajka i jego paczki fantastyczny czas, który nie będzie dla nich stracony. Myślę, że taka forma przekazu treści trafi do najmłodszych czytelników i pozwoli im rozwinąć swój survivalowy talent. Kto wie, może któryś z nich sam będzie chciał spróbować wędrówki po leśnej głuszy? Polecam!

Anna Stasiuk
(anna.stasiuk@dlalejdis.pl)

„Mikołajek. Klub zaginionych traperów”, Znak, Kraków, 2023.




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat