„Oświadczyny” – recenzja

Recenzja książki „Oświadczyny”.
Życie pisze tak nieprawdopodobne scenariusze, że czasem nawet miłość bezradnie rozkłada ręce.

Bridgertonowie są naprawdę nietuzinkową, jak na tamte czasy, rodziną, która z jednej strony jest bardzo różnorodna, ale z drugiej potrafi być jednością i w sprawach dla nich najważniejszych przemawiać jednym głosem. Każdy z rodzeństwa posiada swoją jedyną i niepowtarzalną historię miłosną.

Doskonale zdaje sobie z tego sprawę Eloise, która mimo skończonych 28 lat, pozostaje niezamężna. I choć ani powabu, ani urody, ani inteligencji jej nie brakuje – odrzuciła wszakże osiem propozycji małżeństwa – nie potrafi znaleźć kandydata, który by jej odpowiadał. Początkowo samotność nie jest dla niej doskwierająca – ma wszakże wspaniałe życie wypełnione balami i spotkaniami, kochającą rodzinę i najlepszą przyjaciółkę Penelopę, która dzieli z nią staropanieńskie życie. Sytuacja zmienia się, gdy i ona wychodzi za mąż (o czym można było przeczytać w tomie IV „Miłosne tajemnice”). „Los dwudziestoośmioletniej niezamężnej kobiety wydawał się całkiem znośny, póki jej przyjaciółka też była niezamężną dwudziestoośmiolatką (…) Lecz teraz Penelopa miała Colina, a w jej małżeństwie układało się świetnie. A Eloise była sama. Sama w sercu zatłoczonego Londynu, wśród licznej i kochającej rodziny”. Eloise ma jednak pewien sekret – od roku koresponduje z niejakim Phillipem Cranem, który niespodziewanie składa jej propozycję małżeństwa. Bohaterka – targana z jednej strony samotnością, a z drugiej ciekawością i chęcią przeżycia jakiejś przygody – postanawia uciec z domu i odwiedzić swojego korespondencyjnego adoratora, aby sprawdzić, czy do siebie pasują. Odwiedziny zadziornej, rezolutnej i uroczej Eloise w Romney Hall będą miały swoje konsekwencje zarówno w życiu sir Phillipa i jego dzieci, jak i samej Eloise… Czy dwóje ludzi o tak odmiennych charakterach, poglądach i doświadczeniach będzie w stanie stworzyć szczęśliwy związek?

Kolejna powieść Julii Quinn udowadnia, że autorka ma niesamowity talent do snucia chwytających za serce historii oraz że jej kreatywność w zakresie wymyślania miłosnych perypetii bohaterów jest w zasadzie niewyczerpalna. Po czterech tomach spodziewałam się, że kolejny będzie utrzymany w nieco innej konwencji niż dotychczas. Po pierwsze, już w części poprzedniej wyszło na jaw, kim jest Lady Whistletown, więc podejrzewałam, że urywki z jej rubryki towarzyskiej nie będą poprzedzać kolejnych rozdziałów. Po drugie – cała akcja rozgrywa się poza Londynem; miłość pomiędzy Phillipem a Eloise nie jest taka oczywista, jak miało to miejsce w przypadku innych par. Do tego wszystkiego dochodzi wątek Amandy i Oliviera – nieco rozbrykanych dzieci Phillipa, które wprowadzają do powieści mnóstwo żartobliwych scen.

„Oświadczyny” to niesamowicie klimatyczny, wciągający, niezobowiązujący romans historyczny. Dla mnie – gdy za wschodnią granicą szaleje wojna, a w kraju ceny i koronawirus – był doskonałą odskocznią od codzienności, świetnie spędzonym czasem. I choć zakończenie jest przewidywalne, to i tak nie zabrało mi ono radości z lektury. Tak powinna kończyć się wszystkie historie – zarówno te prawdziwe, jak i fikcyjne. Polecam z całego serca!

Anna Stasiuk
(anna.stasiuk@dlalejdis.pl)

Julia Quinn, „Oświadczyny”, Zysk i S-ka, Poznań, 2022.




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat