Dla przeciętnego człowieka myśl o tym, że mógłby kogoś zabić, jest przerażająca, bo choć niekiedy zdarza się ludziom beztrosko rzucać słowa „zabiję Cię!”, to jednak taka groźba prawie nigdy nie znajduje pokrycie w rzeczywistych działaniach. Są jednak tacy, którzy zamiast wypowiadać mrożące krew w żyłach słowa, po prostu sięgają za pazuchę, wyciągają zza niej pistolet z tłumikiem i jednym ruchem odbierają innym życia. Trzy strzały – dwa w głowę, jeden w serce – to znak rozpoznawczy Midasa, nieuchwytnego zabójcy, który nigdy nie zostawia śladów.
Niemal od początku historii wiadomo, że Jakub Król, Jakub Rojalski i tajemniczy Midas to ta sama osoba, choć w zależności od okoliczności przybiera różną postać, by wykonać zadania przypisane do określonej wersji samego siebie. Jednak każde z wcieleń głównego bohatera wiąże się z innym etapem jego życia, z innymi doświadczeniami, dlatego Agnieszka Lingas-Łoniewska w „Piętnie Midasa” przeplata trzy historie jednej postaci, dodając do nich czwartą – opowieść Karoliny Linde, atrakcyjnej oficer policji, która tropi legendarnego Midasa, a pewnego dnia poznaje Jakuba Rojalskiego, przystojnego i miłego fotografa, kryjącego wielką tajemnicę. Jakub Król to z kolei najmłodsza wersja głównego bohatera – zahukany, ale szalenie zdolny chłopak, którego talentu ani ojciec alkoholik i hazardzista, ani matka prostytutka nie umieją docenić. Dlatego tak wielki wpływ na nastolatka ma tajemniczy Grabarz – człowiek, który wypatrzył go na ulicy, wyszkolił, dał pieniądze, wiedzę i władzę nad ludzkim życiem, czyniąc go w zamian swoim prywatnym egzekutorem. Niestety, ta perfekcyjna maszynka do zabijania nie potrafiła pozbyć się pewnej ludzkiej cechy – uczuć...
„Piętno Midasa”, którego głównym mottem i motywem przewodnim jest stwierdzenie, że „Karma to suka”, jest właśnie historią o tym, że nawet ludzie, którzy dokonują przerażających czynów, tak naprawdę mszczą się w ten sposób za to, czego sami doświadczyli, a innych złych ludzi, którym przez lata udaje się uniknąć odpowiedzialności za swoje czyny, w końcu i tak dopadnie sprawiedliwość. Książka Łoniewskiej to także ciekawe studium tworzenia „prywatnego żołnierza” - od nieśmiałego młokosa do bezwzględnego zabójcy, gotowego wykonać prawie każdy rozkaz. Mam jednak nieodparte wrażenie, że całość ma nieco naiwny charakter, który wynika z przekonania, że nie ma ludzi z natury złych, są tylko skrzywdzeni przez los. A ci, którzy postępują karygodnie i w głębi duszy wiedzą, że czynią źle, potrafią odciąć się od emocji związanych z „brudną robotą” i przeobrazić się w troskliwego sąsiada, który starszej pani zrobi zakupy i stanie w obronie maltretowanej sąsiadki. Czy faktycznie tak wygląda świat zabójców?
Z ciekawości obejrzałam kilka rozmów Edwarda Miszczaka z największymi zbrodniarzami przełomu wieków w programie „Cela nr”. Ich opowieści w pewnym stopniu oczywiście pokrywają się z tym, co zaserwowała czytelnikowi Lingas-Łoniewska w „Piętnie Midasa” - trudne dzieciństwo, przemoc, alkoholizm w przeważającej większości przypadków stały za tym, że młodzi ludzie schodzą na drogę występku. Jednocześnie mimo tego trudno było dostrzec w tych mordercach ofiary, które przemocą reagowały na trudy życia. Oczywiście, literatura ma prawo kreować świat w pewnym sensie wyidealizowany, w którym zabójca na zlecenie budzi więcej sympatii niż odrazy, jednak taka romantyczna wersja „dobrego zbója” w tym przypadku wyszła nieco sztucznie i chyba trochę zbyt „hollywoodzko”. Całość jest przyjemna w odbiorze, szybko pochłania się kolejne strony „Piętna Midasa”, jednak „czegoś” w tej książce brakuje. Być może tym „czymś” jest po prostu odrobina zakorzenienia w rzeczywistości.
Michalina Guzikowska
(michalina.guzikowska@dlalejdis.pl)
„Piętno Midasa”, Agnieszka Lingas-Łoniewska, Wydawnictwo Novae Res, Gdynia 2016