„Pokój motyli” – recenzja

Recenzja książki „Pokój motyli”.
„Miłość działa w życiu cuda. Nawet w najbardziej ponury dzień w środku zimy może tak rozświetlić świat, że wszystko wyda się równie piękne jak teraz”

Tak powiedział ojciec do kilkuletniej Posy, która z piękną, dziecięcą naiwnością poznawała świat. Z  pewnością odcisnęła ona na dziewczynie piętno, bo całe swoje życie kochała. Kochała mocno, namiętnie, żarliwie i wbrew rozsądkowi, jednak nie wszystko ułożyło się tak, jak tego pragnęła. Teraz, kiedy jest już siedemdziesięcioletnią staruszką, pogodziła się ze swoim losem. Mieszka w rodzinnym domu w Suffolk, pielęgnuje swój ukochany ogród oraz stara się doceniać to, co ma i cieszyć każdą chwilą . Niestety, niepokorny los znów wystawia ją na próbę. Nagle, niczym upiór z mrocznej przeszłości, wyłania się jej dawna miłość – Freddie – który w młodości złamał jej serce, odchodząc bez słowa. Posy nie jest gotowa na konfrontację z dawnych kochankiem, gdyż boryka się z problemami finansowymi starszego syna Sama oraz niespodziewanym powrotem młodszego – Nicka. Mogłoby się wydawać, że to i tak zbyt wiele jak na wątłą kobietkę, a jednak… Życie, mimo podeszłego wieku bohaterki, ma w swojej grze jeszcze wiele ukrytych kart, które wyłoży, gdy nadejdzie czas…

A w powieści naprawdę dużo się będzie działo! Życie z domowym tyranem, tajemnica z przeszłości, nieuleczalna choroba, romans ze znanym pisarzem – to tylko niektóre z wątków, które znajdziecie w najnowszej książce Lucindy Riley. Autorka znów sięgnęła do ukochanej przez siebie dwutorowej narracji – z przeszłości i teraźniejszości – dzięki której jesteśmy w stanie lepiej poznać bohaterkę, jej historię, zrozumieć podjęte przez nią decyzje oraz dostrzec, że człowiek nie zawsze jest wstanie wszystko kontrolować.

Czytając „Pokój motyli” czułam się jak zaczarowana; jakby przy każdym otwarciu książki przychodziła do mnie wróżka, która dotknięciem swojej magicznej różdżki przenosiła mnie do zupełnie innego świata, w którym nie istnieje ani czas, ani proza dnia codziennego, ani wizja powrotu do domowych i zawodowych obowiązków. Liczył się tylko niesamowity świat stworzony przez autorkę. Słyszałam zgiełk londyńskich zatłoczonych ulic, czułam dotyk aksamitnej sukni z butiku Tammy, oddychałam świeżym powietrzem angielskiej prowincji, a bohaterowie zaczynali żyć w mojej głowie swoim życiem.

Nie ma drugiej, tak czarującej, tak utalentowanej i tak niezwykłej pisarki jak Lucinda Riley. Jej książki nigdy nie są puste, przelukrowane ani powtarzalne. Często mam wrażenie, że autorka napisała coś specjalnie dla mnie; jakby jej proza była odpowiedzią na problemy, które noszę w sercu. Autorka, jak nikt inny, pokazuje nam każdą kolejną powieścią, że „życie to są tylko chwile, tak ulotne jak (tytułowe) motyle” i jest zbyt krótkie, aby marnować je na ciągłe narzekanie, kłótnie i nieodpowiednich ludzi. Z niecierpliwością oczekuję na kolejną powieść autorki, a z tego, co zdążyłam zaobserwować na jej funpage’u, będzie to kolejny tom cyklu Siedmiu Sióstr.

Anna Stasiuk
(anna.stasiuk@dlalejdis.pl)

Lucinda Riley, „Pokój motyli”, Albatros, Warszawa, 2019 r.




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat