„Powrotny z Wrocławia” – recenzja

Recenzja książki „Powrotny z Wrocławia”.
Zbrodnia, rodzinne sekrety, bohaterowie w odcieniach szarości. Czy Artur Żurek odkrył przepis na kryminał idealny? Przekonajcie się sami!

Zarówno tytuł, jak i okładka drugiej już powieści Artura Żurka przywodziła mi na myśl pociąg. Byłam przekonana, że cała akcja będzie miała związek z jakimś tajemniczym morderstwem w pociągu rodem z lat 90-tych, kiedy całe mnóstwo takich przypadków omawiano w programach typu 997. Jak się okazało, nie zawsze to, co zakładamy po tytule sprawdza się.

Za główną bohaterkę można uznać Annę Geier, na którą spada straszliwa diagnoza – śmiertelna i podstępna choroba; zostało jej niewiele życia, a każdy dzień może być tym ostatnim. Jak wiadomo jednak, nieszczęścia chodzą parami, więc oprócz choroby otrzymuje wiadomość o samobójczej śmierci swojego niepełnosprawnego fizycznie i psychicznie brata Marka. Gdy wraca do rodzinnego domu we Wrocławiu na pogrzeb, okazuje się, że rodzice zastawili ich willę, aby sfinansować dożywotni pobyt brata w ośrodku, a do drzwi puka nowy właściciel – prezes fundacji „Jutro”. Anna nie do końca wierzy w samobójczą śmierć brata – bohatera Solidarności – i wraz z przyjaciółką z dawnych lat, Dorotą (która zjawia się na pogrzebie tak naprawdę znikąd) oraz pewnym adwokatem starają się rozwikłać tę zagadkę. Co chwilę na jaw wychodzą jakieś nowe fakty, pojawia się więcej tajemniczych zgonów, a tropy prowadzą tak naprawdę do jednej osoby. Czy ze zgonem brata może mieć coś wspólnego ksiądz z sąsiedniej parafii? Dlaczego fundacji, która niesie dobro innym, tak bardzo zależy na przejęciu domu? I skąd to nagłe zainteresowanie Doroty? Czy przyjaciele są na pewno tymi, za kogo się podają?

„Powrotny z Wrocławia” to powieść, w której dzieje się naprawdę dużo. Autor niezwykle umiejętnie przeplata wątki z teraźniejszości i z lat 80-tych, dzięki czemu powieść zyskuje mocny peerelowski smaczek. Książka wciągnęła mnie właściwie od samego początku i nie pozwalała tak naprawdę zaufać nikomu; miałam wrażenie, że każdy jest podejrzany i każdy ma coś do ukrycia. Zagadka – w moim odczuciu – została niezwykle skrupulatnie zaplanowana, choć całość może sprawiać wrażenie poplątanej i chaotycznej. Chyba największą frajdę w całym czytaniu sprawiało mi łączenie faktów, dochodzenie do prawdy razem z bohaterami i wreszcie gigantyczna eksplozja „EUREKA!”, gdy wszystkie elementy układanki wskoczyły na swoje miejsce.

Arturowi Żurkowi nie można również odmówić lekkości pióra i dynamizmu w tworzeniu akcji. Choć nie ma tu krwawych morderstw, trupów, o które potykają się bohaterowie, to uważam, że skomponowanie powieści w ten sposób wymaga nie lada umiejętności. Dodam, że Wrocław został odmalowany tak, że miejscami miałam wrażenie, że tam jestem i poznaję to miasto pod okiem wnikliwego przewodnika.

Uważam, że „Powrotny z Wrocławia” to naprawdę kawałek lekkiego, przyjemnego kryminału łączącego intrygę, historię, wątki obyczajowe. Jestem pewna, że książka doskonale sprawdzi się podczas letnich wyjazdów czy długich, ciepłych wieczorów. Mi zapewniła kilka godzin świetnej rozrywki. Polecam!

Anna Stasiuk
(anna.stasiuk@dlalejdis.pl)

Artur Żurek, „Powrotny z Wrocławia”, Initum, Kraków, 2022.




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat