„Rok na odwyku” – recenzja

Recenzja książki „Rok na odwyku”.
Uzależnienie to niezwykle silny przeciwnik. Tak silny, że większości nawet nie starcza sił, by rozpocząć jakąkolwiek walkę.

Patrzę na niewielką, zaledwie stuczterdziestostronicową książeczkę i zastanawiam się, co pomyślą o niej inni. Co wyniosą z tej historii? Czy będą potrafili zrobić coś, przed czym autorka tej książki tak długo się wzbraniała – odnieść cudzą historię do swojego życia?

Rok na odwyku pewnie brzmi niewiarygodnie. Dla uzależnionych, że z własnej woli można na tak długo odizolować się od swojego najlepszego przyjaciela i najgorszego wroga jednocześnie, dla pozostałych – że to tak długo trwa. Rok. 365 dni walki z własnymi demonami.

Katarzyna T. Nowak podejmuje się tego. Zgłasza się do ośrodka, bo mimo leków (które bierze od bardzo dawna) nie może zasnąć. Kiedyś łączyła je z alkoholem. Teraz już nie. Od dawna nie napisała nic dobrego, a przecież przede wszystkim czuje się pisarką. Odwyk ma trwać rok. To bardzo dużo czasu. Wydaje się, że wytrwanie w tym miejscu, z tymi ludźmi, takimi zasadami przez cały rok to istne szaleństwo. Niemożliwe do zrealizowania.

Bohaterów w tej książce przewinie się całkiem sporo. Przede wszystkim autorka – bardzo oszczędna w opisie swojej walki z nałogiem. Długo negująca fakt, że w ogóle jest uzależniona. Bardziej obserwatorka niż uczestniczka zdarzeń. Ponieważ jest jednocześnie narratorem, czytelnik wie tylko tyle, ile sama chce pokazać. Bohaterami są także inni uzależnieni, spotkani na tym samym odwyku – mają różne historie, inne motywy, inne wyzwalacze, choć podobieństw także jest więcej, niż mogłoby się wydawać. Mamy też terapeutów – pracowników ośrodka. Poznajemy ich pojedyncze zdania, wypowiadane w trakcie terapii indywidualnych i grupowych. Są też strażnikami wykonującymi niezapowiedziane kontrole osobiste, pilnującymi, aby między pacjentami nie nawiązywały się zbyt bliskie relacje. W końcu jest najlepsza przyjaciółka Małgorzata, a także macocha Beata, które wspierają Katarzynę, aby wytrwała.

Najłatwiej byłoby napisać, że „Rok na odwyku” jest o rocznej terapii odwykowej, jaką przeszła główna bohaterka. Że jest to swojego rodzaju spowiedź, rozliczenie z dotychczasowym życiem. Ja jednak tak do końca nie wiem, o czym jest ta książka. Chyba za bardzo przypominam terapeutki, które cały czas powtarzają Katarzynie, że nie angażuje się wystarczająco, że nie bierze do siebie historii innych, że wypiera, minimalizuje i racjonalizuje to, co się z nią działo. To budziło mój czytelniczy sprzeciw.

Nie wiem, po co jest ta książka. Jak na próbę rozliczenia z przeszłością jest bardzo powierzchowna, odczłowieczona. Jak na dziennik rocznej terapii – zbyt ogólna.  Jak na próbę pokazania, że da się wytrwać rok na odwyku wydaje mi się zbyt „gładka”, pozbawiona tych momentów, gdy jednak demony biorą górę (choć tu, muszę przyznać, od czasu do czasu pojawiają się one u innych pacjentów, z których niestety większość walkę przegrywa). Może być też tak, że tę książkę, ten sposób narracji zrozumie tylko ten, kto ma podobne doświadczenia. Ten, kto będzie potrafił w większym stopniu niż ja, wziąć historię Katarzyny T. Nowak do siebie.

Agata Podgajska
(agata.podgajska@dlalejdis.pl)

Katarzyna T. Nowak „Rok na odwyku”, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2018




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat