„Musisz dużo pić”, „Picie wody to podstawa”, „Odpowiednie nawodnienie organizmu jest kluczowe, aby utrzymać go w dobrej kondycji”. Brzmi znajomo? W każdym artykule poświęconemu diecie, aktywności fizycznej czy zdrowemu odżywianiu możemy natknąć się na takie informacje. Dlaczego woda jest aż tak ważna?
Woda jest źródłem życia. Już w szkole podstawowej uczymy się, że woda obok tlenu, to najważniejszy element środowiska, niezbędny do funkcjonowania każdego organizmu. Człowiek składa się z niej w 75%. Sam mózg ma jej ponad 77%, krew około 83%, a soki żołądkowe nawet 97%! Woda znajduje się w każdej komórce organizmu; dzięki niej mogą zachodzić wszystkie procesy niezbędne do życia. I o ile bez jedzenia organizm jest w stanie przetrwać kilka tygodni, o tyle bez wody jedynie… kilka dni. Ponadto woda wspomaga organizm w oczyszczaniu, poprawia metabolizm, hamuje apetyt, poprawia wydajność fizyczną, reguluje temperaturę ciała, nawilża organizm od wewnątrz, łagodzi bóle i doskonale gasi pragnienie. Jej rola jest nie do przecenienia, dlatego powinniśmy wypijać jej minimum półtora litra dziennie.
Oczywiście każdy wie, że wodę należy pić regularnie i większość z nas stara się to robić. Niestety, bardzo często o tym zapominamy, a o piciu przypominamy sobie w momencie, gdy czujemy pragnienie. Jest wiele sposobów na to, aby regularnie pić wodę. Jedni instalują sobie aplikacje w telefonie, które przypominają o piciu wody; inni – napełniają kilka małych butelek z oznaczeniami danej pory dnia, jeszcze inni – odhaczają kolejne pozycje w kalendarzu. Ja – na szczęście – nie mam problemu z regularnym piciem wody, ale borykam się z czymś innym – czasem picie wody po prostu mnie nudzi. Wiem też, że nie jestem z tym sama, bo mam wokół siebie różnych znajomych, a wśród nich są i tacy, którzy po prostu wody nie lubią.
Z reguły do śniadania piję kawę, a przez resztę dnia wodę. Zdarza mi się czasem wypić sok, który sama wycisnę; od wielkiego święta sięgam po jakieś sklepowe napoje. Mimo wszystko ta monotonia w piciu wody sprawia, że bardzo długo szukałam czegoś, co będzie w stanie ją urozmaicić. Niestety większość dostępnych na rynku zamienników jest albo nafaszerowana chemią i konserwantami, albo kaloriami.
Waterdrop to małe, niepozorne, kolorowe kosteczki, które wzbogacają smak wody, a właściwie – nadają go, bo woda jest przecież bezsmakowa. W kostkach znajdują się naturalne i – co najważniejsze – świeże ekstrakty i esencje roślinne. Nie ma w nich ani konserwantów, ani sztucznych barwników, ani cukru. Każda kosteczka pakowana jest osobno, dzięki czemu wszystkie cenne składniki są odpowiednio zabezpieczone. Rośliny i owoce, które zawierają w sobie mikrodrinki Waterdrop, są najpierw delikatnie osuszane, następnie zostają z nich wyciągnięte ekstrakty, a na końcu zostają one połączone w przeróżnych kombinacjach, których my, jako konsumenci, możemy zasmakować.
Kapsułki są rozpuszczalne w wodzie dzięki sodzie (roztwór wodorowęglanu sodu), węglanowi potasu oraz kwasowi cytrynowemu. Nie znajdziemy tu nawet grama soli, której jako Polacy i tak nadużywamy.
Niektóre rośliny i owoce, które znajdują się w mikrodrinkach zaliczane są do tzw. superfoods; inne zaś - znamy z własnych ogródków i sadów. Są to m.in. limonka, baobab, acerola, aronia, czarna porzeczka, hibiskus, moringa, pokrzywa, dzika róża, czarny bez, opuncja, karczoch, mango, żeń – szeń czy mniszek lekarski.
Co wyróżnia Waterdrop? Właśnie ich skondensowana forma. Po co produkować kolejne butelki z napojami, skoro można stworzyć malutki, ważący zaledwie 5 gramów sześcian, który zmieści się wszędzie? Taka też idea przyświecała twórcom Waterdrop, który na całym świecie ma coraz więcej zwolenników. Kostkę możemy rozpuścić w szklanym pojemniku, w plastikowej butelce z wodą, którą akurat kupiliśmy lub w szklance. Kapsułka jest stworzona z myślą o litrze wody (gdy rozpuścimy ją w większej ilości wody, słabo czuć smak – wiem, bo sprawdzałam), ale jeśli chcemy, aby smak był bardziej intensywny możemy rozpuścić ją w mniejszych ilościach, w zależności od upodobań.
To były moje pierwsze słowa, które skierowałam do męża po spróbowaniu kapsułek z zestawu próbnego, który otrzymałam.
Standardowo każda paczka zawiera 12 kapsułek. Firma oferuje również zestaw próbny, gdzie znajdziemy po 3 sztuki każdego z rodzajów mikrodrinków, co jest dość dobrym rozwiązaniem dla osób, które zaczynają swoją przygodę z Waterdrop i nie wiedzą, co wybrać. A naprawdę jest z czego! Do wyboru mamy mikrodrinki w smakach: Defence (żurawina – dzika róża – moringa), Glow (mango – opuncja – karczoch), Focus (limetka – baobab – acerola), Zen (karambola - herbata – trawa cytrynowa), Love (granat – jagody goi – schisandra), Relax (hibiskus – acerola – aronia), Boost (czarna porzeczka – czarny bez – acai), Youth (brzoskwinia – imbir – żeń szeń – mniszek lekarski) oraz Clean (zioła – jałowiec – pokrzywa). Oprócz tych standardowych smaków są również mikrodrinki w edycjach limitowanych. Ja miałam przyjemność spróbowania smaku Vibe (miechunka – rozmaryn – mięta).
Pierwsze, co uderzyło mnie, gdy zobaczyłam swój zestaw, to po prostu jego niebanalność i staranność wykonania. Opakowania mikrodrinków są po prostu piękne i widać, że projektował je ktoś, kto ma artystyczną duszę. Co więcej kolorystyka i tonacja, w której zostały wykonane są adekwatne do smaku i działania. Mikrodrink „Youth” (młodość) ma jasne, energetyczne opakowanie, „Focus” – zielone (a wiadomo, że zielony uspakaja i pozwala lepiej się skupić), natomiast „Love” – ma kolor soczystej czerwieni. Swoim wyglądem zachwyca również szklana butelka o pojemności 600 ml zapakowana w ochraniacz i elegancką tubę. Design zapiera dech w piersiach – piękne, kolorowe motyle siadające na kwiatach z miejsca kupiły moje serce. Wszystkie butelki od Waterdrop są piękne, zaprojektowane z dbałością o szczegóły oraz mają niebanalne wzory. Zostały wykonane ze szkła borokrzemowego i - jak twierdzi producent – są „solidne i odporne na wysokie temperatury”. I rzeczywiście to prawda! Butelka spodobała mi się do tego stopnia, że piję w niej nie tylko wodę i mikrodrinki, ale również poranną kawę i warzywno – owocowe koktajle.
Same mikrodrinki są po prostu genialne w swojej prostocie. Kapsułka w wodzie rozpuszcza się błyskawicznie; nie trzeba mieszać ani potrząsać. Niektóre z nich – w zależności od składników – barwią wodę, innych w ogóle w niej nie widać. Smak mikrodrinków określiłabym jako delikatny; czuć lekki posmak składników, z których wykonano kostki, jednak nie zamieniają one wody w słodką lurę. W zestawie nie było smaku, który by mi w ogóle nie podszedł, jednak moimi ulubieńcami zostały „Boost” i „Glow”.
Mikrodrinki Waterdrop sprawdziły się w każdej sytuacji. Towarzyszyły mi, kiedy czytałam ulubioną powieść na wygodnym leżaku; kiedy trenowałam i kiedy intensywnie uczyłam się na egzamin. Za każdym razem spełniały swoją funkcję – doskonale nawadniały, ciesząc moje zmysły swoim cudownym, orzeźwiającym smakiem.
Odpowiednie nawodnienie to podstawa i należy dbać o nie codziennie, przez cały rok, nie tylko latem. Owszem, latem, kiedy temperatury są wysokie, a powietrze suche, tej wody pijemy znacznie więcej, ale nie oznacza to, że jesienią mamy o niej zapominać. Mikrodrinki Waterdrop to doskonały dodatek do wody i jestem przekonana, że dzięki nim będziemy sięgać po nią znacznie częściej i chętniej. Picie wody przestanie być postrzegane w kategoriach przykrego obowiązku, a stanie się prawdziwą przyjemnością. Ja jestem zachwycona i uważam mikrodrinki Waterdrop za swoje największe odkrycie tego roku.
Anna Stasiuk
(anna.stasiuk@dlalejdis.pl)
Sprawdź również: