Witam Pani Ilono. Bardzo dziękuję za zgodę na wywiad. Słynie Pani z pisania scenariuszy do jednych z najpopularniejszych seriali w kraju, a w Pani dorobku nie brakuje też doskonałych scenariuszy filmowych. Jaka jest różnica między pisaniem scenariusza, a pisaniem powieści?
- Przede wszystkim scenariusz to półprodukt, służy realizacji filmu i musi podlegać wielu ograniczeniom z tego wynikającym. Ważna jest długość, ilość i metraż poszczególnych scen, miejsce akcji, kosztowność realizacyjna poszczególnych sekwencji. Dlatego pisząc scenariusz czy to do filmu czy też serialu autor cały czas musi mieć w głowie te ograniczenia i limity - jeśli nie będzie tak robił, scenariusz nie zostanie zrealizowany. W serialu tych ograniczeń jest jeszcze więcej - budżet z reguły jest mały, godzina emisji oznaczać może całkowity zakaz pokazywanie pewnych scen czy używania wulgaryzmów, większość scen kręcimy w dekoracji, trzeba więc tak pisać by można było większość odcinka zrealizować właśnie tam. Książka jest więc dla scenarzysty obszarem nieskrępowanej wolności - można napisać absolutnie wszystko. No i do tego jest to, że tak powiem "produkt końcowy" w odróżnienia od scenariusza, autor książki nie musi "dzielić się" nią z innymi współtwórcami, jak to jest w filmie. A dla scenarzysty serialu szczególną zaletą pisania powieści jest to, że słowo "koniec" na ostatniej kartce naprawdę oznacza koniec i nie trzeba siadać do kolejnego odcinka...
Temat Pani powieści w tzw. „środowisku” może być odbierany za nieco kontrowersyjny, w szczególności, że znajdziemy w niej kilka postaci dość oczywiście inspirowanych znanymi osobami. Nie martwiła się Pani ich reakcją?
- Nie. A poza tym - nie napisałam o nich nic takiego, czego byśmy wszyscy nie wiedzieli... Procesów się nie obawiam, a jeśli ktoś się obrazi - trudno, jego problem.
Co Pani czuła, gdy pierwszy raz zobaczyła swoją książkę na półce w księgarni?
- Przyjemne uczucie. Cóż powiedzieć więcej, żeby nie narazić się na zarzut braku skromności? Nie jestem osobą anonimową, debiutantką w mediach. Widywałam już swoją twarz na okładkach kolorowych gazet, a swoje nazwisko na plakatach filmowych. Ale było mi bardzo miło.
Bierze Pani udział w wielu spotkaniach autorskich i ma bliski, serdeczny kontakt z czytelnikami. Czy bycie tak blisko ludzi ma wpływ na to co Pani pisze?
- Zawsze starałam się być blisko zwykłych ludzi, nie zamykać się w zamku na szklanej górze. Często zagaduję do ludzi w sklepie, pociągu czy na spacerze z psem. Interesuje mnie co myślą i mówią. Wydaje mi się, że z tego właśnie wynika prawda wielu moich scenariuszy, którą doceniają widzowie. Nie wyobrażam sobie, żebym pisała obyczajowy współczesny serial, a sama była oderwana od życia.
Często mówi się, że pisarze zawsze wzorują swoje postaci w pewien sposób na sobie samych. Czy jest coś, czego sama Pani chciała się nauczyć od bohaterki pani książki, Joanny?
- Na pewno tego, że potrafi tak zdecydowanie powiedzieć w pewnym momencie: "Dość, zmieniam swoje życie!" i że naprawdę je zmienia. Diametralnie. Ja nie miałam dotąd w sobie siły, by tak zrobić, choć bardzo często chciałam.
Na pewno wiele czytelniczek odnajdzie w Joannie cząstkę siebie - poszukiwanie własnego ”ja” czy układanie życia na nowo to tematy bliskie wielu kobietom. Co chciałaby Pani poradzić czytelniczkom stojącym właśnie na takim życiowym rozdrożu?
- To, co przyjaciel radzi Joannie - żeby słuchały siebie. Trzeba czasem w ciszy wsłuchać się w to, co mówi nam nasz organizm, nasze serce i dusza. A nie w to, co mówi nam świat dookoła, czego od nas oczekuje i wymaga. Bądźmy takie, jakie chcemy być - a nie takie, jakimi chcą nas widzieć bliscy i znajomi. I róbmy to, o czym marzymy. Bądźmy dla siebie dobrzy. Dla innych też - ale myślmy o sobie. To wcale nie jest egoizm - osoba niepogodzona z sobą, niedobra dla siebie nie może też być prawdziwie dobra dla innych.
A jakie książki sama lubi Pani czytać, zdradzi nam Pani swoje ulubione tytuły? Powieści, które ostatnio zrobiły na Pani wrażenie?
- Czytam różne rzeczy, kilka książek jednocześnie. Ostatnio poruszyła mną bardzo książka "Pokój", na której podstawie zrealizowano film pod tym samym tytułem. Książka była dla mnie nawet większym przeżyciem, niż film. Z zaciekawieniem czytam teraz "Genialną przyjaciółkę" Eleny Ferrante. Obie książki Sylwii Kubryńskiej - "Kobieta nie dość doskonała" i "Furia mać". Bardzo mocno osadzone w Polsce i życiu polskich kobiet, napisane niezwykle barwnym językiem. Lubię Jo Nesbo - ale o wiele bardziej serię z detektywem Harym Holem niż dwie późniejsze powieści. Czekam na współczesną, powieściową wersję "Makbeta", którą pisze. A w samochodzie słucham sobie ostatnio "Dumę i uprzedzenie" w interpretacji Joanny Szczepkowskiej. Czytałam to w młodości i postanowiłam wrócić do tej klasycznej powieści.
Nie da się ukryć, że jednym z Pani ulubionych zajęć jest praca w ogrodzie, czy znajduje pani w tym coś terapeutycznego? Od kogo uczyła się Pani jak zajmować się kwiatami i uprawą własnych warzyw oraz owoców?
- Praca w ogrodzie uspokaja, jest w niej też coś magicznego. Jestem w tym właściwie samoukiem - mąż pielęgnował swój ogród przez wiele lat, ale on raczej sadzi i przycina krzewy i drzewa, a ja wolę kwiaty i warzywa. Wiele nauczyłam się od Katarzyny Bellingham i jej męża w czasie warsztatów w ich ogrodzie na Kaszubach i ostatnio, w czasie wycieczki po ogrodach Kornwalii. Czytam, pytam, próbuję, uczę się na błędach.
Czego nauczyło Panią życie z psem u boku? Czy decyzja o przyjęciu pupila pod swój dach była dla pani przemyślana, czy spontaniczna jak u Joanny?
- Zdecydowanie przemyślana - nie chciałam mieć psa, gdy mieszkała w samym centrum Warszawy, uznając, że męczyłby się nie mając gdzie się wybiegać. Kupiłam psa dopiero wtedy, gdy zamieszkałam pod lasem. Pies uczy miłości - bezwarunkowej, wiernej. To jest naprawdę fantastyczne. Kocham mojego psa i nie wyobrażam sobie życia bez niego.
„Pani mnie z kimś pomyliła” spotkała się z ciepłym przyjęciem i dobrymi recenzjami. Myślę, że Pani kolejna powieść ucieszyłaby wielu czytelników. Czy myśli pani nad napisaniem kolejnej książki? A może są już plany ekranizacji pani debiutu literackiego?
- Oczywiście myślę o następnej książce, ale na razie bardzo ogólnie. Jest pomysł ekranizacji mojej pierwszej powieści, w połowie lipca zaczną się prace nad scenariuszem. To, czy w końcu film powstanie zależy od bardzo wielu czynników, więc zobaczymy...
Dziękuję za odpowiedź na moje pytania i życzę wszystkiego dobrego.
Rozmawiała
Joanna Złomańczuk
(joanna.zlomanczuk@dlalejdis.pl)
Fot. Materiały prasowe