Czy pamiętacie horror „Koszmar następnego lata” będący kontynuacją „Koszmaru minionego lata”, w którym wystąpiła zniewalająca Jennifer Love Hewitt oraz zabójczo przystojny Freddie James Prinze Jr.? No tak, mało kto pamięta o takich starociach sprzed lat, wszakże 1998 - 99 r. to dla niektórych zamierzchłe czasy. Ja pamiętam jednak ten film doskonale, gdyż będąc nastolatką, oglądałam go nieskończoną ilość razy. Oczywiście nie tylko dla samej obsady, ale i dla trzymającej w napięciu akcji, która w tamtych czasach, wydawała mi się wręcz niesamowita (dziś mocno poniżej przeciętnej). Czemu przypomniałam sobie akurat ten film? Bo jego konstrukcja jest podobna do fabuły powieści Ewy Przydrygi. Odgrywana w filmie przez Jennifer Love Hewitt Julie wyjeżdża ze znajomymi na wycieczkę na Bahamy, którą jej koleżanka wygrała w radiowym konkursie. Okazuje się, że wymarzony wypoczynek zamienia się w koszmar; giną kolejne osoby, aż wreszcie wychodzi na jaw, że wygrana była jedną wielką mistyfikacją.
W „Źródlisku” sytuacja wygląda bardzo podobnie. Lila, zapracowana matka, wygrywa wyjazd do luksusowej rezydencji w środku lasu. Miejsce wydaje się idealne na odpoczynek, relaks, poprawę relacji małżeńskich…. Jednak kolejnego dnia, bez wieści, przepada synek Lili, dwuletni Adaś, a znajdująca się w nowoczesnej willi rodzina szybko orientuje się, że to przemyślna pułapka bez wyjścia. Aby móc wydostać się z opresji, rodzina musi stawić czoła własnym demonom, rodzinnym sekretom i przygotowanym przez oprawcę zadaniom od których wykonania zależy życie i zdrowie chłopczyka…
Muszę przyznać, że sam pomysł na powieść jest genialny; wydał mi się mieszanką „Koszmaru następnego lata”, „Piły” i „Cube’a”, jednak podczas czytania czułam lekkie rozczarowanie. Koncepcja uwięzienia rodziny w nowoczesnej willi, rozwiązywanie zagadek odwołujących się do wiedzy, sprytu i intelektu niesamowicie rozgrzały moje emocje; jednak bardzo szybko traciłam zainteresowanie samą akcją. Miałam wrażenie, że to wszystko jest strasznie sztuczne; nie czułam w ogóle emocji bohaterów, którzy wydali mi się niesamowicie bezbarwni, pozbawieni ekspresyjności i umiejętności wyrażania swoich myśli. Nie chcę, aby komukolwiek wydało się to nieodpowiednie, ale spodziewałam się większej masakry; czegoś bardziej krwawego. Myślałam, że na którymś zadaniu bohaterom powinie się noga, ale, niestety, tak się nie stało. Wszystkie zadania rozwiązywali świetnie, idąc w linii prostej do wygranej. Szkoda, bo można było wykorzystać w tej powieści dużo więcej przestrzeni i możliwości.
„Źródlisko” jest powieścią ciekawą, niepozbawioną potencjału, jednak odrobinę płaską. Zabrakło mi wyrazistości bohaterów, zabrakło mi trzymających w napięciu scen rodem z thrillerów i wreszcie – zabrakło mi elementu zwykłego, ludzkiego błędu. Miałam wrażenie, że wszystko układa się zbyt szybko i zbyt dobrze. Mimo wszystko polecam wam tę książkę. Jestem przekonana, że garstka ludzi zamknięta w luksusowej rezydencji, która musi się z niej wydostać już jest całkiem intrygującą reklamą. Zresztą, przeczytajcie sami.
Anna Stasiuk
(anna.stasiuk@dlalejdis.pl)
Ewa Przydryga, „Źródlisko”, Muza, Warszawa, 2023.