„Armagedon dzień po dniu” – recenzja

Recenzja książki „Armagedon dzień po dniu”.
Nadciąga apokalipsa, której bohaterowie świata literackiego i filmowego boją się bardziej niż biblijnej. Przygotuj broń i rozglądaj się dookoła najczęściej jak możesz.

W świecie literackim i filmowym – i to już nie tylko w obrębie horroru – odbiorcy podzielili się na tych, którzy wolą blade wampiry oraz tych uwielbiających gnijące zombie. Ja zdecydowanie należę do grupy numer dwa, w związku z czym w każdym filmie, serialu i powieści o nieumarłych upatruję kolejnej perełki. Nie wszystko porywa moje serce tak, jak „The Walking Dead”, ale nie ma utworu, któremu nie dałabym szansy.

Jednym z nowszych, wciąż gorących zombiakowych produktów w literackim świecie jest „Armagedon dzień po dniu” – pierwszy tom serii o tym samym tytule – autorstwa J. L. Bourne’a. Mężczyzna jest nie tylko pisarzem, ale również wojskowym. Swoje doświadczenie zawodowe wykorzystuje podczas tworzenia serii o nieumarłych. Nie tylko sporo napisał  o różnych militarnych rozwiązaniach kryzysowych, ale również uczynił żołnierza głównym bohaterem powieści, a zarazem właścicielem dziennika piszącym w pierwszej osobie liczby pojedynczej, opatrującym kolejne dni datami i zamieszczającym w nim obrazki.

Nie lubię sięgać po książki wchodzące w skład serii w sytuacji, gdy reszty nie ma jeszcze na rynku. Nie znoszę czekania, które nie tylko mnie irytuje, ale również sprawia, że do czasu wydania kolejnego tomu o części wydarzeń i bohaterów zapominam. Tym razem jednak coś mi mówiło, że warto się przełamać. I, jak się wkrótce okazało, głos ów był bardzo mądry.

Armagedon dzień po dniu” to książka niezbyt nowatorska – trudno byłoby wymyślić nowy scenariusz apokalipsy zombie, chyba że trupom doczepiłoby się skrzydła albo ogony, co skądinąd byłoby kiepskie – faktu owego nie uważam jednak za wadę. Dobrze przeprowadzona akcja, ciekawe postacie i umiejętnie budowane napięcie są wystarczającymi aspektami do nazwania książki dobrą. A w powieści Bourne’a wszystkie warunki zostały spełnione. Głównego bohatera naprawdę polubiłam. Towarzyszący garstce ocalałych pies jest świetnym dodatkiem, dzięki któremu wyobrażałam sobie mojego pupila w podobnej sytuacji, a sceny podróży i bliskich spotkań z zombiakami nie zahaczają o komizm ani przesadę.

Opowieść jest dość chaotyczna i bywa, że jedno zdanie nie pasuje do drugiego, stojącego tuż za nim. Ma to swój urok i jest zabiegiem celowym, gdyż jak wspomniałam, główny bohater prowadzi dziennik. Wyobrażam sobie, że w jego sytuacji podobnie pisałabym ja. Na kartkach strach miesza się z nadzieją, tęsknota z rozwagą, a rezygnacja z ciągłym podejmowaniem walki.

Akcja została przerwana w gorącym momencie. Dosłownie i w przenośni. Mam nadzieję, że drugi tom „Armagedonu dzień po dniu” ukaże się szybko i będzie kontynuacją godną pierwszej części.

Olga Kublik
(olga.kublik@dlalejdis.pl)

J. L. Bourne, Armagedon dzień po dniu. Tom I, Słupsk, Papierowy Księżyc, 2017




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat