„Dziesięć leków, które ukształtowały medycynę” to nie powieść fabularna. Ani zbiór opowiadań. Nie jest to również książka naukowa, która wzbogaci wiedzę lekarzy, pielęgniarzy, farmaceutów bądź innych osób pracujących w opiece medycznej. Książka Thomasa Hagera, z zawodu lekarza i dziennikarza, to rozprawa popularnonaukowa. Choć w jej tytule pojawia się dziesięć leków, już we wstępie autor zapowiada, że wymienił ich znacznie więcej. W historii medycyny bowiem trudno opisać „ścieżkę kariery” jednego leku, nie wspominając o innych. Weźmy na przykład takie opium, które pojawia się w pierwszym rozdziale, a które ewoluowało w morfinę, następnie zaś heroinę. To już trzy leki, a przecież nie wspomniałam o pobocznych wersjach z domieszkami i autorskich specyfikach.
Nie mam wykształcenia medycznego, a naukowy język raczej zniechęca mnie do przeczytania książki, bo czyni ją trudną w odbiorze. Musiałabym się poważnie zastanowić, czy jestem na siłach stawić czoła rozprawie pełnej niezrozumiałych terminów medycznych, nierzadko łacińskich. Tu na szczęście dylemat nie wchodził w grę, bo „Dziesięć leków…” nie jest jedną z takich książek. Jak przekonuje autor, zależało mu na dotarciu do zwykłego czytelnika zainteresowanego wątkiem zdrowotnym, nie zaś specjalistów. Książka jest więc popularnonaukowa – rzetelna historycznie i medycznie, ale pozbawiona naukowego ciężaru i podana w odpowiedniej dawce, zupełnie jak dobroczynny lek.
Wybór leków ukazanych w książce jest autorski, a zatem oryginalny. Hager nie chciał powielać pozycji z list najpopularniejszych leków, które każdy z nas może znaleźć w internecie. Zagłębił się w historię specyfików, których odkrycie lub stworzenie miało znaczący wpływ na medycynę – według niego. To sprawia, że książka jest nie tylko opowieścią o lekach, ale historią samej medycyny. Rewelacyjnie widać, jak ta dziedzina nauki ewoluowała. Jak z dekady na dekadę porzucano wierzenia, zabobony i domysły na rzecz eksperymentów, badań i opierania decyzji w oparciu o wyniki, nie zaś przeczucia.
Mimo iż sięgnęłam po „Dziesięć leków…” z nadzieją na przyjemną lekturę, nie spodziewałam się, że książka zafascynuje mnie tak bardzo. Nigdy nie spotkałam się z tak interesującą historią… prawdę mówiąc, czegokolwiek. Nabyłam potężną dawkę wiedzy, jednocześnie świetnie się bawiąc. Dowiedziałam się nowych rzeczy o narkotykach i lekach, sposobach leczenia odmiennych dla epok i krajów, walkach o możliwość importowania i eksportowania substancji, wprowadzanych i znoszonych zakazach. Poznałam też sposoby działania koncernów farmaceutycznych – dawniej i dziś. Nie przyszłoby mi do głowy, że do XXI wieku koncentrowano się na tworzeniu leków ratujących i wydłużających życie, z kolei dziś kładzie się nacisk raczej na poprawę jakości życia niż leczenie chorób. Albo inaczej: ważniejsze staje się leczenie niż wyleczenie.
Książka Hagera to najprzyjemniejsza pigułka, jaką przyszło mi połknąć. Zdecydowanie trafia do mojego TOP 10 książek przeczytanych w ostatnich latach (!). Polecam ją każdej osobie, która ma choć odrobinę ciekawości medycznej. Jeśli właśnie Ty jesteś taką osobą, gwarantuję, że podczas lektury nie będziesz się nudzić!
Olga Kublik
(olga.kublik@dlalejdis.pl)
Thomas Hager, „Dziesięć leków, które ukształtowały medycynę”, Poznań, Rebis, 2019