„Gorączka” – recenzja

Recenzja książki „Gorączka”.
Historia Mary Mallon, czyli jednej z pierwszych bezobjawowych nosicielek tyfusu. Czy wiedziała, że zaraża? Jak wyglądało jej życie? Kim w rzeczywistości była „Tyfusowa Mary”?

Czy kiedykolwiek słyszałeś o „Tyfusowej Mary”? Ta historyczna postać zyskała niechlubny rozgłos w Ameryce na początku XX wieku. Mary Mallon była Irlandką, która do Stanów Zjednoczonych przybyła pod koniec XIX wieku, mając zaledwie piętnaście lat. Zaczęła pracować jako praczka, ale szybko odnalazła swoje prawdziwe powołanie – gotowanie. Pouczono ją, by podawała się za starszą, sama zaś odkryła, że kiedy zachowuje się wyniośle, a nawet bywa opryskliwa, biorą ją za dojrzalszą i doświadczoną.

Mary Mallon jest główną bohaterką „Gorączki” napisanej przez jej imienniczkę – Mary Beth Keane. To historia życia kobiety od przybycia do Ameryki aż po ostatnie lata. Opowieść nie tylko o chorobie – tyfusie – którego Mary była bezobjawową nosicielką, ale również o miłości, pasji i ciężkiej pracy. Nie mniej ważne jest tło społeczne. Bohaterka była kobietą odważną i niezależną. Podczas gdy żadna znana jej koleżanka nie zdecydowałaby się na życie pod jednym dachem z mężczyzną bez ślubu, dla niej liczyło się uczucie, a nie papier. Odchodziła i wracała do ukochanego Alfreda wiele razy. Nie obchodziło jej zdanie innych, a przynajmniej nie na tyle, by postępowała wbrew samej sobie. Była kobietą postępową i nowoczesną. Sprzeciwiła się przyjęciu tradycyjnej kobiecej roli, chodzeniu do kościoła, a także podporządkowaniu się władzom.

To ostatnie niestety ją zgubiło i przyczyniło się do śmierci wielu osób. Czy była świadoma nosicielstwa i zarażała z nienawiści, jak twierdziło wielu, a może jednak nigdy nie chciała wyrządzić nikomu krzywdy, zwłaszcza małemu Tobiasowi Kirkenbauerowi, którego pokochała? Gotowanie stanowiło jej największą miłość, jeśli nie liczyć Alfreda. Nie potrafiła z zrezygnować z zawodu, tak jak z mężczyzny. Niestety, to właśnie poprzez gotowanie zarażała. Keane opowiada się wersją, w której Mary była niewinna – a przynajmniej nie postępowała z umyślną chęcią zarażania – choć oczywiście decyzja należy do czytelnika. Przy przedstawianiu świata oczami Mary trudno jednak nie zapałać do niej sympatią – ja ją polubiłam i trzymałam kciuki, by władze jej nie złapały.

Historia Mary Mallon jest skomplikowana etycznie. Jak powinna była postąpić ona? Jakie kroki powinny, a jakich nie miały prawa podjąć władze? Czy lekarze zachowali się odpowiednio, przez lata traktując ją jako królika doświadczalnego? Te wszystkie pytania naturalnie wypływają z lektury „Gorączki”. Po zamknięciu książki pozostaje również uczucie, że to bardzo smutna historia. Ciekawa i warta poznania, ale beznadziejna w każdym aspekcie, bo koniec końców szczęścia nie doświadczyła ani Mary, ani władze, ani społeczeństwo.

Jestem pewna, że wrócę do „Gorączki” za parę lat, by przeczytać ją od nowa. Gdybym miała wystawić książce notę, sięgnęłaby po maksymalną.

Olga Kublik
(olga.kublik@dlalejdis.pl)

Mary Beth Keane, Gorączka, Kraków, Wydawnictwo Literackie, 2018




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat