Po książki nieznanych polskich autorów sięgam bardzo ostrożnie. Muszą być albo naprawdę wyjątkowe i oryginalne pod względem opisu, albo poruszać temat, który w danym momencie jest mi bliski. W innym wypadku boję się – i często tak właśnie było, stąd obecna ostrożność – że trafię na historię naiwną, infantylną i próbującą udawać światowe bestsellery, na dodatek napisaną byle jak i obliczoną wyłącznie na zysk dla autora. Szczególnie łatwo o to w książkach obyczajowych i miłosnych.
Powieść „Jeden wieczór w Paradise” spełniła drugi z wymienionych warunków, będąc trzecim z rzędu dziełem o skomplikowanej miłości, po jakie w ostatnim czasie sięgnęłam. Zaczęło się od „Za wcześnie” Joanny Barnard, po którym przeczytałam „Wdowę” Fiony Barton. Obie pozycje były bardzo dobre, choć każda z innego powodu. Co ważne, należały do innych gatunków, stykając się tylko w pewnych elementach. Lubię analizować pojedynczy temat z wielu stron.
Debiut Magdaleny Majcher jest historią Marianny – niewidzialnej dla swego męża żony, matki dwójki dzieci, kobiety nieszczęśliwej. Albo nie do końca szczęśliwej. Pewnego razu, w wyniku roztargnienia, wjeżdża w tył samochodu swojej wielkiej, byłej – lub nie – miłości, co każe jej po raz kolejny spojrzeć na swoje małżeństwo. I, jak łatwo się domyślić, pada nowemu-staremu kochankowi w ramiona.
Do tej pory mamy banał, historię jakich wiele. Zresztą, jak patrzę na „Jeden wieczór w Paradise” z perspektywy czasu, w pewnym sensie rzeczywiście jest to „historia jakich wiele”. Jednak jej mocną stroną i tym, co ją wyróżnią, jest sposób poprowadzenia akcji i warstwa emocjonalna. Autorka urodziła się w roku 1990, co pozwalało potraktować ją nieco protekcjonalnie i stwierdzić „co ty tam możesz wiedzieć!”. Ale ona wie. A jeśli nie wie, to bardzo dobrze wczuwa się w sytuację swojej bohaterki.
Książka byłaby zła, gdyby w którymkolwiek momencie lub choćby na chwilę stała się słodka i naiwna. Na szczęście o cechy te nawet nie zahacza. Jest realistyczna i bezwzględna. Nie posiada ckliwych wątków, które kończą się „i żyli długo i szczęśliwie”. Majcher pokazała życie takim, jakim ono jest. Niejednoznacznym, skomplikowanym i nie zawsze idącym po naszej myśli. Choć nie jest to książka, którą poleciłabym wszystkim (np. mężczyznom nie), naprawdę się cieszę, że przełamałam swój opór do polskiej literatury i po nią sięgnęłam.
Olga Kublik
(olga.kublik@dlalejdis.pl)
Magdalena Majcher, Jeden wieczór w Paradise, Warszawa, Edipresse, 2016