„Operator 112” – recenzja

Recenzja książki „Operator 112”.
Kim jest operator numeru alarmowego 112? Policjantem? Ratownikiem medycznym? Strażakiem? A może zwykłym człowiekiem zatrudnionym na to stanowisko z potrzeby serca, ciekawości bądź innego powodu?

Roman Klasa to były operator numeru 112. W książce autobiograficznej „Operator 112” zdradził tajniki zawodu, nad którym zastanawia się… zaskakująco mało osób. W formie pamiętnika – w relacji szczerej i bliskiej czytelnikowi – opisał lata pracy i postęp metamorfozy emocjonalno-psychicznej. Zdecydowanie nie jest to zbiór opowiastek o śmiesznych lub dziwnych rozmowach z dzwoniącymi, choć i o takich Klasa wspomniał. To smutna i gorzka opowieść o realiach bardzo trudnej pracy, której nie doceniamy.

Jeśli interesujesz się kulisami nietypowych zawodów, autora „Operatora 112” możesz znać. Wystąpił w programie „7 metrów pod ziemią”, prowadzonym na Youtubie przez Rafała Gęburę. Nie pokazał w nim twarzy i – jak sam zauważył – zdążył powiedzieć tylko część historii. Resztą dostajemy w wydaniu papierowym. Książka nie jest gruba, ma dużą czcionkę i zawiera puste kartki dzielące rozdziały. To sprawia, że przeczytanie jej nie zajmuje wiele czasu. Warto po nią sięgnąć, nawet gdyby miało się czytać po kilka kartek dziennie przed snem czy w drodze do pracy. Nie dla zaspokojenia ciekawości, kim jest operator numeru 112 i jak wygląda jego praca, ale dla refleksji nad nami – społeczeństwem.

Czytając autobiografię Klasy, zdałam sobie sprawę, że ja również należę do niewyedukowanego społeczeństwa, które nie ma pojęcia, z kim rozmawia, gdy wybiera numer 112. Nie jest to wina ani moja, ani Wasza. Nikt nas nie uczy, jak powinniśmy się zachowywać. A powinien! Właściwie przeprowadzona rozmowa jest tylko odrobinę mniej ważna niż wykonanie pierwszej pomocy. Nie możemy oczekiwać, że operator wyczaruje happy end. To nie on wysyła policję czy karetkę. Denerwowanie się na niego i utrudnienie wypełnienia formularza tylko nam zaszkodzi. Dlaczego o tym nie myślimy?

Sięgnęłam po „Operatora 112”, bo sądziłam, że otrzymam dawkę wiedzy i rozrywki w jednym. Spodziewałam się poważnej tematyki, jednak nie byłam przygotowana na zalew smutku, jaki mnie spotkał. Podczas lektury było mi żal Klasy i reszty operatorów. Czułam też zdenerwowanie względem niektórych dzwoniących, choć wiem, że na numer 112 dzwoni się w krytycznych sytuacjach i czasem puszczają nerwy. Momentami pękało mi serce: kiedy zadzwonił ojciec małego dziecka uduszonego we śnie w łóżeczku albo kiedy Klasa oddzwonił na wyświetlony numer i… sami się przekonacie.

Autobiografia nie kończy się optymistycznie. Nie następuje żaden cudowny zwrot akcji, który wyciąga czytelnika ze smutku. Klasa zmienił pracę, a „świat 112” pozostał taki, jaki był – trudny i przykry. Mała nadzieja tli się w tym, że im więcej osób przeczyta „Operatora 112”, tym większa będzie świadomość, jak prowadzić rozmowę i jak zwiększyć szansę na uratowanie osoby potrzebującej pomocy. Mam nadzieję, że treść książki – mimo iż smutna – zostanie we mnie na zawsze.

Olga Kublik
(olga.kublik@dlalejdis.pl)

Roman Klasa, „Operator 112”, Białystok, Wydawnictwo Kobiece, 2020




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat