Po odnowione wydanie powieści „Rysio Snajper” sięgnęłam zachęcona hasłami: „czarna komedia o zbrodni”, „satyryczne spojrzenie na śmierć”, „zwariowane poszukiwanie przeznaczenia i szczęścia”. Nie mniejsze znaczenie miał zabawny opis i absurdalne rozpoczęcie „kariery” zabójcy przez głównego bohatera w wyniku zabicia dwóch osób w jednym czasie pod postacią ciężarnej kobiety. Byłam przekonana, że człowiek o przekornym pseudonimie Rysio Snajper rozsmakuje się w zabijaniu, wyrwie się z małego miasteczka i ruszy w świat na łowy.
Kurt Vonnegut, autor „Rysia Snajpera”, to powieściopisarz mający na koncie masę książek, o czym nie wiedziałam (a po lekturze czuję delikatny wstyd). Ba! wiele z nich doczekało się ekranizacji. Omawianą tu lekturę wydał w… 1982 roku, co wprawiło mnie w ogromny szok, jako że książka jest atrakcyjna w sposób współczesny, nowoczesna, napisana językiem, którym publicyści posługują się również dziś. Licząc niemal czterdzieści lat, nie zestarzała się ani o dzień. Podziwiam autora. Pozostałe jego książki wyszły zarówno na kilkadziesiąt lat przed (np. „Pianola” z 1952 roku), jak i na ponad dziesięć lat po (np. „Trzęsienie czasu” z 1997 roku). Mam co nadrabiać!
Wróćmy jednak do powieści „Rysio Snajper”. Zgodnie z zapowiedzią jest to czarna komedia, ale zupełnie inna, niż się spodziewałam. Wcale nie przedstawia losów pewnego siebie zawadiaki, który ruszył w świat, żeby zabijać. Zamiast tego ukazuje bardzo smutną, gorzką historię chłopca – a potem mężczyzny – który, wychował się w trudnej rodzinie. Zamiast uciec jak jego brat, wziął odpowiedzialność za bliskich i poświęcił im życie. Fabuła stanowi świadectwo tego, jak wygląda życie w cieniu mitomana o wielkim ego i jego nieporadnej żony. Jak wiele kosztuje wyrzeczenie się siebie. I jak bardzo przywyka się do braku siebie, co najlepiej widać podczas epizodycznych wyjazdów z małego miasteczka.
Rysio Snajper to postać, która wzbudza sympatię. Polubiłam go, przez co zrodziły się we mnie litość, współczucie, smutek, empatia. Miałam ochotę zanurzyć ręce w fabule i potrząsnąć nim. Jego bliskimi nie, gdyż to niczego by nie dało. Rzadko aż tak bardzo wczuwam się w czytaną historię. Emocjonalną nic, zbudowaną pomiędzy Rysiem a mną przez Vonneguta, uważam za ogromny walor powieści. A także dowód wspaniałych umiejętności pisarskich autora.
Dlaczego sądzę, że mimo iż w oryginale „Rysio Snajper” został wydany w 1982 roku, jest to powieść na miarę XXI wieku? Po pierwsze ze względu na świeży, aktualny przekaz. Po drugie przez wspomniany już nowoczesny język. Po trzecie z uwagi na konstrukcję. Książka składa się z rozdziałów, te zaś z długich i krótkich przemyśleń oraz wtrąceń głównego bohatera. (Przy okazji narracja pierwszoosobowa sprawia, że szybko zaczynamy go lubić). Jedne akapity mają charakter komediowy, inne refleksyjny. Raz jest czytelnikowi do śmiechu, innym razem – zaledwie minutę później – smutno. Mimo iż nierzadko napotykamy na wzmianki o wojnach światowych i Hitlerze, książka nie przytłacza. Nawet scenom bicia, znęcania się i szykanowania dziecka brakuje ciężaru. Wszystko bowiem zostało podane w lekkiej potrawce czarnej komedii, nawet jeśli przyprawionej goryczą. Lekturę polecam wszystkim miłośnikom literatury, bez względu na preferencje gatunkowe.
Olga Kublik
(olga.kublik@dlalejdis.pl)
Kurt Vonnegut, „Rysio Snajper”, Poznań, Zysk i S-ka, 2020