„Toksyczność” – recenzja

Recenzja książki „Toksyczność”.
Historia kobiety, której świat skończył się w młodości wraz ze śmiercią matki. Która wciąż próbowała zaczynać od nowa. Co miesiąc, tydzień, czasem dzień.

Przeszkoda niwecząca starania zawsze była ta sama: alkohol.

Tegoroczny maj stanął mi po znakiem powieści o alkoholikach. Po przeczytaniu „Marcela” Zofii Kubiec, który wywołał na mnie spore wrażenie, sięgnęłam po „Toksyczność” Jarosława Czechowicza. Powieść zdecydowanie podołała wysoko postawionej poprzeczce. Mimo iż traktuje o tym samym problemie – alkoholizmie – ujmuje go z innej strony. Podczas gdy Marcel szuka usprawiedliwień dla picia i wcale nie chce wyjść z nałogu, Janina podejmuje próby odrzucenia butelki. Mniej lub bardziej udane, ale jednak. Być może to kwestia innych czasów. Historia z „Toksyczności” bowiem rozgrywa się w XX wieku, w małym miasteczku robotniczym, w którym mężczyznom pić wolno, ale żeby kobiety…?!

Janina wychowała się w tylko częściowo alkoholiczej rodzinie. To ojciec pił i bił trójkę dzieci. Mama była dobra, choć skatowana przez męża. Kiedy jej zabrakło, świat bohaterki się rozpadł. Straciła motywację do nauki, jako że to mamie zależało na maturze najstarszej córki. Odtrąciła rodzeństwo, widząc w nim wrogów. Uciekła w świat, gdzie czekał na nią niewłaściwy mężczyzna i butelka alkoholu. Z biegiem lat było tylko gorzej.

Historia Janki nie przeraża tak bardzo jak historia Marcela, co jednak nie czyni jej ani trochę mniej interesującą czy poważną. Kobieta potrafiła utrzymać „życiowe minimum” – zawsze znalazła jakąś pracę, miała mieszkanie, momentami utrzymywała partnerów. Nikt nie nauczył jej rodzić sobie z uczuciami, a przede wszystkim nikt nie pomógł przepracować straty matki. „Takie czasy” – ponownie chciałoby się rzec. W efekcie musiała radzić sobie tak, jak umiała. Trudne życie było łatwiejsze po kieliszku.

Czechowicz zaznaczył na początku książki, że historia jest fikcyjna. I tym razem jednak mam wrażenie, że ze stron spływa bolesna prawda. To ogromny atut. Historia Janiny budzi emocje – to kolejna zaleta. W trakcie czytania nie czułam się znudzona ani nie pomyślałam, że to opowieść, jakich powstało już wiele. Książka napisana poprawnym językiem cieszy oko i jest łatwa w odbiorze. Z ogromną przyjemnością postawię ją na półce i wrócę do niej za kilka lat.

Na koniec zaznaczę jeszcze, że za dodatkowy atut „Toksyczności” uważam króciutkie rozdziały poświęcone myślom drugoplanowych bohaterów, pojawiające się już po „powieści właściwej”. Są tam między innymi odczucia dzieci i siostry Janiny. Otrzymujemy zderzenie różnic w myśleniu bliskich głównej bohaterki z tym, co sądziła ona. Wspólne dla wszystkich okazało się tylko jedno – wiedza, że kobieta dotknięta alkoholizmem wywoływała strach. Że była toksyczna. Nawet jeśli bliscy czuli wobec niej miłość, trucizna skutecznie ich odsunęła. To bardzo ważny i jednocześnie smutny wniosek płynący z książki Czechowicza.

Olga Kublik
(olga.kublik@dlalejdis.pl)

Jarosław Czechowicz, „Toksyczność”, Warszawa, Prószyński i S-ka, 2019 r.




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat