„Ultima” – recenzja

Recenzja książki „Ultima”.
Marzysz o podróży w kosmos? Sięgnij po książkę sci-fi, która przeniesie Cię na dowolną planetę z prędkością szybszą niż prędkość światła.

„Ultima” to druga część z zaledwie dwutomowego cyklu „Proxima/Ultima”. Niestety nie miałam okazji czytać poprzedniej powieści Stephena Baxtera, niemniej liczyłam na to, że jako nowy czytelnik zostanę potraktowana empatycznie i łagodnie wprowadzona do nieznanego świata. I rzeczywiście, moje ciche marzenie spełniło się już w początkowych rozdziałach. Nie znając wszechświata „Proximy/Ultimy”, miałam delikatne trudności z zapamiętaniem nazw i zasad rządzących uniwersum, ale zostałam szybko wciągnięta w fabułę i zabrakło mi czasu na rozterki. Już w pierwszym rozdziale bowiem znalazłam się na pokładzie statku kosmicznego, którego bohaterowie mieli do spełnienia misję – jedną z wielu ukazanych w „Ultimie”.

Uwielbiam zabawę z czasoprzestrzenią i między innymi z tego powodu daję szanse kolejnym powieściom – jak również filmom – science-fiction. W książce Baxtera spodobało mi się to, że poznałam nie tylko nowe miejsca i świat(y) przyszłości, ale również alternatywne rzeczywistości. Wszystko przez tajemnicze Włazy – przez różne społeczności nazywane inaczej – o których dowiadujemy się już na wstępie „Ultimy”. Ktoś zbudował bramy stanowiące przejścia pomiędzy rzeczywistościami, a w każdej z nich historia potoczyła się inaczej. W toku fabuły poznajemy m.in. futurystycznych starożytnych Rzymian, z jednej strony mających cechy znane nam ze starożytności, z drugiej zaś dysponujących technologią, o jakiej póki co możemy pomarzyć.

Jeśli lubicie filozoficzne rozważania typu „co by było, gdyby Ziemia miała kopię, na której bylibyśmy my, tylko inni, bo podejmowalibyśmy odmienne decyzje”, „Ultima” jest powieścią dla was. Ukazuje ów problem w zwielokrotnieniu. Każda z rzeczywistości kryjących się za Włazami ma odmienną historię, przez co osobom spotykającym się w fabularnej teraźniejszości z trudem przychodzi znalezienie punktów porozumienia. Nawet języki, choć zbliżone, są różne. Pomoc niesie sztuczna inteligencja żyjąca ponad ludźmi – przywiodła mi na myśl podobną inteligencję-istotę z sagi „Endera” Orsona Scotta Carda.

Pamiętacie grę „The Sims”, zwłaszcza pierwszą część? „Ultima” jest niczym etap budowania domu i małego wszechświata mającej go zamieszkać osoby czy rodziny. Baxter poświęcił mnóstwo miejsca opisom różnych rzeczywistości i społeczności, dzięki czemu poznajemy zasady rządzące odległymi w czasie i przestrzeni grupami ludzi. Z kolei w znacznie mniejszym stopniu można porównać „Ultimę” do kierowania bohaterami „The Sims”. Tu bowiem bohaterowie zdają się mniej ważni od zdarzeń. Powieść stanowi swoistą kapsułę czasu czy statek kosmiczny, którym lecimy my – czytelnicy. Jeśli lubicie taką formę narracji, sięgnijcie po drugą część dylogii Baxtera śmiało.

Olga Kublik
(olga.kublik@dlalejdis.pl)

Stephen Baxter, „Ultima”, Zysk i S-ka, Poznań, 2019




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat