„Bladość powłok” – recenzja

Recenzja książki „Bladość powłok”.
Kiedy świat wydaje się za mały i za ciasny dla człowieka, powstają powieści i opowiadania science fiction. Wśród nich znajdziesz nowy zbiór fantastycznych historii pt. „Bladość powłok”.

Jestem fanką sci-fi, dlatego nowości wydawnicze śledzę z uwagą i wybieram te, które dobrze rokują i które mogłabym zaprezentować czytelniczkom dlaLejdis.pl. Dwa miesiące temu oddałam serce „Wydechowi” Teda Chianga (niebawem przeczytacie recenzję „Historii twojego życia”), w styczniu zachwyciłam się „Logiką Uniwersum” Bohdana Szymczaka (choć błędy językowe w tym zbiorze są niewybaczalne), rok wcześniej zaś ogromne wrażenie zrobiła na mnie „Pusta Ziemia” tego samego autora. Liczyłam… ba! byłam przekonana, że kiedy skończę czytać „Bladość powłok” Marcina Pełki, zbiór opowiadań zasili zaszczytną półkę z książkami sci-fi godnymi polecenia.

Co sprawiło, że zawierzyłam Pełce? Kilka czynników. Po pierwsze nie jest to nowicjusz. Autor pojawił się w świecie literatury dawno temu i ma na koncie parę publikacji. Po drugie okładka projektu Grzegorza Araszewskiego i zdjęcie Nejrona są obiecujące. Po trzecie opis zapowiada treść z jednej strony ironiczną i prześmiewczą, z drugiej refleksyjną. I wreszcie po czwarte mam bardzo dobre doświadczenie z książkami wydawanymi przez Novae Res.

Nie będę owijać w bawełnę. „Bladość powłok” to zbiór opowiadań poprawnych i dopieszczonych językowo, dzięki czemu czyta się je przyjemnie. Równocześnie jednak jest to zbiór opowiadań… nudnych. Fabuły nie porywają, żarty Pełki nie są śmieszne, a ironia pojawiła się chyba tylko w tych utworach, które ostatecznie nie zostały wydane. Niektórymi dowcipami byłam wręcz zażenowana na podobieństwo nastolatka, który pali się ze wstydu, gdy rodzic próbuje być na czasie i rzuca młodzieżowym tekstem wśród znajomych dziecka. Czułam zażenowanie również w obliczu kilku zakończeń, które miały być zaskakujące, tymczasem okazały się tak oczywiste, że… aż nie wiem, co powiedzieć (przykład: „Major Pomyłka”). Treść opowiadań wręcz krzyczy „tutaj się zaśmiej”, „tutaj bądź zdziwiony”, przy czym samych emocji wyzwolić nie potrafi.

„Bladość powłok” zawiera dwadzieścia jeden opowiadań. Z przykrością stwierdzam, że nie ma wśród nich ani jednego, które mogłabym polecić z uwagi na wyjątkowość. Gdyby ktoś zabrał mi dobrą książkę, mimo iż dotarłam dopiero do połowy, byłabym wściekła. Natomiast utwory Pełki są na tyle nijakie, że mogłabym bez żalu przerwać czytanie w dowolnym miejscu dowolnego opowiadania i nigdy do niego nie wrócić. Ani jedna historia nie angażuje, ani jedna nie dostarcza emocji innych niż znudzenie. To idealna lektura do poczekalni w przychodni albo podobnego miejsca, w którym nie można dać się porwać światowi przedstawionemu, gdyż przegapi się to, na co się czeka. Wiem, że do książki nigdy nie wrócę.

Olga Kublik
(olga.kublik@dlalejdis.pl)

Marcin Pełka, „Bladość powłok”, Gdynia, Novae Res, 2020




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat