„Świst umarłych” – recenzja

Recenzja książki „Świst umarłych”.
Śledzisz cykl powieści z dreszczem, w których występuje Katie Maguire? Lubisz twórczość Grahama Mastertona? A może masz ochotę na dobry thriller? „Świst umarłych” to trzy w jednym!

Nadszedł 2020 rok, a Graham Masterton nadal pozostaje w formie (warto jednak zauważyć, że „Świst umarłych” ukazał się w oryginale dwa lata temu). Tego pisarza nie trzeba przedstawiać nikomu, kto lubuje się w horrorach i thrillerach, w dalszej kolejności zaś kryminałach. Ba! Znają go również osoby sięgające po poradniki seksuologiczne. Masterton zaczął publikować powieści w połowie lat 70., a na jego koncie znajduje się kilkadziesiąt książek. I to kilkadziesiąt bliżej stu, nie dwudziestu. Na tle powieści niepowiązanych tematycznie wyróżniają się cykle. Jednym z najbardziej znanych mnie jest „Rook”, natomiast zdecydowanie bliższy 2020 rokowi jest cykl „Katie Maguire”. To właśnie w skład tego drugiego wchodzi świeżo przetłumaczona na język polski powieść „Świst umarłych”.

Po thriller sięgnęłam z miłości do Mastertona. Mimo iż zdarza mu się pisać powieści rodem z kiosku, cenię jego twórczość i przedkładam ponad dorobek Stephena Kinga (największego rywala?). Z cyklem o policjantce Katie Maguire nie miałam wcześniej do czynienia. Nie bałam się jednak, że pogubię się w fabule. Znam twórczość Mastertona na tyle dobrze, iż wiem, że nie zostawi na lodzie żadnego czytelnika – nawet tego, który postanowi przyłączyć się do zabawy w połowie serii. I rzeczywiście, Wy też nie powinniście się tym martwić. Bez zbędnego rozpisywania się o wcześniejszych losach głównej bohaterki, co byłoby nudne i frustrujące dla wiernych fanów serii, autor łagodnie nakreśla sylwetkę policjantki.

„Świst umarłych” łączy cztery wątki kryminalne, przy czym najważniejszy jest oczywiście ten związany z tytułem. Funkcjonariusze Garda Siochana, którzy planowali opowiedzieć przed sądem o przestępstwach popełnianych przez kolegów po fachu, zostają jeden po drugim uprowadzeni. Następnie przypadkowe osoby znajdują ich martwych – bez głów i z fletami wbitymi w kikuty. Kiedy wieje watr, flety świstają, co ma stanowić metaforę „świstania” sygnalistów przed sądem. Mimo iż wokół zwłok jest sporo próbek DNA, brakuje podejrzanych do porównania. Pozostałe trzy wątki – mafii, walk psów i zabitego oszusta finansowego – toczą się w tle, choć jeden z rozdziału na rozdział staje się coraz ważniejszy. Więcej nie napiszę, żeby nie odebrać Wam przyjemności lektury.

W trakcie pisania niniejszej recenzji wróciłam do dwóch poprzednich, które zostały opublikowane na portalu dlaLejdis.pl. W 2015 roku opisałam „Anioła Jessiki”, natomiast w 2017 roku „Głód”. Z odbioru „Świstu umarłych” i dwóch przytoczonych powieści wynika jasna konkluzja, iż owe „książki rodem z kiosku”, które przytoczyłam w drugim akapicie, dotyczą potworów, duchów, zjaw i innych straszydeł. Natomiast z thrillerami i kryminałami ukazującymi realne wydarzenia Masterton radzi sobie świetnie. Wręcz na tyle, że kiedy będę miała dłuższy czas wolny między czytaniem książek do recenzji, zgłębię cykl o Katie Maguire dla samej siebie. Wam też go polecam. Czy zaczniecie od „Świstu umarłych”, czy od pierwszej części zatytułowanej po prostu „Katie Maguire” (w niektórych wydaniach „Białe kości”), nie powinno mieć to wpływu na łatwość odbioru. Życzę emocjonującej lektury! Zresztą jestem pewna, że właśnie taka będzie.

Olga Kublik
(olga.kublik@dlalejdis.pl)

Graham Masterton, Świst umarłych, Warszawa, Albatros, 2020




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat