„Ta jedna gwiazda” – recenzja

Recenzja książki „Ta jedna gwiazda”.
Idealna pozycja dla miłośników odtwórczych powieści i filmów o umierającej młodej dziewczynie. Lubisz książki z szablonu? Nie zawiedziesz się!

Co mnie podkusiło, aby wieku 28 lat sięgnąć po powieść skierowaną do nastolatków? Cóż, nadeszło lato, a wraz z nim ochota na literaturę obyczajową i poruszającą. Przeczytawszy opis umieszczony na okładce „Tej jednej gwiazdy” Tiny Berk, dałam się oczarować zapowiedzi nietypowej, „niezwykłej” przyjaźni pomiędzy nieśmiałym i wycofanym chłopakiem zafascynowanym astronomią a nieuleczalnie chorą dziewczyną, pasjonatką fotografii. Właśnie owa relacja – podkreślam: „niezwykła przyjaźń” – sprawiła, że pomyślałam o przeczytanej w 2014 roku powieści „Wszechświat kontra Alex Woods”, a zaraz potem o zgłębionej rok później książce „Wszystkie jasne miejsca”. Jak się pewnie domyślasz, obie wywarły na mnie ogromne (pozytywne!) wrażenie.

Wstępną selekcję książek do recenzji przeprowadzam jednak nie tylko w oparciu o gust czytelniczy oraz przeczucie, ale także o opinie osób, które już daną powieść przeczytały. Tym razem mogę śmiało powiedzieć, że czuję się zawiedzona i oszukana, ponieważ twierdzenia, jakoby „Ta jedna gwiazda” była „inna niż dotychczasowe dzieła o umierających dziewczynach”, są nieprawdziwe. Jest wprost odwrotnie: Berk opowiedziała historię schematyczną i do bólu przewidywalną. Nie ma w niej miejsca na żadną „niezwykłą przyjaźń”, przełomowe wydarzenia ani głębokie poruszenia. Są bohaterowie, którzy się w sobie zakochują – w tym momencie upada idea ukazania przyjaźni – a potem ona umiera, bo przecież jest chora. Gdzie tu nowatorskość? Gdzie element, dzięki któremu zapamiętałabym właśnie tę powieść, a nie tysiąc innych o umierających nastolatkach?

Mało tego, „Ta jedna gwiazda” nawet tytułem przywodzi na myśl pozycję „Gwiazd naszych wina” wydaną w 2012 roku. Zdaję sobie sprawę, że trudno wymyślić coś zupełnie nowego, skoro już tyle w świecie literacko-filmowym się wydarzyło, niemniej co roku pojawia się ogrom książek zaskakujących i dobrych. Co innego bowiem opierać się na schemacie, lecz dodawać do niego coś od siebie, co innego zaś pedantycznie się go trzymać. W efekcie powieść Berk jest boleśnie odtwórcza.

Niestety „Tej jednej gwiazdy” nie polecam nikomu – ani dorosłym, ani młodzieży. Nie jest interesująca, wzruszająca czy refleksyjna. Wywołuje tyle emocji, co prognoza pogody na kolejny tydzień. A może nawet mniej, jako że zła prognoza smuci, a dobra rozwesela. Póki co stawiam ją na regale, lecz jak tylko będę miała okazję, oddam ją komuś, żeby nie zajmowała cennego miejsca.

Olga Kublik
(olga.kublik@dlalejdis.pl)

Tina Berk, Ta jedna gwiazda, Gdynia, Novae Res, 2019




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat