Dramat jednostki w bezwzględnym świecie – recenzja filmu „24 godziny”

Recenzja filmu „24 godziny”.
Doba w porównaniu z całym życiem znaczy niewiele, ale czasami 24 godziny potrafią zaważyć na naszej przyszłości.

Juan Diego Botto nie ma doświadczenia w kręceniu filmów i „24 godziny” można uznać za jego pełnometrażowy debiut reżyserski.  Argentyńczyk przedstawił nam fragmenty z życia kilkorga osób, które zmagają się z przeróżnymi problemami i w naturalny sposób ich losy przenikają się na ekranie. Bardzo mocno wybrzmiewa tutaj problem eksmisji, który zburzył odrobinę mój obraz sielankowej, pocztówkowej Hiszpanii. Szybka eksmisja, bez wyroku sądu to prawdziwa zmora mekki dla turystów. Sto eksmisji dziennie naprawdę robi wrażenie. Mniejszym problemem nie jest również los emigrantów, którzy podejmują się najprostszych prac za niewielkie pieniądze, by przeżyć.

Co oprócz historii jest mocą tego filmu? Zdecydowanie aktorstwo. Penélope Cruz jako Azucena błyszczy na ekranie, lawirując między prawdziwą niezłomnością w sytuacji krytycznej, a popadnięciem w otchłań rozpaczy. Kroku dorównuje jej Luis Tosar, który w roli Rafaela kradnie chwilami ekran. Rafa jest prawnikiem i działaczem społecznym, który walczy z brutalnością i bezwzględnością systemu. Niestety praca odbija się niekorzystnie  na jego życiu prywatnym. Obie te postacie krzyczą i miotają się na ekranie, ale najbardziej przeraża jednak pozorny spokój i milczenie Teodory, wykreowanej przez Adelfę Calvo. To chyba właśnie to pogodzenie się z losem i brak buntu na rzeczywistość jest najgorszym wyjściem.

Juan Diego Botto nakręcił film niezwykle ważny, w którym fikcja miesza się z prawdą, a jego głównym przesłaniem jest człowieczeństwo. Reżyser nie staje po żadnej ze stron, nie ocenia, nie stawia diagnozy i nie podaje prostych rozwiązań. Sytuacja jest bowiem patowa – długi należy spłacać, ale czy akurat szybka eksmisja, czy odebranie dziecka jest najlepszym rozwiązaniem? Aktorzy balansują na granicy melodramatyzmu, ale na szczęście jej nie przekraczają. Arnau Valls Colomer stworzył zdjęcia, które podkreślają niestabilność sytuacji, w której znaleźli się bohaterowie. W sytuacjach kluczowych kamera jednak zatrzymuje się na moment, potęgując wagę tej jednej chwili.

„24 godziny” to film, który z minuty na minutę nabiera rozpędu. Zegar nieubłaganie tyka, a my cały czas liczymy na pozytywne zakończenie, które od samego początku wydaje się nieosiągalne. Juan Diego Botto postawił na emocje. Kryzys mieszkaniowy w Hiszpanii różnorako oddziałuje na ludzi: jedni zaczynają walczyć, inni godzą się z sytuacją, a jeszcze inni poddają się. Ostatnio rzadko w kinie można obejrzeć filmy o tak mocnym wydźwięku społecznym, więc mimo kilku mankamentów polecam, zwłaszcza że na  Penélope Cruz zawsze miło popatrzeć.

Anna Wasyliszyn
(anna.wasyliszyn@dlalejdis.pl)

„24 godziny”, reż. Juan Diego Botto, obsada: Penélope Cruz, Luis Tosar, Christian Checa, Aixa Villagrán, Aixa Villagrán, 2023, Galapagos Films




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat