Już od siedemnastu lat możemy oglądać niesamowite przygody komiksowych mutantów i przez ten czas seria filmów zyskała bardzo dużą popularność nie tylko wśród miłośników rysunkowych postaci. W tym roku prawdopodobnie przyszło nam się pożegnać z głównym bohaterem serii, czyli Wolverinem. Premiera filmu wywołała wiele pytań wśród fanów, które na szczęście nie pozostały bez odpowiedzi. I pomimo tego, że dla Hugh Jackmana i Patricka Stewarta to ostatnie wcielenie się w role legendarnego Rosomaka i Charlesa, to jednak twórcy Marvela nie powiedzieli, że to ostatnie spotkanie z mutantami.
Niedaleka przyszłość. Ludzie wytępili prawie wszystkich mutantów, a ci, którzy przetrwali, kryją się przed innymi i starają się nie rzucać w oczy. Niezwyciężony do tej pory Wolverine zmaga się z trawiącą go chorobą oraz... starością. Ukrywa swoje istnienie i chwyta się dorywczych prac, by zapewnić przetrwanie schorowanemu Charlesowi. Niespodziewanie na jego drodze staje mała dziewczynka, która posiada podobne do niego zdolności i jest ścigana przez tajemniczych ludzi. Okazuje się, że Laura ma wiele wspólnego z Wolverinem.
Pożegnanie ze starymi bohaterami wypadło naprawdę spektakularnie. Ta część serii zupełnie różni się od poprzednich, w których nacisk położono raczej na sztampowość i podkreślenie najbardziej uniwersalnych cech. „Logan: Wolverine” jest brutalny, mroczny, a przez to również emocjonalny oraz nad wyraz prawdziwy. Twórcy z góry założyli, że produkcja będzie przeznaczona dla starszych widzów, w związku z czym możemy obserwować na ekranie spektakularne sceny walki oraz lejącą się krew. W poprzednich filmach niestety tego typu efekty specjalne zostały mocno ograniczone, a co za tym idzie również odbiór filmów był zupełnie inny.
Sam wielki Wolverine dotknięty zębem czasu nie jest już taki niezwyciężony. Posunięty w latach aktor doskonale wcielił się w chorego Logana, który walczy nie tylko z tajemniczymi prześladowcami, ale również z samym sobą. Doskonale wpasował się w panujący w filmie klimat, dodatkowo spotęgowany przez niezbyt przyjemną wizję przyszłości jakby żywcem wyjętej ze starego westernu – przez większą część filmu oglądamy pustynne pejzaże oraz zardzewiałe ruiny. Pośród tych mało sprzyjających warunków akcja powoli brnie do przodu, a widz tak naprawdę nie wie, czego może się spodziewać. Dopiero kolejne karty odkrywane przez reżysera uświadamiają, o co tak naprawdę chodzi.
Na uwagę zasługuje również młodziutka Dafne Keen, która zgodnie z rozumowaniem twórców jako Laura ma godnie zastąpić Wolverina. Niestety nie wiadomo, czy takie zagranie przypadnie do gustu wszystkim fanom serii. Osobiście nie wyobrażam sobie, by można w taki sposób wymienić starą ekipę, na zupełnie nową. Mam nadzieję, że „Logan: Wolverine” będzie ostatnim filmem, w którym będziemy mogli podziwiać świat z komiksów. Niemniej jednak swoją wyjątkowością produkcja zyskała wiele w oczach odbiorców i krytyków. Szkoda jedynie, że poprzednie filmy nie dorównują jej w pełni.
Katarzyna Łochowska
(katarzyna.lochowska@dlalejdis.pl)