Wbrew niektórych opinii Światłonoc nie jest horrorem. To kobiecy dramat z elementami thrillera, podobny pod względem klimatu do filmów Jagody Szelc (takich jak Wieża. Jasny dzień), opowiadający o zabobonach, wierzeniach i ich wpływie na współczesnych ludzi - a przede wszystkim na kobiety. Ponieważ to czesko-słowacka produkcja, wiele elementów fabuły będzie się wydawała polskim widzom bardzo znajoma.
Sarlota (Natalia Germani) powraca do swojej rodzinnej wsi, by znaleźć odpowiedzi na nękające ją od lat pytania dotyczące jej dzieciństwa. Mieszkańcy nie są jednak skłonni do pomocy, podejrzewają bowiem Sarlotę o morderstwo i czary.
„Światłonoc” nie ma za wiele wspólnego z takimi folk horrorami jak „Czarownica” Roberta Eggersa – o wiele bliżej jej do filmów Jagody Szelc. Urodzona w Czechosłowacji reżyserka Tereza Nvotová interesuje się bowiem nie tyle czarownictwem rozumianym jako pakt z szatanem dający nadludzkie moce, ale zabobonami przenikającymi społeczeństwo do dzisiaj i często prowadzącymi do tragedii. „Światłonoc” eksploruje dzięki temu tematy patriarchatu i mizoginii w fascynujący sposób, a przy tym zachwyca wspaniałymi zdjęciami autorstwa Federika Cescy.