To jeden z najstarszych znanych obecnie zabiegów manicure. Stosowano go w Japonii już ponad czterysta lat temu. Choć początkowo korzystały z niego tylko arystokratki, teraz jest popularny i wykonywany powszechnie. Ten typ manicure’u polega na wcieraniu w płytkę paznokciową zielonej pasty z witaminami A i E, keratyną, pyłkiem pszczelim i składnikami mineralnymi. Kolejnym krokiem jest nałożenie specjalnego pudru, który pozwala na zabezpieczenie paznokcia przed wypłukaniem dobroczynnych składników mineralnych zawartych w paście.
Paznokcie po manicurze japońskim wyglądają na pomalowane odżywką – są bardziej gładkie i delikatnie lśnią. Bądź cierpliwa – efekty nie są widoczne od razu. Po kilku zabiegach płytka paznokciowa nabierze bardziej wyraźnego koloru, a końcówki staną się bielsze. Twoje paznokcie będą zdrowsze, mniej łamliwe i odpowiednio odżywione. Manicure japoński szczególnie poleca się osobom o paznokciach osłabionych, zniszczonych i mających tendencję do rozdwajania się. Ten zabieg stosuje się także po zdjęciu lakieru hybrydowego, lecz nie całkowicie bezpośrednio.
Pierwszym krokiem jest odsunięcie skórek i nadanie paznokciom pożądanego kształtu za pomocą pilniczka. Na tym samym etapie można je skrócić, aby były jednakowej długości. Później za pomocą polerki wygładź płytkę.
Drugi krok polega na nałożeniu na płytkę paznokcia niewielkiej ilości zielonej pasty i wcieraniu jej do chwili uzyskania jasnoróżowej i błyszczącej powierzchni. Przed przejściem do kolejnego etapu upewnij się, czy wszystkie paznokcie są gładkie i równe. Pamiętaj, aby wcierać pastę kolistymi ruchami, najlepiej w jednym kierunku.
Trzeci krok to wmasowanie w płytkę paznokciową pudru. Tak jak w przypadku pasty, wsmaruj go za pomocą polerki, w jednym kierunku. Puder stosowany w manicurze japońskim, oprócz samego nadania płytce połysku, zapewnia ochronę przed uszkodzeniami mechanicznymi i zatrzymuje na niej składniki odżywcze z zielonej pasty.
Gotowe! Teraz możesz cieszyć się świeżo wykonanym manicure’em japońskim.
Joanna Karbownik
(joanna.karbownik@dlalejdis.pl)
Fot. freepik.com