„Rodeo”– recenzja

Recenzja filmu „Rodeo”.
Francuskie kino nie gości w Polsce tak często, jak amerykańskie, a szkoda. Wystarczy obejrzeć kilka filmów spod znaku wieży Eiffla, żeby przekonać się, iż warto się nimi zainteresować. Bohaterowie wyglądają w nich bardziej prawdziwie, a charakter postaci jest o wiele wyrazistszy niż w przeciętnym hollywoodzkim filmie.

Julia to dziewczyna, która szaleje na punkcie motocykli. Matka się nią nie interesuje, a brat uważa za stukniętą. Bohaterka jest bez pieniędzy, co więcej, ukradziono jej maszynę. Bez jazdy i zapachu paliwa nie wyobraża sobie życia, więc pomysłowo (co daje podejrzenie, że nie jest to jej pierwszy raz) oszukuje sprzedawcę i odjeżdża kradzioną Hondą w siną dal, czyli na nielegalny zlot. Jednak szybko traci ukradziony motocykl, udaje jej się za to wsiąść do busa bikerów i trafia do ich warsztatu, gdzie jej „talent” do przekrętów zostaje  należycie doceniony.

W przeciwieństwie do wielu amerykańskich filmów o nastolatkach, na twarzach bohaterów filmu „Rodeo” jest mniej makijażu, a dużo więcej uczuć. Główna aktorka, na której barkach opiera się cały scenariusz, ma podkrążone oczy i nieumalowaną twarz, owłosienie pod pachami, dużą przerwę między zębami. Początkowo może to budzić mieszane uczucia w widzach, ale szybko przyzwyczają się do tej „prawdziwości” filmu.

Został on doceniony na różnych konkursach, między innymi otrzymał Coup de Coeur na festiwalu w Cannes (2022). Występują w nim młodzi aktorzy, zupełnie nieznani w Polsce, przede wszystkim charyzmatyczna i prawdziwa Julie Ledru w roli głównej.

Na przykład scena, w której — aby dostać trochę paliwa — Julia musi się uśmiechnąć, zostaje w pamięci. Bez zbędnych słów widać, że ona nie chce nawiązywać z nikim bliższych relacji (a jednak, jak się później okazuje, marzy o tym). Szczęście, które widać na jej twarzy, kiedy prowadzi swoją maszynę, wygląda bardzo realistycznie. Charyzma głównej bohaterki, która dostała dobrze napisaną rolę i ma wiele do zagrania, przykuwa do ekranu. Julie Ledru fantastycznie daje radę utrzymać uwagę widza.

Film porusza nie tylko kwestię niedopasowania do oczekiwań społecznych, samotności, rodzącego się, nieakceptowanego przez innych uczucia, ale też odnalezienia się w miejscu, które nie jest tradycyjnie tym wybieranym przez kobiety. Ubrana po chłopięcemu Julia musi się odnaleźć w świecie zdominowanym przez mężczyzn, co oczywiście nie jest łatwe. W pewnym momencie bohaterka ogląda inne dziewczyny, towarzyszące motocyklistom jak okazy w zoo. Męski świat nie chce jej zaakceptować, właściwie nigdzie nie czuje się do końca swobodnie.

Nieliczne popisy kaskaderskie robią wrażenie, na szczęście brak tu obecnie mocno nadużywanego CGI. Nie są jednak głównym motywem filmu o szukaniu swojego miejsca w życiu. Szarawe kolory, zbliżenia na twarze, na detale — to wszystko przybliża nas do bohaterów. Co więcej, muzyka jest świetnie dobrana i dobrze ilustruje tę dramatyczną opowieść. Wydawałoby się, że to dość jak na jeden film. Jednak znalazło się jeszcze miejsce na przeżycia metafizyczne. W snach Julii pojawia się nieżyjąca postać, która daje jej radę: „Śmierć. Im więcej o niej myślisz, tym rzadziej całujesz asfalt”.

Film ani przez chwilę nie nudzi, co jest wielką zaletą. Oglądając, nie wiemy bowiem, co się za chwilę zdarzy. Ktoś może zginąć, zostać ranny albo się zakochać. Jak się kończy ta historia? Czy szukająca miłości i mająca potrzebę przynależności do kogoś Julia znajdzie w końcu to, czego szuka? O tym trzeba się przekonać samemu. I warto to zrobić.

Iwona Radomska
(iwona.radomska@dlalejdis.pl)

„Rodeo” (2022), reż. Lola Quivoron




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat