Zapraszam w podróż do świata, gdzie zioła, modlitwy i szeptane zaklęcia leczyły ciało i duszę!
Szeptucha to ludowa uzdrowicielka, znana głównie z terenów wschodniej Polski, Białorusi i Ukrainy. Jej nazwa pochodzi od charakterystycznego sposobu leczenia – szeptania modlitw i zaklęć nad chorym. Często była to starsza kobieta, która przez lata gromadziła wiedzę o ziołach, rytuałach i tradycji przekazywanej z pokolenia na pokolenie. Choć nie miała dyplomu lekarza, jej skuteczność w leczeniu wielu dolegliwości była niepodważalna – przynajmniej dla lokalnej społeczności.
Praca szeptuchy nie ograniczała się do podawania naparów z ziół. Kluczowym elementem jej praktyk były modlitwy i zaklęcia, często ściśle tajne i przekazywane tylko wybranym. Leczyła nie tylko fizyczne objawy, ale też „złe uroki”, lęki czy smutek. Wierzono, że szeptucha potrafi usunąć z człowieka „złe energie”, oczyścić aurę i przywrócić wewnętrzną równowagę. Jej rytuały odbywały się często w ciszy, w otoczeniu natury, przy dymie ziół lub świetle świec.
Nieodłącznym elementem praktyki szeptuchy były zioła – zbierane własnoręcznie w lesie, na łące lub hodowane przy domu. Każde miało swoje właściwości i przeznaczenie: rumianek na uspokojenie, dziurawiec na smutek, piołun na oczyszczenie, krwawnik na rany. Szeptuchy wiedziały, kiedy najlepiej zbierać konkretne rośliny, jak je suszyć i łączyć. Dziś ich podejście nazwalibyśmy fitoterapią – choć one same mówiły po prostu: „zioło wie, co robić”.
Szeptuchy były uważane za kobiety „wiedzące” – nie tylko w sensie praktycznym, ale także duchowym. Umiały wsłuchać się w drugiego człowieka, wyczuć jego emocje, dotrzeć do tego, co naprawdę boli. Ich siłą była nie tylko wiedza o roślinach i rytuałach, ale też głęboka empatia, cierpliwość i kobieca intuicja. Były też powierniczkami – kobietami, do których można było przyjść z problemem, nie tylko zdrowotnym, i wyjść lżejszym na duszy.
Choć mogłoby się wydawać, że szeptuchy odeszły w zapomnienie, to dziś – w czasach przesytu informacją i medykalizacji życia – wiele kobiet znów szuka prostych, naturalnych sposobów na zdrowie. Powrót do ziół, rytuałów, pracy z oddechem i intuicją to w pewnym sensie powrót do roli, jaką pełniły szeptuchy. Nie chodzi o kopiowanie dawnych praktyk, ale o czerpanie z ich esencji – prawdziwe leczenie zaczyna się tam, gdzie ciało spotyka duszę.
Szeptucha to nie tylko postać z ludowych opowieści. To symbol kobiecej mocy, naturalnego uzdrawiania i głębokiego połączenia z przyrodą i intuicją. Może czasem wystarczy wsłuchać się w szept liści, zaparzyć ziołową herbatę i po prostu... zaufać sobie.
Klaudia Dydymska
(klaudia.dydymska@dlalejdis.pl)
Fot. freepik.com