Zabarwiona przyjaźń

Zabarwiona przyjaźń, czyli przyjaciele od seksu.
Przyjaźń. Posiada różne oblicza, imiona i znaczenia. Dla niektórych ma większą wartość, dla innych mniejszą. Jeszcze inni traktują ją jako sposób na rozładowanie napięcia... seksualnego.

„Przyjaźń to jedna dusza w dwóch ciałach” jak mawiał grecki filozof Arystoteles. Jednak czasami bywa i tak, że owe ciała również ulegają połączeniu. Chodzi oczywiście o relację Fuck Friends, a zatem ten rodzaj przyjaźni, który opiera się głównie na stosunkach seksualnych. To podstawowa różnica dzieląca układ fuck friends od tradycyjnego związku. Tutaj nie ma mowy o romantycznej miłości czy zazdrości. Emocje się nie liczą. Tylko seks.

Seks-przyjaźń ma miejsce zazwyczaj wtedy, gdy spotykają się dwie osoby, kobieta i mężczyzna, którzy z reguły na pierwszym miejscu stawiają karierę oraz chęć samorealizacji i nie mają czasu na budowanie trwałych związków czy też zakładanie rodziny. To właśnie ich zazwyczaj dotyka syndrom Fucking Friends. Stwarza im to możliwość zaspokajania pożądania bez przymusu angażowania. Wydawać by się mogło, że to związek idealny: seks w zasięgu ręki, brak kłótni i wszystkich przykrych elementów typowych dla tradycyjnego związku. Ale czy na pewno? Zawsze istnieje ryzyko. Także w modelu FF. Nie ma bowiem gwarancji na brak uczuć. Nikt nie wystawia zaświadczenia, że żadna ze stron się nie zaangażuje. To główne zagrożenie jakie niesie za sobą decyzja posiadania łóżkowego przyjaciela. Niebezpieczeństwo uzależnienia. Fakt ten z kolei stwarza ryzyko utraty tej osoby, czego następstwem niejednokrotnie jest pozostawione uczucie pustki. Co innego, jeśli Fuck Buddies posiadają innych partnerów. Wówczas radzą sobie lepiej z rozstaniem a sidła przyzwyczajenia nie rozpościerają przed nimi przykrego widma samotności.

Trudno jednoznacznie określić, czy przyjaźń z profitami ma więcej zwolenników czy przeciwników. Gdyby jednak oceniać to zjawisko moralnie, myślę, że można byłoby je porównać z krzywdą. Jeżeli nie dzieje się ona nikomu, a przyjaciele są zadowoleni z istniejącego układu, nie powinno być żadnych przeciwwskazań do tego typu relacji. A otoczenie? Niech myśli co chce. Jeżeli dla innych jest to w złym guście, trudno. To kwestia indywidualna. Każdy bowiem wyznaje inne wartości i przekonania. A o gustach, jak powszechnie wiadomo, się nie dyskutuje.

Magdalena Piechowiak
(magdalena.piechowiak@dlalejdis.pl)

Fot. pixabay.com




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat