Ciucholandy – kit czy hit?

Second hand – kit czy hit?
Ciucholandy, lumpeksy, szmateksy – to słowa kojarzące się wielu z nas z czymś nieprzyjemnym. Kurz, specyficzny zapach używanej odzieży, pomięte ubrania w kartonach i na dodatek zgryźliwa, starsza pani paląca papierosa w drzwiach. Czy rzeczywiście tak jest, czy są to tylko krzywdzące stereotypy? Czy tańszy znaczy gorszy?

Ciucholand – słowo powstałe z polskiego słowa „ciuch” i angielskiego „land” oznaczającego kraj, istnieją w Europie od lat 60. Początkowo tego typu sklepy tworzono w podziemnych garażach i sprzedawano w nich odzież z demobilu, na wagę dla ludzi ubogich. Dziś to już przeżytek.

Jak się okazuje, ponad 42% Polaków kupuje rzeczy w ciucholandach. I nie są to wcale sklepy gorszej jakości. W wielu z nich nie śmierdzi stęchlizną ani brudem, ubrania nie leżą na podłodze, ani w „kotłach”, ale wiszą elegancko posegregowane na wieszakach. Odzież niejednokrotnie bywa wyceniana.  Co tak naprawdę przyciąga tak wielu ludzi do lumpeksów?

Na pewno cena. Ubrania w ciucholandach można kupić kilkakrotnie taniej niż na wyprzedażach w markowych sklepach i nawet trzykrotnie taniej niż na różnego rodzaju bazarach czy ulicznych straganach. Jest jednak coś ważniejszego tkwiącego w tak dużej popularności ciucholandów – a mianowicie „magia kupowania”, czyli różnorodność sprzedawanych towarów, kolory cieszące oko i te ogromne ilości wywieszonych ubrań, które kuszą i rozkazują przeglądać się nawet przez kilka godzin. Bo niekiedy tyle czasu jest potrzebne, aby spośród tak dużej ilości ciuszków wybrać coś dla siebie. Niestety, rzecz, która zapala wewnętrzną żarówkę o nazwie „Chcę to mieć” nie zawsze jest zdatna do użytku (zdarzają się dziury, których nie można w żaden sposób zaszyć albo plamy nie do sprania) i nie zawsze w naszym rozmiarze. Jednak to nie zniechęca ludzi w żaden sposób, a wręcz przeciwnie – motywuje do dalszego szukania tej wymarzonej „perełki”. Bo rzeczywiście, buszując po lumpeksach, można się na takie natknąć. Rzeczy oryginalne, niespotykane w sklepach znanych marek, które wywołają niekłamany podziw koleżanek z pracy czy uczelni.  I na dodatek mogą być kupione za grosze, niejednokrotnie jeszcze z metką. To właśnie sprawia, że tak wiele z nas, wyruszając na zakupy, zaczyna i kończy swą podróż w ciucholandach.

Aby dobrze zaplanować swoje zakupy w sklepach z używaną odzieżą, należy przede wszystkim zajrzeć  do dobrego czasopisma z modą lub odwiedzić portal o analogicznej tematyce, żeby zobaczyć „co w trendach piszczy”. Następnie warto przejrzeć swoją szafę i spisać na kartce, jakich elementów odzieży nam brakuje. Nie pozbywajmy się rzeczy, które na pierwszy rzut oka wydają się niemodne lub bezużyteczne. Wręcz przeciwnie! To właśnie im powinniśmy się szczególnie przyjrzeć i pomyśleć, czy na przykład jakaś modna tunika w połączeniu z naszą starą parą dżinsów nie stanie się przypadkiem idealnym strojem na wyjście do kina. Dopiero na końcu wyruszmy na zakupy, by przejrzeć oferty okolicznych, sprawdzonych i poleconych lumpeksów. Oczywiście to nie jest gwarancją, że nawet po całodziennych poszukiwaniach kupimy to, na czym zależało nam najbardziej, ale na wszelki wypadek lepiej być ubezpieczonym w karteczkę ze spisem interesujących nas rzeczy.

Fakt, że chodzenie po lumpeksach może okazać się męczące, lecz jeżeli mamy wolny dzień  (lub jesteśmy na urlopie), energię w sobie, a do tego ogromną ochotę na wzbogacenie naszej szafy o kilka nowych fatałaszków, to taka wycieczka może okazać się zbawienna zarówno dla nas, jak i dla naszego portfela.

Anna Stasiuk
(anna.stasiuk@dlalejdis.pl)

Fot. freepik.com




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat