Muzyka od wielu, wielu lat wyznacza rytm mojego dnia. Kiedy pracuję, lubię słuchać utworów, które pozytywnie mnie nastrajają i pozwalają skupić się na zadaniach. Gdy odpoczywam, włączam takie piosenki, przy których mogę przenieść się do świata marzeń i zapomnieć o problemach. Cały czas poszukuję muzycznych inspiracji - wsłuchuję się w nowe nuty, czekając na taką piosenkę, która mnie zachwyci i nie pozwoli przejść obok siebie obojętnie. W kręgu moich muzycznych zainteresowań od jakiegoś czasu znajdują się utwory Natalii Nykiel. Nurt, który reprezentuje, jest szczególnie bliski memu sercu, dlatego wiązałam duże nadzieje z jej nową płytą pod obiecującym tytułem „Discordia”. Czy płyta spełniła moje oczekiwania?
Zanim przystąpiłam do słuchania muzyki Natalii Nykiel, zapoznałam się z cienką książeczką dołączoną do płyty. Ku mojemu zadowoleniu okazało się, że są w niej wszystkie teksty piosenek. Niestety czcionka i układ tekstów nie były zbyt przemyślane. Zdania często zlewały się ze zdjęciami, a czerwone, kłujące w oczy litery z pewnością nie zachęcały do śledzenia tekstu. Podejrzewam jednak, że był to w całości zamierzony zabieg autorki. Mimo iż z mojej twarzy zniknął uśmiech, to miałam jednak nadzieję, że sama muzyka zetrze złe wrażenie pozostawione przez dodatek do płyty. Już pierwsze dźwięki bardzo mnie zaciekawiły - elektroniczna muzyka, świetny głos i ta niezwykła tajemniczość bijąca z każdego utworu. Kiedy wsłuchałam się w tekst piosenek, pojawił się pewien zgrzyt - nie wszystkie do mnie trafiały, niektóre wręcz zmuszały do przełączenia odtwarzacza. Nie będę ukrywać, iż nie lubię zbyt banalnych tekstów - każda piosenka powinna nieść ze sobą jakieś przesłanie, choćby ukryte, którego niestety tutaj czasami na próżno było szukać. Na płycie znalazły się jednak i takie utwory, które podbiły moje serce i pozostawiły w nim trwały ślad.
Czy te parę „wad” (wynikających w końcu tylko i wyłącznie z mojej subiektywnej oceny) w jakikolwiek sposób umniejszają wartość płyty? W żadnym wypadku. Budzenie skrajnych emocji to jedna z największych zalet szeroko pojętej sztuki. Dla mnie osobiście Natalia Nykiel nadal jest prawdziwym diamentem polskiej (a mam nadzieję niedługo i światowej) sceny muzycznej. Piosenkarka wnosi nie tylko świeżość, ale i zrywa ze sztampowością. Nie będę ukrywać, że najnowsze polskie piosenki rzadko trafiają w mój gust. A jednak Natalia Nykiel swoim głosem i ogromnym talentem na długie lata zarezerwowała sobie miejsce w moim muzycznym świecie. Kto wie, być może za jakiś czas w tych piosenkach, które jeszcze nie do końca mnie zachwyciły, odkryję coś nowego i zakocham się w nich bez pamięci? Podejrzewam, że właśnie tak będzie.
Płytę „Discordia” polecam nie tylko fanom muzyki Natalii Nykiel, ale także wszystkim tym, którzy szukają czegoś nowego i tęsknią za silnym powiewem świeżości.
Katarzyna Kubiak
(katarzyna.kubiak@dlalejdis.pl)
Natalia Nykiel, „Discordia”, Universal Music Polska 2017