Jeszcze sztuka czy już fanaberia?

Relacja z wystawy - Kurator Libera: Artysta w czasach beznadziei. Najnowsza sztuka polska.
Sztuka współczesna. Awangarda. Z definicji ma odbiegać od pewnej normy. Musimy jednak pamiętać o kilku rzeczach.

Początkowo artyści awangardowi byli w zdecydowanej mniejszości. Musieli prowokować. Dziś odnosimy wrażenie, że ogół sztuki chce szokować i  być awangardowy.  Pojęcie sztuki, jako ukazywanie piękna świata zostało zdecydowanie zachwiane. Wyznacznikiem wydaje się być nowatorstwo, a także chęć zwrócenia na siebie uwagi poprzez szokowanie. Sztuka wieku, w którym żyjemy ma na celu obudzenie w nas swego rodzaju wewnętrznego niepokoju.  Odbiorcy nieustannie obcują z ekscesami. Co nowego człowiek z tego wynosi? Czy nie stoimy przed obliczem momentu, kiedy to awangarda, atakująca nas z każdej strony, staje się – paradoksalnie – powszechna?

W galerii Awangarda BWA Wrocław w dniach 07.12.2013 r. – 19.01.2014 r. odbywa się wystawa – „Kurator Libera: Artysta w czasach beznadziei. Najnowsza sztuka polska”. Zaraz, zaraz… Najnowsza? Zewsząd otaczają nas nowe rzeczy, nowe pomysły, nowe odkrycia. Czas jednak jest nieugięty. Płynie, a wraz z nim wszystko mija. Najnowsze staje się nowe, dość nowe, powszechne, troszkę podstarzałe, aby w końcu odejść w zapomnienie pokryte poczciwym kurzem. Czasami się zdarzy, że ktoś do tego wraca, przygląda się, ocenia, jest w stanie nawet polubić. Czy więc po latach znajdzie się człowiek, który polubi naszą polską, najnowszą sztukę? Czy my w tej chwili w ogóle ją lubimy?

Wystawa powstawała na przestrzeni roku, jako proces. Jednak nie ma tam dzieł. Artyści, aby być zrozumiani, wymagają od odbiorcy porzucenia własnego ego. Sami je porzucili razem ze złudzeniami i zapleczem kulturowym. Ci, którzy przyjdą do galerii, powrócą do źródła komunikacji międzyludzkiej – rozmowy. Można powiedzieć, że sztuka podopiecznych kuratora Zbigniewa Libery polega na tworzeniu różnego typu relacji międzyludzkich.

Pod przewodnictwem kuratora Libery pracowało sześć osób. Jak sam mówi, wyzwaniem było już samo ich wyłonienie. Jednak po wielu zmaganiach udało mu się wybrać grupę, którą  - jak twierdzi – łączy pewien rodzaj duchowego uposażenia, fascynacja nędzą i bezdomnością. Mówi także, że artyści „wychodzą do ludzi”. Nie próbują rozwiązywać ich problemów, ale realnie je przeżywają i w nich uczestniczą. Impuls do akurat takiego klucza wywołała podobno Honorata Martin. To ją jako pierwszą wybrał Libera do swojego projektu. Jest to artystka z Gdańska. Wyrusza ona z Gdańska bez celu. Dziennie przechodzi około 30 km, z przygodami po drodze, po niecałych dwóch miesiącach dochodzi do Wrocławia. Zupełnie inaczej niż śląski artysta i animator kultury – Tom Swoboda, który chce odsłonić obraz duchowości dzisiejszych ludzi. W tym celu prosi przedstawicieli różnych kościołów o narysowanie Boga, którego noszą w sobie. Kolejny artysta – Michał Łagowski pochodzi z okolic Gdańska. W swojej pracy nad wystawą przedstawia społeczność członkiń Koła Gospodyń Wiejskich. Pyta je o kwestie związane z polityką, feminizmem. Uważa, że polityczność tych społeczeństw jest skazana na niewidzialność. Najbardziej rozpoznawanym artystą wśród tej grupy jest Franciszek Orłowski, który w wyrazie utożsamiania się z problemem nędzy, zamienia się z bezdomnymi na ubrania. Uważa, że całe przedsięwzięcie jest realne dzięki „woni egzystencji człowieka”.

Pochodzący z Wrocławia Piotr Blajerski prezentuje w tej grupie typ wątpiący. Mimo zadeklarowanej niewiary, buntuje się i wciąż powraca do zagadnień religijnych. Porusza także temat samotności człowieka. Przedstawia instalacje wideo na ten temat. Zupełnie inny typ prezentuje Maryna Tomaszewska. Artystka z Warszawy ukazuje nam wypowiedź na temat pozostałych uczestników wystawy. W ten sposób powstała seria książeczek, na podstawie rozmów z piątką artystów biorących udział w projekcie. Każda jest inna, odrębna. Wspólnym mianownikiem jest autorka i jej podejście do każdego z artystów.

Warto wybrać się na wystawę. Warto ustosunkować się do niej. Warto zastanowić się, gdzie ta nasza sztuka gna. Warto zobaczyć, że dla tych artystów ma ona wielkie znaczenie. Warto posłuchać, co mają oni do powiedzenia. Warto później wyjść i kupić bułkę bezdomnemu albo podać adres instytucji, która jest w stanie zapewnić mu nocleg.

Wystawa zamiast dzieł ukazuje dokumentację projektu. Dokumentację tego, jak młodzi ludzie tworzą sztukę w „czasach beznadziei”. Wychodzą do człowieka i próbują zbliżyć się do jego problemów. Każą nazywać to sztuką, a siebie artystami. Jednak czy nie jest to zwyczajnie ludzka codzienność? Czy przynajmniej nie powinno być tak, że człowiek pomaga, rozumie, współczuje? Każdy z nas może w takim wypadku nazywać siebie artystą. I z całą pewnością takim artystą jest. Każda codzienna czynność może być nazywana sztuką. I z całą pewnością taką sztuką jest. Nasuwa się jednak pytanie czy chcemy w galeriach oglądać takie rzeczy? Czy nie lepiej przeżywać to co dzień? Żyć i wiedzieć, że jest to właściwe – w głębi serca, tylko dla nas samych. Nie zastanawiać się nad tym, co artysta miałby na myśli. Nie myśleć nad tym, jak pokazać, że to czyni nas lepszymi od innych. Być może wtedy nadzieja się pojawi, a artyści nie będą musieli tworzyć w czasach rzekomego jej braku.

Agnieszka Długosz
(agnieszka.dlugosz@dlalejdis.pl)

Fot. BWA Wrocław/Honorata Martin, Wyjście w Polskę, 2013, zdjęcie z archiwum projektu dzięki uprzejmości artystki




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat