Bohaterka Pani powieści „Najprawdziwsza fikcja” Zofia to – można powiedzieć – określony typ kobiecości. Jak Pani go scharakteryzuje?
Mówiąc wprost, jest to kobieta, która wie czego chce. Akceptuje swoją kobiecość i ma poczucie własnej wartości. Pomaga jej w tym fakt, że dostała znacznie mniej czasu niż większość innych ludzi na znalezienie własnej tożsamości. Jako postać fikcyjna, której historia dzieje się w określonym czasie, a która ma tego świadomość, wie, że musi się spieszyć, jeśli chce uzyskać odpowiedź na szereg pytań, które nie zawsze bezpośrednio zadane, wirują w jakiejś metafizycznej przestrzeni nad każdym z nas. Coraz więcej kobiet odnajduje w sobie tę siłę i to cieszy, bo kobiecość to wartość. Co jednak chcę podkreślić, Zofia jest bezkompromisowa i niezależna, ale nie jest feministką, a na pewno nie w dosłownym znaczeniu tego słowa. Ona jest po prostu kobietą świadomą swojej siły i możliwości.
Kobieta idealna według Pani to?
Każda z nas. Każda kobieta jest idealna, ale musi to zrozumieć, a to nieproste. To naprawdę bez znaczenia jest to, jak wyglądamy, jak mówimy, co lubimy. Najważniejsze jest poczucie własnej wartości i świadomość siły kobiecości, która jest przez nas same niedoceniana. I absolutnie nie mówię tu o zadufaniu w sobie czy o epatowaniu seksualnością. Wręcz przeciwnie, to akurat szkodzi. Po prostu nie ma szablonów ani kogokolwiek, kto mógłby stworzyć taki szablon kobiety idealnej. Raczej odwróciłabym pytanie i zastanowiła się, co powoduje, że kobieta przestaje być idealną, przestaje się tak czuć. Przeszkodą może być środowisko, w którym się wychowała czy w którym żyje. Tam gdzie ma miejsce brak szacunku, także kobiet względem drugich kobiet, gdzie nie ma miłości i komunikacji, także międzypokoleniowej, tam kobiety mają niewielkie, a na pewno ogromnie utrudnione, szanse, aby czerpać siłę ze swojej archetypicznej kobiecości.
Zofia to kobieta niezwykle świadoma siebie, na randkę idzie jak na wojnę ¬– wykorzystuje makijaż, ubiór, wie, jaki efekt chce osiągnąć. Co Pani zaleciłaby młodym kobietom, które poszukują przepisu na udaną randkę?
Chyba nie jestem akurat najodpowiedniejszym doradcą, gdyż randki nie są i nigdy nie były moją domeną. Jedno, co z pełną odpowiedzialnością mogę i chcę radzić, niezależnie od okoliczności, to nigdy nie wolno udawać i starać się być inną niż się faktycznie jest. Dotyczy to zarówno zachowania, jak i wyglądu. Nie ma nic gorszego niż sztuczność. Odwaga bycia sobą to wcale nie taka prosta sprawa, a przecież nawet tworząc najlepszą, ale sztuczną kreację, to oszustwo i to w dodatku samych siebie. Najważniejsze to samoakceptacja, bo ona daje uśmiech, a to najwspanialszy afrodyzjak. Proste i trudne zarazem. Niestety dla wielu kobiet droga do samoakceptacji i akceptacji własnej kobiecości z jej siłą, ale i słabościami bywa wyboista, a proces ten bywa bardzo długi. Jednym z moich założeń jest wspierać kobiety i je uświadamiać, że samoakceptacja to fundament, a kobiecość, w szerokim pojęciu tego słowa, to najlepsze, co mamy i co możemy dać światu. Śmieję się tutaj, bo ośmielam się twierdzić, że jestem taką samozwańczą kapłanką kobiecości, jakkolwiek to nie brzmi.
Fot. Materiały wydawnicze