„Mały ktoś” – recenzja

Bartosz Słatyński to doświadczony muzyk, który do tej pory realizował się grając w zespołach. Tym razem jednak zdecydował się na wykonanie kolejnego kroku przed siebie i wydanie solowego albumu. I tak na sklepowe półki trafił „Mały ktoś”.

Właściwie tą płytę należałoby osobno ocenić na dwóch płaszczyznach. Pierwsza to muzyka. Przyznać trzeba, że pod tym względem płyta robi wrażenie. Muzyka jest interesująca, przyciąga i kusi słuchacza. To bogate aranżacje, które mogłyby stanowić wizytówkę tej płyty. Bartosz wykorzystał tu bardzo dobrze brzmiące i idealnie komponujące się instrumenty, między innymi gitarę akustyczną z instrumentami smyczkowymi. Choć całą płytę można byłoby sklasyfikować jako popową, to muzyka typowo popowa nie jest. I to największy plus tej płyty.

Druga płaszczyzna to warstwa tekstowa – z tym już jest niestety gorzej.  Teksty wydają się być dość wymuszenie głębokie i ambitne. Nie sprzyja to zdecydowanie wiarygodności tej płyty. Słuchając jej odnosiłam wrażenie, że o ile muzyka została skomponowana w sposób niewymuszony i naturalny, o tyle słowa wręcz przeciwnie. Trzeba przyznać jednak, że wszystkie teksty mają pozytywne przesłanie.

Słuchając kompozycji na płycie „Mały ktoś” odnosi się wrażenie, że to jedna, spójnie opowiedziana historia. Choć słowa nie zawsze zostały trafnie dobrane, to jednak to, o czym Bartosz Słatyński opowiada pozwala przypuszczać, że płyta ma charakter autobiograficzny.

Uwagę zwraca też wokal Bartosza Słatyńskiego. Jest czysty, głęboki, wręcz całkiem niezły.

Zastanawiałam się, do kogo Bartosz kierował swoją płytę. Młodszy słuchać może nie docenić warstwy muzycznej, starszy i bardziej świadomy może być rozczarowany tekstami i interpretacją. Choć z drugiej strony teksty Bartosza przekonać mogą do siebie marzycieli, którzy odnajdą w nich metafory życia, codzienności, przemijania.

Agata Podgajska
(agata.podgajska@dlalejdis.pl)

Bartosz Słatyński „Mały ktoś”, MJM Music PL