Modnie pogrzebani

Moda pogrzebowa.
Koleżanka z góry, gdzie pracuje pomiędzy kwiatami i trumnami mówi, że trumny to tylko drewno. Ona lubi zapach drewna. Kwiaty z kolei też pięknie pachną.

Deszczowy dzień. Szaro, mokro i ponuro. Ulica jak ulica. Jedna z tych, które prowadzą do płyty Starego Rynku w Poznaniu. Jednak jest coś, co ją odróżnia. Coś, co sprawia, że gdy na nią spoglądamy czujemy się jakoś metafizycznie, majestatycznie, jakbyśmy nagle zostali brutalnie wyrwani z rzeczywistości i zmuszeni do myśli, którą każdy z nas odkłada. Stara się o niej zapomnieć. Żeby tylko o niej nie myśleć. Bo po co? Przecież i tak jest to nieuniknione, więc, po co sobie zaprzątać głowę. A jednak. „Ludzie myślą czasem jak zabić czas, a to czas ich zabija” jak mawiał Alfons Allais. Śmierć.

Ulica  Woźna w Poznaniu to świątynia Hadesu, brakuje tylko spacerującego po niej Tanatosa. Zewsząd dookoła pojawiają się wielkie szyldy: Zakład Usług Pogrzebowych. Gdzie nie spojrzysz witryny sklepowe. Niewiele różnią się od tych z centrów handlowych czy supermarketów. Wielkie okna, piękne dekoracje. Brakuje tylko napisów: PROMOCJA, WYPRZEDAŻ, OBNIŻKA. No i przede wszystkim różnią się wystawianym towarem. Trumny, nagrobki, urny. Idąc tą ulicą czuje się coś dziwnego. Nagle po lewej stronie wyłania się wielka reklama, którą dostrzeże każdy, nawet najbardziej zapłakany człowiek. I słynna nazwa, jeden wyraz, który pochodzi z łaciny i jest równoznaczny ze słowem Wszechświat. Termin związany z matematyką, używany także w teorii sztuki i literatury. UNIWERSUM.

Mijamy bramę. Przed nią stoi samochód. Nietrudno się domyślić, jakiego koloru i do czego służy. Dochodzimy do drzwi. Nagle podjeżdża osobowe auto, z którego wysiada zapłakana staruszka z wieńcem i młodsza para. Wchodzą do środka. Na dziedzińcu tego budynku uwagę zwraca jedna zasadnicza rzecz. „Memento Mori” jest tutaj niezwykle wyczuwalne, właśnie poprzez ten przedmiot. Spoglądając na niego przychodzi nam do głowy tylko jedna myśl: „Mors certa, hora incerta” (Śmierć jest pewna, godzina jej przyjścia niepewna.) Zegar. Wielki, elektroniczny, na którym sekundy uciekają jakby szybszym tempem. Na zmianę pokazuje się temperatura powietrza.

Wchodzę do środka. Na prawo od wejścia wielka reklama. Biało¬-niebieska. Czy te kolory mają coś sugerować? Podobnie jak strzałka skierowana w dół. Obok stojak z czarną garsonką. Żadnej żywej duszy. Tak, to określenie jest chyba najbardziej dosadne. Schodzę. Białe, posępne ściany, biała jarzeniówka, podłoga wypastowana, pachnie czystością. Wchodzę. Nagle na prawo na wieszakach uderza mnie po oczach czerń. Płaszcze. Garnitury. Garsonki. Żakiety. Podchodzę do szklanego biurka. Na wprost lustro. Wydaje się, że czerń otacza mnie zewsząd. Na stoliczku leżą czarne krawaty. Za szybką książeczki do nabożeństwa, różańce. Na lewo kapelusze, rajstopy, podkolanówki, spódnice i szaliki, apaszki. Zza biurka pojawia się przyjazna twarz i ciepły uśmiech Pani Danusi.

Pani Danusia pracuje w sklepie z odzieżą żałobną od kilkunastu lat. Początki były trudne, bo schudła 20 kilogramów. Zbyt mocno przejmowała się wszystkim. Taka praca to mimo wszystko emocje, współczucie. Człowiek martwi się i bierze wszystko do serca – wspomnia Pani Danusia. Ale po jakimś czasie przyzwyczaisz się. Moja koleżanka z góry, gdzie pracuje pomiędzy kwiatami i trumnami mówi, że trumny to tylko drewno. Ona lubi zapach drewna. Kwiaty z kolei też pięknie pachną... Pani Danusia zaczyna opowiadać o tym, że teraz w sumie czerń wychodzi z mody, jeśli chodzi o stroje żałobne. Niektórzy stawiają na popiel. Standardowo mężczyźni w garniturach, biała koszula i czarny krawat, a kobiety w garsonkach. Lepsze są ubrania luźniejsze, bo ciężko ubrać nieboszczyka. Zawsze zakłada się część garderoby na jedną rękę i potem pod plecami przekłada na drugą stronę. Najlepiej robić to po 2 godzinach od zgonu. Wtedy nieboszczyk jeszcze „da się ubrać”. Pani Danusia mówi, że w zasadzie ona w sklepie żałobnym ma lepiej, bo jest pewna, że klient zmarł. Wspomina o koleżance, która pracuje w szpitalu: Kiedyś pacjent zmarł i 2 godziny leżał na sali za parawanem. Taka jest procedura, że jeszcze 2 godziny od zgonu może się obudzić. Wywożąc go z sali na łóżku... zmarły na moment usiadł. A za chwile opadł. To był prawdopodobnie jakiś nerw, odruch. Takie rzeczy się zdarzają. Czytała pani „Życie po życiu”? Polecam, naprawdę.

Buty do trumny zazwyczaj kupuje się w zależności takie, w jakich nieboszczyk chodził za życia. Wiązane lub na gumkę. Wszystko zależy od tego, w jakim stanie jest zmarły. Czy ma opuchnięte nogi, wówczas można poluźnić sznurowadła czy przeciąć tasiemkę. Tak samo jest z odzieżą. Spódnice są najczęściej na gumie, żeby nie było problemów z ubieraniem. Ale są oczywiście też standardowe komplety damskie. Rozmiary mają szeroką gamę od 36 do 60. Pani Danusia zdradza sekret, że w jej sklepie zaopatrują się nie tylko żałobnicy, ale także np. maturzystki czy osoby, które poszukują skromnych kreacji do Teatru. Widzi pani, w sklepie ciężko znaleźć dla siebie odpowiedni rozmiar, zazwyczaj są to pojedyncze egzemplarze, a tutaj dostanie się wszystko – mówi Pani Danusia.

Wychodząc od Pani Danusi przypominam sobie słowa szwedzkiego polityka i dyplomaty: Dawniej śmierć była mi zawsze tylko kimś z szerszego towarzystwa. Teraz zasiada ze mną do jednego stołu: muszę się z nią zaprzyjaźnić. Właśnie tak traktuje swoja pracę owa, skromna, przesympatyczna gospodyni sklepu żałobnego. Bo do wszystkiego przecież można się przyzwyczaić...

Joanna Sieg
(joanna.sieg@dlalejdis.pl)

Fot. sxc.hu




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat