„My, kobiety, tak bardzo jesteśmy do siebie podobne” - krótka rozmowa z Hanną Cygler

„My, kobiety, tak bardzo jesteśmy do siebie podobne” - krótka rozmowa z Hanną Cygler, autorką poczytnych powieści, tlumaczką i podróżniczką.
Hanna Cygler to autorka 24 książek, ale też kobieta realizującą się na wielu innych płaszczyznach. To aktywna działaczka organizacji charytatywnych i społecznych. We wrześniu ubiegłego roku nakładem wydawnictwa Luna ukazały się trzy jej powieści: "Kolor bursztynu", "Grecka mozaika" oraz "Córki tęczy".

Katarzyna Jabłońska: W ostatnim czasie mieliśmy premierę aż trzech Pani powieści. Dwie z nich to wznowienia, natomiast trzecia – „Córki tęczy” – stanowi nowość. Co łączy ze sobą te tytuły, poza zbliżoną szatą graficzną?

Hanna Cygler: Wszystkie trzy książki zostały wydane przez nowego wydawcę, stąd nowa szata graficzna. A co je łączy? Osoba autorki? Bo tak naprawdę to są zupełnie inne książki. „Kolor bursztynu” to powieść z wątkiem sensacyjnym napisana ponad dwie dekady temu. Jej akcja rozgrywa się w Gdańsku. „Grecka mozaika” to z kolei opowieść o greckich uchodźcach, którzy osiedlają się w Polsce. Głównym bohaterem jest tu mężczyzna. Akcja przenosi się z Grecji do Polski, Londynu i Nowego Jorku. I wreszcie „Córki tęczy” – to powieść współczesna, która opowiada o dwóch kobietach. Z RPA i Polski. Może więc łącznikiem między tymi książkami jest „podróż”; podróż polegająca zarówno na przemieszczaniu się z miejsca na miejsce, jak i na wewnętrznym dojrzewaniu? Niech czytelnicy sami rozsądzą.

K.J.: Głównymi bohaterkami Pani ostatnich powieści są kobiety. Skąd czerpie Pani wiedzę na temat tak różnorodnych doświadczeń, które stały się ich udziałem?

H.C.: Bohaterkami większości – nie tylko ostatnich – moich książek są kobiety. Wynika to po prostu z tego, że wiem o nich najwięcej. W mojej rodzinie było zawsze dużo kobiet o bardzo zróżnicowanych charakterach. Takie były siostry mojej babci i mamy, moje kuzynki. Miałam więc możliwość obserwowania różnorodnych charakterów i doświadczeń kobiecych.

K.J.: W powieści "Córki tęczy" pisze Pani o trudnej walce o przetrwanie jednej z mieszanek Republiki Południowej Afryki. Czy podczas Pani licznych podróży miała Pani możliwość zapoznać się z sytuacją materialną i społeczną kobiet w Afryce?

H.C.: Pamiętam, gdy po raz pierwszy w Afryce spotkałam moje „pokrewne dusze”. Zrobiło na mnie duże wrażenie, jak świetnie się porozumiewałyśmy i jak szybko łapałyśmy bliski kontakt. Z zapartym tchem słuchałam ich opowieści o życiu. Brzmiały podobnie jak te słuchane w Polsce. Bo choć mieszkamy daleko od siebie, mamy inny kolor skóry, inną kulturę czy historię, tak bardzo jesteśmy do siebie podobne. Na całym świecie los kobiet zawiera w sobie te same elementy: uczucia, troskę o dzieci i najbliższych czy walkę o codzienny byt.

K.J.: Co może nam Pani powiedzieć o Afryce? Co Panią urzekło w tym miejscu? Co zszokowało?

H.C.: Afryka to jest ogromny kontynent. Drugi pod względem liczby ludności na Ziemi, trudno go więc traktować całościowo.  Każde z państw jest inne. Nawet te najmniejsze, jak  Lesotho czy Eswatini, są tak bardzo odmienne. I chyba ta różnorodność jest najbardziej urzekająca. Różne rysy twarzy, kolor skóry, języki. Ludność miejska w RPA posługuje się na co dzień kilkoma językami. Są to języki plemienne, jak również angielski czy afrikaans.  Często są stosowane wymiennie podczas rozmów.
A co było szokujące? Chyba najbardziej ogromna przepaść majątkowa pomiędzy bogatymi a biednymi. I to wcale niezależna od koloru skóry.

K.J.: Czy mieszkańcy Afryki, z którymi miała Pani styczność, obchodzą święta Bożego Narodzenia? Jeśli tak, to jak one wyglądają?

H.C.: Jeśli są chrześcijanami, to oczywiście obchodzą, bo to jest święto całej wspólnoty religijnej. Na ulicach zapalane są lampki choinkowe, przystraja się domy, na trawnikach pojawiają się ozdobione drzewka choinkowe (oczywiście sztuczne). W centrach handlowych można również spotkać św. Mikołaja. Dzień Bożego Narodzenia rozpoczyna się nabożeństwem, potem jest rozpakowywanie prezentów, a później wspólny rodzinny lunch lub kolacja. Z uwagi na to, że w RPA jest to okres letni, święta te spędzane są najczęściej na świeżym powietrzu, często w połączeniu z imprezami sportowymi lub spacerami.

K.J.: Czym dla Pani jest ten świąteczny czas? Czy przykłada Pani dużą wagę do tego, by spędzić je w rodzinnym gronie, a może preferuje Pani podróże, poznawanie innych miejsc i związanych z nimi kultur?

H.C.: Dla mnie jest to czas zatrzymania się w biegu. Staram się nigdy nie przesadzać z przygotowaniami świątecznymi. Zamiast tego wolę się spotkać z przyjaciółmi i porozmawiać. Lubię być wówczas na miejscu, w domu. Wydaje mi się, że polskie święta Bożego Narodzenia mają unikalny charakter.

K.J.: Jak wyglądają Pani plany wydawnicze na najbliższy czas? Czy może nam Pani zdradzić jakieś szczegóły?

H.C.: Trudno mi jeszcze powiedzieć coś konkretnego. Muszę sobie przemyśleć pewne sprawy. Moje książki najpierw „piszą” się w głowie, a potem w komputerze i dlatego potrzebuję do tego dużo spokoju. Jeśli powieści nie mają być schematyczne, trzeba do tego czasu.

Bardzo dziękuję za rozmowę i poświęcony czas.
Pozdrawiam serdecznie i życzę wszystkiego najlepszego w Nowym Roku!

Rozmawiała
Katarzyna Jabłońska
(katarzyna.jablonska@dlalejdis.pl)

Fot. Materiały wydawnicze




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat