Geneza tego zabiegu nie jest jasna, nie jest też stricte indiańska. Okazuje się, że zwyczaj ten praktykowali już starożytni Syryjczycy, którzy zdzierali skalpy Izraelitom. Jednak dla Indian Ameryki Północnej skalpowanie miało przede wszystkim znaczenie magiczne. Uważali oni i głęboko wierzyli w to, że wróg zabity jest definitywnie dopiero w momencie, kiedy zostanie pozbawiony skalpu. Co gorsza, według ich wierzeń martwy Indianin, który zachował skalp, wędruje do Krainy Wiecznych Łowów i tam wiedzie wieczne życie, które niczym nie różni się od tego doczesnego. Taki stan oznacza także, że nadal będzie on prześladowany przez swoich wrogów.
Z wszelkich opowieści czy książek możemy dowiedzieć się, że skalpy w życiu codziennym Indian były szczególnie ważnym elementem. Stanowiły one swego rodzaju narzędzie w rytuałach czarowników. Były także miarą dzielności wojownika – im więcej posiadanych skalpów, tym wyższy status. Wszelkiego rodzaju uzdrowiciele czy czarownicy używali do swoich rytuałów buławy ozdobionej skalpami. Z kolei, gdy ktoś podzielił się swoim skalpem z drugą osobą, było to traktowane jako najwyższy wyraz uznania.
Jak wyglądało skalpowanie? Otóż trzeba było posiadać specjalny nóż, złapać kogoś za włosy i odciąć je ze skórą, aż do czaszki. W zależności od danego plemienia indiańskiego różniły się sposoby pielęgnowania włosów. Niektóre plemiona zostawiały sobie na głowie specjalny kosmyk, który służył do skalpowania. Z ciekawostek należy wspomnieć, że Indianie praktycznie nie skalpowali czarnych żołnierzy amerykańskich. Czy był to swego rodzaju rasizm? Tego nie wiemy. Nie skalpowano także samobójców. Jakie były najcenniejsze skalpy? Takie z uszami… Dodatkowo często ozdabiano je tasiemkami lub paciorkami.
Joanna Sieg-Ulanowicz
(joanna.sieg-ulanowicz@dlalejdis.pl)
Fot. freepik.com