Jestem wielką fanką „Gry o tron”, więc jak tylko usłyszałam o nowej produkcji twórców tego serialu, zainteresowałam się. Zaskoczyło mnie co prawda, że ten pojawił się na Netfliksie właśnie jako serial tej produkcji. Nie ukrywam, że jestem wobec nich dość sceptyczna, acz przyznaję, że można tam znaleźć prawdziwe perełki. Gatunek s-f dodatkowo mnie zachęcił. Może wstyd się przyznać, lecz nie czytałam powieści, której ekranizacją jest „Problem trzech ciał”. Uważam jednak, że dobra ekranizacja powinna i tak być dla każdego odbiorcy czytelna.
Jak głosi opis na platformie Netflix: „Piątka genialnych przyjaciół dokonuje przełomowych odkryć na przestrzeni lat. Rozwikływanie praw nauki prowadzi w końcu do wykrycia śmiertelnego zagrożenia”. Należy to jednak rozwinąć, iż to obraz rozważań nad istnieniem i możliwością komunikacji z życiem pozaziemskim. Od razu należy według mnie stwierdzić fakt, który niektórzy mogą uznać za swego rodzaju łagodny spoiler: choć wygląda to na serial o kosmitach, nie występują w nim oni. „Problem trzech ciał” to raczej zilustrowanie lęku przed nimi, a także rozpatrywanie kwestii komunikacji międzykulturowej.
Fabuła serialu nie jest linearna, co – jak poczytałam w internecie – pasuje do tego, jak skonstruowana jest wersja książkowa. Podczas seansu miałam jednak wrażenie niespójności przez to, jak zostało to zaserwowane. Twórcom nie do końca wyszło przeskakiwanie z jednego roku do drugiego, co w pierwszych odcinkach przeszkadzało we wciągnięciu się. Nie krytykuję więc samego takiego podejścia do przedstawienia historii, ale tego, jak zostało to zrobione.
Samo jednak kiepskie rozegranie prowadzenia równolegle różnych perspektyw nie było najgorsze. Twórcy serialu podpadli mi bardziej przeciąganiem pewnych scen i skupianiu się nie na tym, co z perspektywy widza ciekawe. Miałam wrażenie, że wkradło się tam kilka niezamierzonych niedomówień, a z kolei w innych momentach dodano nużące wątki poboczne. W dodatku ciągle miałam wrażenie, że "gdzieś to już widziałam". Mimo naprawdę ciekawego pomysłu i wątku zwątpienia w naukę czy grozy katastrofy klimatycznej serial wydawał się mało oryginalny. Nie pomogły sceny podobnie zorganizowane do niektórych ujęć z „Gry o tron”. Już pierwsza scena pierwszego odcinka egzekucji publicznej kojarzyła się jednoznacznie. Dalej nie było lepiej, mimo że seriale oczywiście są zwyczajnie inne.
Gra aktorska także mnie nie zachwyciła. Mimo że pojawiło się kilku niezłych aktorów, swoją drogą znanych z „Gry o tron”, brakuje w „Problemie trzech ciał” podpisów aktorskich. Wszystko zostało odegrane jedynie poprawnie. Czuję niedosyt gry oczami, emocji itd. Niektórzy aktorzy zwyczajnie nie dostali szansy na wykazanie się, ponieważ w serialu w zasadzie pominięto przedstawienie postaci. Chodzi mi o to, że oczywiście poznajemy bohaterów i ich życie, ale wyszło to dość kartonowo. Postacie nie wyróżniały się jakoś szczególnie nie tylko w ramach tego tytułu, ale ogólnie spośród produkcji Netfliksa. Trudno jest się z nimi zżyć, komuś współczuć lub „kibicować”.
Akcja, choć pozornie nieco przyspieszyła od 3 czy 4 odcinka, nie trzymała w napięciu. Zawiła historia zdawała się samą sobie spoleilerować i mimo, że nie znam książek, uciekł mi element zaskoczenia. Nawet wizualnie nie było w tym serialu niczego wartego uwagi. Efekty specjalne, zwłaszcza na początku, gdy pojawił się motyw odliczania, w zasadzie trochę śmieszyły.
Tytuł ten okazał się rozczarowaniem. Choć z potencjałem, wyszedł nudno i nijako. Trudno mi znaleźć grupę odbiorców, której mógłby przypaść do gustu. To zmarnowany potencjał i strata czasu.
Kinga Żukowska
(kinga.zukowska@dlalejdis.pl)
David Benioff, D.B. Weiss, „Problem trzech ciał”, Netflix, 2024.