Najdziwniejszy prezent…
Dziwne prezenty dostaję zawsze od mojej mamy. Każdorazowo mam wrażenie, że myli mnie z kimś innym. Zapomina że jestem nie taką osobą, jaką ona sobie mnie wyobraża. Na przykład zawsze prezentuje mi piżamę, choć wie że sypiam nago... Podobnie z pantoflami, które często od niej otrzymuję, choć wie, że wolę chodzić boso. Jakby tego nie było dość, ostatnio otrzymałam od niej kapcie w złym rozmiarze. Włożyłam je, ale bałam się w nich chodzić, bo miałam wrażenie, że zaraz się przewrócę - były tak bardzo za duże. Poza tym miały kształt Myszki Miki z wielkimi uszami, i gdy je wkładałam, nie było widać mnie, tylko mysz. Dzięki Mamo! I tak Cię kocham, nie musisz mi nic kupować!
Święta, które najbardziej utkwiły mi w pamięci…
Wiele lat temu spędziłam święta sama z moim narzeczonym w samochodzie. Pojechaliśmy w rejon Sanktuarium Montserrat. Tam spędziliśmy całą wigilię, pijąc grzane wino i jedząc turrón (wraz z naszym kotem), podziwiając z okien auta klasztor. Ma on w sobie coś wyjątkowego. Montserrat to bardzo metafizyczne miejsce.
Moja ulubiona świąteczna piosenka to…
The Cristmas Song Nat King Cole'a.