Zwisające rośliny domowe nie są spektakularne jak storczyki ani dumne jak palmy. Ale mają to, czego wiele roślin może im tylko zazdrościć – lekkość. Ruch. Gest. Zawsze wyglądają, jakby właśnie przyszły z jakiejś innej, tropikalnej rzeczywistości. I jakby nic ich nie obchodziło – oprócz tego, żeby rosnąć. Swobodnie. W dół.
Epipremnum to roślina, która potrafi wybaczyć niemal wszystko. Cień, suszę, zapomnienie. Ma liście w kształcie serca, jakby chciała od razu dać do zrozumienia, że jest tu po to, by tworzyć relacje – ale bez presji. Rośnie szybko, pnie się po wszystkim, co spotka na drodze i z równą chęcią zwisa. Możesz ją prowadzić na podporze, możesz zostawić samą – wybierze swoją drogę. Jest trochę jak współlokator, który nigdy nie narzeka, a zawsze wnosi dobre wibracje. A przy okazji – oczyszcza powietrze.
Podobna do epipremnum, ale z charakterem bardziej tajemniczym. Jej liście są jak liście epipremnum po kursie malarstwa: plamki srebrne, aksamitna faktura, nieregularność. Lubi cień, nie lubi nadmiaru wody, rośnie powoli, ale konsekwentnie. To roślina dla tych, którzy lubią detale i dla wnętrz, które nie potrzebują krzyku, tylko subtelnego gestu.
Nie da się jej nie zauważyć. Kolorowe liście, często fioletowo-zielone, czasem z białymi paskami, a do tego tempo wzrostu, które potrafi zaskoczyć. Tradeskancja lubi światło, ale nie upał. Lubi wodę, ale nie kałuże. I przede wszystkim – lubi przestrzeń. Im więcej miejsca do zwisu, tym lepiej. Jej pędy można ciąć, rozmnażać, zagęszczać i ona to uwielbia. Im więcej z nią pracujesz, tym piękniej rośnie. Jak ktoś, kto żyje ruchem.
To jedna z tych roślin, przy których ludzie pytają: „Co to jest?”. Nic dziwnego – wygląda jak sznur drobnych zielonych kulek. Czasem układają się równo, czasem jakby uciekały w różne strony. To sukulent, więc potrzebuje mało wody, dużo światła i absolutnego spokoju. Jest delikatny, ale w tej swojej delikatności – zachwycający. Idealny do wiszących donic. Do przestrzeni z charakterem.
Rośliny zwisające nie chcą stać w rządku. One chcą płynąć. Przelewać się. Wchodzić w relację z grawitacją i przestrzenią. One tworzą rytm – z liści, z pędów, z cienia. Dzięki nim sufit przestaje być granicą, a półka staje się punktem startu. Niektóre z nich oczyszczają powietrze, inne po prostu dekorują. Ale wszystkie – dosłownie i metaforycznie – spuszczają z tonu. Wprowadzają miękkość tam, gdzie było sztywno. Ruch tam, gdzie był bezruch. Życie – tam, gdzie wcześniej były tylko ściany. Zwisające rośliny uczą, że nie trzeba być głośnym, żeby być obecnym. Wystarczy być. I rosnąć – w swoim kierunku.
Joanna Sieg-Ulanowicz
(joanna.sieg-ulanowicz@dlalejdis.pl)
Fot. freepik.com