CHAOS JEST NAJBARDZIEJ TWÓRCZY! – trzecia część rozmowy z Jerzym Grzechnikiem

Wywiad z Jerzym Grzechnikiem - uczestnikiem The Voice.
Kiedyś postanowił porzucić pracę biurową i postawił wszystko na jedną kartę: muzykę.

Uwielbia podróże, twierdzi, że po swoim dziadku odziedziczył talent do uczenia się języków obcych, a na co dzień występuje w Teatrze Studio Buffo w Warszawie. Obecnie możemy go oglądać w nowej edycji „The Voice of Poland”, gdzie startuje w konkursie na najlepszy głos w Polsce. Oto Jerzy Grzechnik.

JS: Poza muzyką Twoją pasją są także języki. Skąd wzięło się to hobby? I jakiego najbardziej egzotycznego języka chciałbyś się nauczyć?

JG: Od dziecka usiłowałem znaleźć sposób na wyrażenie siebie i stworzenie jakiejś nici porozumienia z otaczającym światem. Najwidoczniej podświadomie wybierałem takie dziedziny nauk, które pomogłyby mi w dotarciu do tych celów. Języki to najbardziej łopatologiczny i bezpośredni sposób na wdarcie się w dalekie zakątki globu, na głębsze poznanie najrozmaitszych płaszczyzn otaczającego świata także w wielu innych szerokościach geograficznych. Poznając różne kultury, człowiek jeszcze gruntowniej zanurza się w istotę własnej. Wiem, że tę pasję odziedziczyłem po dziadku, którego nigdy nie miałem okazji poznać. Musiała być na tyle silna, że aż zapisała się w genach. Jeśli chodzi o dobór języków to staram się być pragmatyczny, więc uczę się tych najbardziej praktycznych, którymi mówi jak najwięcej ludzi na Ziemi. No i tu pojawia się problem, ponieważ rozsądek mi podpowiada, że w najbliższej przyszłości powinienem się zabrać za chiński...

JS: Podróże to kolejne z Twoich zainteresowań. Jakie z dotychczasowych miejsc, które miałeś okazję zwiedzić, zrobiło na Tobie największe wrażenie i dlaczego?

JG: Uważam, że nic tak nie poszerza horyzontów, jak zwiedzanie odległych miejsc i poznawanie innych kultur z bliska. Miałem na tyle szczęścia, że zjeździłem przynajmniej po parę krajów na 4 kontynentach. Może nie należę do najbardziej zatwardziałych globtrotterów, ale bez wątpienia najbarwniejsze wspomnienia pozostawiły po sobie moje samotne podróże po Peru. Nie byłem przygotowany ani na symptomy choroby wysokościowej, ani na niebezpieczeństwo zarażenia się malarią, więc te niespodziewane okoliczności przyrody plus dziesiątki artefaktów kulturowo-historycznych, znajdujących się w zasięgu wzroku, sprawiły, że emocje w pewnej chwili sięgnęły zenitu. Do dziś mam przed oczami ten moment, gdy stojąc na skalnym zboczu nad chmurami w okolicach dorzecza Amazonki po raz pierwszy ujrzałem ruiny opuszczonego miasta Inków zsuwającego się z zanurzonych we mgle łańcuchów górskich. Takie obrazy pamięta się do końca życia!

JS: Jedni boją się pająków, inni cierpią na lęk przed zamkniętymi pomieszczeniami. Czy Ty panicznie się czegoś boisz? Czujesz paraliżujący strach?

JG: Stan paraliżującego strachu nie jest mi obcy. Co więcej, całkiem niedawno towarzyszył mi on na co dzień. Gdy postanowiłem w wieku 25 lat rozpocząć naukę śpiewu, perspektywa wyjścia na scenę przed publiczność przepełniała mnie właśnie takim odczuciem. Owszem, chciałem śpiewać i to bardzo, ale naprzód popychała mnie wyłącznie pasja, a nie chęć „pokazania się” lub zrobienia na kimś wrażenia. Oczywiście ciężko w perspektywie realizować się w śpiewie, występując dla pustej sali, więc postanowiłem priorytetowo potraktować walkę z tym niekontrolowanym stresem. Zacząłem zgłaszać swój udział w jak największej liczbie imprez i koncertów organizowanych przez moją ówczesną szkołę wokalną. Początkowo trzęsły mi się nogi i nie panowałem nad głosem, ale powoli nauczyłem się zwalczać tę słabość, a niekiedy nawet wykorzystywać ją na swoją korzyść. Jak widać, chyba opłaciło się wziąć byka za rogi...

JS: Wiem, że kiedyś rysowałeś komiksy. Gdybyś miał osadzić siebie w jednym z nich, jaki to byłby bohater? Czarny charakter? Superbohater?

JG: Już od lat nie poświęcam czasu rysunkowi, chociaż w dzieciństwie zajmował on szalenie ważne miejsce w moim życiu codziennym. To dzięki niemu nauczyłem się konsekwencji i samozaparcia – cech, które w życiu artystycznym są niezwykle przydatne. Uwielbiałem wymyślać historie i przelewać je na papier w formie obrazków – stąd moja fascynacja komiksem. Ale czy chciałbym być bohaterem jednego z nich? Niekoniecznie. Takie postaci wciąż popadają w tarapaty i napotykają na swojej drodze zbyt wielu wrogów, na których zmuszeni są testować swoje fantastyczne moce. Chociaż akurat bohaterowie moich historii nigdy nie posiadali nadludzkich cech – byli przeciętnymi ludźmi zmagającymi się z nieco bardziej kolorową i bajkową rzeczywistością... Podobnie jak ja teraz w mojej pracy! W sumie po głębszej analizie, dochodzę do wniosku, że jednak coś mnie z nimi łączy!

JS: Właśnie zaczął się nowy sezon w Teatrze Studio Buffo. Dla Ciebie już kolejny. Czy poza Teatrem widzowie i słuchacze będą mieli okazję Cię gdzieś spotkać?

JG: Praca w teatrze, od początku obrania tej muzycznej ścieżki, zajmowała mi 90% czasu. Nie jest to bynajmniej powód do narzekań, ale jeśli w nadchodzącym sezonie okaże się, że mam nieco więcej chwil dla siebie, z pewnością je wykorzystam produktywnie. Prócz programu telewizyjnego „The Voice of Poland”, w którym moja droga może w każdej chwili się skończyć, planuję poświęcać swój czas autorskim utworom. Mam jeszcze kilka kompozycji, które chciałbym połączyć z obrazem i zaprezentować szerszej publiczności. Szykują się również warsztaty językowo-wokalne dla najmłodszych, w ramach szkoły angielskiego Super Simple English, prowadzonej przez moją siostrę. Jeśli chodzi o koncerty czy recitale, na pewno pojawię się jeszcze w Restauracji Studio Buffo w Warszawie oraz w Arturo Ristorante w Płocku. Szykuje się również przedstawienie z francuskimi piosenkami z musicalu „Don Juan” na początku października we Wrocławiu oraz udział w koncercie w Brodnicy pod koniec września. Znając życie, prócz konkretnych planów, będą się jeszcze z pewnością rodzić inne spontaniczne decyzje muzyczne. W każdym razie, w najbliższym czasie nie planuję się nudzić! A wszystkich zainteresowanych śpiewem i teatrem zapraszam do Buffo, gdzie, jak wspomniałem, bywam najczęściej!

Z Jerzym Grzechnikiem rozmawiała Joanna Sieg
(joanna.sieg@dlalejdis.pl)

Fot. JuCho

Zobacz również:
Pierwszą część rozmowy z Jerzym Grzechnikiem
Drugą część rozmowy z Jerzym Grzechnikiem




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat